Koza

65 4 0
                                    

Podróż minęła nam dosyć przyjemnie, chodź strasznie się dłużyła. Kiedy dotarliśmy na miejsce wysiadłem z przedziału i nie czekając na kolegów ruszyłem do wyjścia. Wysiadłem i spojrzałem na zamek, jak zwykle czarujący...i piękny.

Byłem przed bramą akurat i podszedłem do jednego z testrali. testral to był ,,koń'' którego widziały tylko i wyłącznie osoby, które widziały czyjąś śmierć. Podszedłem do zwierzęcia i pomimo krzywego wzroku paru osób pogłaskałem jednego. W końcu usiadłem w jednym z powozów, które zawoziły nas do Hogwartu. Nagle na moje nie szczęście  do tego samego powozu wsiadło czterech chłopaków, czyli mój brat i jego przyjaciele, chciałem wysiąść lecz powóz akurat ruszył. Śmiali się wesoło i ignorowali moją obecność z nimi, widok szczęśliwego Syriusza ukłuł mnie w serce, nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego.

Kiedy dotarliśmy do zamku zostawiliśmy nasze rzeczy na korytarzu i udaliśmy się do wielkiej sali na kolacje oraz abyśmy posłuchali zbędnego ględzenia dropsa. Wszedłem do sali i usiadłem na swoim miejscu pomiędzy Evanem a Barty 'm. Po przydzieleniu pierwszaków, Drops zaczął coś gadać o lesie i o 3 piętrze, zignorowałem go.

Po kolacji wraz z resztą ślizgonów udałem się do dormitorium, byłem strasznie zmęczony podróżą, sam nie wiem czemu. Po dotarciu do pokoju rozpakowałem się i udałem do łazienki, wziąłem ciepły, długi oraz odprężający prysznic po którym się ubrałem, umyłem zęby i położyłem na łóżku. Posiedziałem chwile po czym zasnąłem, nie wiedząc co przyniesie następny dzień.

Rano obudził mnie budzik Rosiera, który był nastawiony na 6.40. Na dźwięk tego szataństwa rzuciłem butem aby go strącić, kiedy ucichł zakryłem się po nos kołdrą i nałożyłem sobie na głowę poduszkę. Kiedy prawie już ponownie odpłynąłem nagle ktoś zdarł ze mnie kołdrę i zabrał mi poduszkę, był to Crough.
- Nie ma spania młody! Lekcje i życie uczniowskie czas zacząć! wstawaj z tego łóżka! Ogarniaj sie a nie lenisz się!- Uderzył mnie poduszką na co krzyknąłem.
- Dajcie mi spać jełopy...- Jęknąłem ziewając, nie chciałem jeszcze wstawać lecz Barty złapał mnie za nogi i zdjął z łóżka, cóż nie  było mi dzisiaj dane pospać.
- Dobra dobra… już.. ale zamknijcie łaskawie mordy!- Wstałem z podłogi, otrzepałem się i poszłem do łazienki. Przemyłem twarz lodowatą wodą aby się rozbudzić i ubrałem mundurek. Spojrzałem na siebie w lustrze i poprawiłem jeszcze włosy po czym wyszedłem i nie czekając na chłopaków ruszyłem do wielkiej sali aby zjeść śniadanie.

W wielkiej sali usiadłem na swoim miejscu. Grzebałem bez celu w talerzu, nie miałem kompletnie apetytu. Po paru minutach jednak wstałem i wyszedłem jako pierwszy z pomieszczenia. Poczułem jak ktoś się na mię patrzył na odchodne, lecz postanowiłem się jednak nie odwracać. Kiedy doszedłem pod sale od Obrony Przed Czarną Magią. Usiadłem na ławce i zaczytałem się w książkę która ukradłem z domu. W środku lekcji nagle nauczyciel poprosił mnie o udanie się do sali od eliksirów, gdyż zapomniał od profesora Slughorna wziąć coś ważnego. Udałem się tam, Bart coś wcześniej wspominał, że na pierwszej mają eliksiry więc nie stresowałem się aż tak.
Pod klasą wziąłem głęboki wdech dla odwagi i zapukałem do drzwi, kiedy usłyszałem zza drzwi stłumione krzykami prawdopodobnie gryfonów ,,Proszę'' wszedłem do klasy i od razu się mocno krzywiłem.
- Dlaczego cała klasa śmierdzi Potterem?- Spytałem, na co wszyscy wraz z nauczycielem spojrzeli na mnie z wytrzeszczonymi oczami.
- No co..?-  Spojrzałem na nich zmieszany a później odwróciłem się do nauczyciela i wziąłem od niego to, po co przyszedłem i starałem się ignorować wzrok i szepty innych.
- Wie pan panie Black... Właśnie skończyliśmy warzyć Amortencje...bynajmniej teraz wiemy że nam się udało...- Uśmiechną się do mnie mężczyzna. Zbladłem. Patrzyłem na niego chwilę, po czym podziękowałem i szybko wyszedłem z sali.
< Cholera... Po co ja się ogóle odzywałem?!  Idiota... Ja z Potterem?.. Boże jestem głupi, mogłem się nie odzywać>
Poczułem jak momentalnie zrobiło mi się słabo. Wszedłem do klasy cały blady i oddałem nauczycielowi to, o co mnie prosił, ten jednak widząc to jak bardzo blady jestem spytał się czy wszystko dobrze i poprosił mnie o to, abym poszedł do pokoju położyć się bo nie wyglądam dobrze.
Jak mógłbym wyglądać dobrze?! wygadałem się starszej klasie w której był mój brat, Potter i moich dwóch najlepszych przyjaciół do tego, że czuje mięte do Pottera?!
Chwila....JA COŚ KURWA CZUJE DO POTTERA?!
nie no...super. Wybiegłem z klasy i udałem się zamiast do pokoju to na wieżę astronomiczną na której spędzam więcej czasu niż w pokoju. Kto wie ile siedziałem na wieży, lecz musiałem wrócić bo zaczęło się już ściemniać a nie chciałem zdobyć minusowych punktów dla mojego domu. Kiedy wszedłem do dormitorium modliłem się, aby żaden ze starszych uczniów nie spytał się mnie o te akcje z eliksirów, na szczęście obyło się bez pytań lecz patrzyli na mnie krzywo, więc wbiegłem do pokoju z nadzieją, że nikogo w nim nie zastane. Nie miałem niestety szczęścia, gdyż w pokoju był Evan. Kiedy wbiegłem jak poparzony ten się podniósł i mnie złapał.
-Co to miało być... Ty i Potter? on też wyczuł twój zapach perfum- Mówił zimnym tonem. Jest źle.
- Nie czuje nic do niego...nienawidzę go. A on mnie więc uspokój się! pozatym nie jestem nawet gejem.- Odpowiedziałem mu gorzko i modliłem się aby mnie puścił.
- Teraz wybacz, lecz nie czuję się najlepiej, pozwolisz że się umyje i pójdę spać. Mam za sobą ciężki dzień- Odsunąłem się od chłopaka i poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod gorący prysznic, czułem jak wrątek palił moją które. Po gorącej kąpieli wyszedłem, ubrałem się i poszedłem prosto do łóżka spać.

Minęło już parę miesięcy od tamtego wydarzenia i wszystko się uspokoiło, szepty ucichły i już nie patrzą się na mnie tak, jakbym zabił im całą rodzine. Pottera unikałem jak ognia, nie chciałem nawet na niego patrzeć.
Po skończonych zajęciach udałem się do lochów aby wejść do dormitorium. Nagle nad drzwiami zauważyłem wiadro... które nie było puste. Westchnąłem, wiedząc kto za tym stoi.
- Potter, Black wyłazić z ukrycia...wiem że tu jesteście i zdejmijcie te cholerne wiadro zanim spadnie komuś na głowę i zrobi komuś krzywdę. -Warknąłem. Ku mojemu zdziwieniu z ukrycia wyszedł sam James.
- Spokojnie Black, nikomu nic się nie stanie, spokojnie- Postanowił mnie uspokoić, nie wyszło mu bo byłem na nich zły.
Wtem ku mojemu nieszczęściu przez drzwi wyszedł nie kto inny niż Malfoy, który od razu oberwał z wiadra. zaczął się drzeć a tych dwóch debili się śmiać. Jakby tego było mało nagle z znikąd pojawiła się Mcgonnagal która spojrzała na nich  z politowaniem, a na mnie ze zdziwieniem.
- No no panowie.... znów przeskrobaliście...a wiec każdemu zabieram dziesięć punktów. Pan panie malfoy radze iść się umyć, a wasza trójka za mną.- Kobieta ruszyła do swojego gabinetu a my ruszyliśmy za nią, super nie  dość że zabrała mi punkty, to jeszcze mam szlaban z moim durnym bratem i co gorsza Potterem. Kiedy weszliśmy do jej gabinetu, usiedliśmy na fotelach przed biurkiem.
- A więc.. jestem zawiedziona pana zachowaniem panie Black- Skarciła mnie wzrokiem
- więc ciebie tez czeka kara, jako że wiem o  relacjach pana z panem Potterem dzięki paru nie dyskretnym uszom, wasza dwójka odbędzie kozę na cztery godziny sam na sam, a pan Black senior umyje męską łazienkę obok szklarni, to tyle więc proszę udać się na swoje kary.-
Nie no super... Nie dość że dostałem kozę to jeszcze z Potterem... jakby mi mało nie było tego dnia.
















Witajcie! tutaj autor! Mam nadzieje że kolejny rozdział wam się spodobał! iłego dnia/ wieczoru !<3

~,, 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒, 𝑐𝑧𝑢𝑗𝑒̨ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑠𝑜𝑏𝑎&quot;~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz