Hej kochani... totalnie o tym zapomniałem i nie planowałem kontynuować, ALE jestem tutaj. Wiec bawcie się dobrze;) Ten rozdział zachęcam czytać słuchając: Kochać- Piotr Szczepanik (na końcu playlista do czytania rozdziałów).
Zaczęliśmy się kierować w stronę sypialni. Ja, ręcznik i kolega. Tam z głośnym skrzypnięciem łóżka rzuciłem się na plecy. Swoje ręce rozkładając na boki. Leżałem tak, patrząc w sufit.
-Co... się z nami stało. Co się ze mną dzieje?- w oku zakręciła mi się łza. Mocno zamknąłem oczy, chcąc powrócić do dawnych prostszych lat...
To był grudzień. Podstawówka. Nadal pamiętam... jakby to było wczoraj. Do dziś. Żyje tamtym dniem. Na dworze było zimno. Padał śnieg. Pamiętam, jak przeglądałem się w lustrze i poprawiałem swój mały krawacik. Byłem tak zdenerwowany, a to przecież byłeś tylko ty. Po prostu cieszyłem się tak bardzo gdy zaprosiłeś mnie na ten jebany bal. Napisałeś dla mnie list i zerwałeś niezapominajki... jakbyś rzucił na mnie urok, dzięki któremu nie jestem w stanie zapomnieć tego wszystkiego. To znaczyło dla mnie tak wiele, że mnie zaprosiłeś. Nigdy nie lubiłem tych tandetny potańcówek, ale wiedząc, że będziesz tam ty... Bardzo chciałem pójść. Wiec kiedy wyszedłem z domu, żeby iść do szkoły, nie bałem się zimna. Bo coś wewnątrz, mnie ogrzewało. Wchodząc do szkoły byłem cały czerwony... mieszanka mrozu i ciebie na mnie zadziałała. Wtedy cię zobaczyłem. Ty i te twoje zielone oczy wpatrujące się we mnie. Miałeś krawat pasujący do oczu, guziki zapięte w złe dziurki i rozczochrane włosy. Cały ty. Wstałeś z ławki i podbiegłeś do mnie w ekscytacji.
-Haha. Już się bałem, że nie przyjdziesz!- zaśmiałeś się i... przytuliłeś mnie. Ja się zarumieniłem, czując ciepło twojego ciała i oddałem uścisk.
-Żartujesz? Za nic bym tego nie przegapił!- W tamtym momencie chciałem ci powiedzieć, jak dobrze wyglądasz, ile to wszystko dla mnie znaczy... ale zabrakło mi odwagi.
-Ahh przepraszam! Gdzie moje maniery!- Ukłoniłeś się... z jedną ręką za plecami i wyciągnąłeś dłoń.
- Czy mogę prosić o twoją rękę?- powiedziałeś rozbawiony. Ja bez wahania ją wziąłem. Wiodąc mnie za rękę, zaprowadziłeś mnie na parkiet dyskoteki. Pachniała jak chrupki serowe i ohydne dzieci, ale mnie to nie obchodziło, bo ty pachniałeś jak kwiecista polana w słońcu. Czego tak bardzo brakowało mi tej zimy. Nie mogłem od ciebie oderwać oczu. Sala była przepełniona, ciemność i migające światła, ale na szczęście dalej widziałem twoją twarz.
-Hej! Na WF-ie uczyli nas walca! Chcesz spróbować?- Z beztroskim uśmiechem od ucha do ucha wpatrywałeś się we mnie. Wyczekując odpowiedzi.
-J-ja nie umie walca...- Odparłem zgaszony i posmutniały. Bardzo chciałem z tobą zatańczyć.
-Nauczę cię! To nie takie trudne, chodź! Będzie fajnie!-
-Okej!- Moja twarz się rozjaśniła. Moje serce zaczęło bić szybciej, z entuzjazmem wyczekując twojego następnego ruchu.
W tle zaczęła lecieć piosenka Kochać- Piotr Szczepanik.
-Po prostu musisz się „ślizgać" nogą do przodu, dostawić drugą, potem tą drugą „ślizgać" do tyłu i dostawić pierwszą. Kiwaj się ciałem w rytm stóp. A potem to samo, ale na boki. Gotowy?
-Tak?- powiedziałem niepewnie. Nic nie zrozumiałem.
Przysunąłeś się do mnie. Nadal trzymając moją rekę w jednej, drugą objąłeś moje plecy. Ja położyłem moją rękę na twoim ramieniu. Staliśmy tak przez chwile wpatrzeni w siebie. Cała sala ludzi, ale akurat ze mną chciałeś zatańczyć. Zaczęliśmy się poruszać. Ty szedłeś prawą nogą w przód, a ja lewą w tył. Potem ja w przód, ty w tył. Kiwaliśmy się tak razem. Nigdy nie byłem najlepszym tancerzem, dlatego popełniłem parę błędów. Nadepnąłem ci na stopę, ale ty tańczyłeś dalej i uśmiechałeś się w moją stronę. Czułem się tak ciepło, tak bezpiecznie, tak dobrze. Tylko my się liczyliśmy. Sala zniknęła, hałas zniknął, inni zniknęli. Tylko muzyka i ty. Świat rzeczywiście mieścił się w twoich oczach. Jeśli zakończyłby się w tamtym momencie, to byłbym szczęśliwy. Na mojej twarzy zaistniał uśmiech błogiego spokoju. Widząc to, zaśmiałeś się lekko, teraz zacząłeś nami kiwać na boki.
Wtedy nasz spokój został przerwany. Podeszła nauczycielka i rozdzieliła nas.
-Chłopcy nie mogą ze sobą tańczyć... Nie tak. Nie tutaj. Nie teraz. Wstyd i hańba. Niech to się więcej nie powtórzy!- powiedziała gniewnie z... obrzydzeniem i szybko odeszła.
Byłem w szoku. Byłem zdruzgotany. Czułem się ohydnie. Łzy spływały mi po twarzy.
-Dlaczego z nim tańczyłeś! Co jest z tobą nie tak?! Dlaczego nie możesz być normalny!- w myślach krzyczałem na siebie. Nawet nie wiedząc, dlaczego to miało być coś złego.
Chciałeś chwycić mnie za rękę, ale ja już biegłem w stronę drzwi. Zostawiając cię na tym jebanym parkiecie. Żałowałem, że tam przyszedłem.
-Teraz mamy 18 lat, ale nadal czujemy się jak dzieci. Przynajmniej ja.- Wyszeptałem znowu.
-Nie wiem, co czuje. Kim dla mnie jesteś czy będziesz. Po prostu chce, żebyś był blisko.-
***********************************
Mam nadzieję kontynuować to opowiadanie i że jeszcze ktoś to przeczyta:)Playlista: https://open.spotify.com/playlist/4W804kvf8OlNzehHdDhz7L?si=5dccbe1beb024013
CZYTASZ
Śliska Zieleń
RomanceCW: Chuje które czasami gadają Życie naszego protagonisty obraca się o 180° kiedy przez przypadkowy upadek pod prysznicem odkrywa na nowo swoje głęboko zakopane uczucia do swojego najlepszego przyjaciela. Inspirowana postem na "Wstydawce", gdzie mó...