Odkąd opuściliśmy Wodogrzmoty minęło paręnaście dni. W tym czasie zwiedziliśmy kilka nowych wymiarów. Właśnie trafiliśmy do następnego z nich - wielkiego, tropikalnego lasu. Drzewa sięgały tutaj prawie nieba. Chyba. Nigdy nie widziałem tak wysokich drzew. Rosła tutaj też masa innych fascynujących roślin.
- Jak się nazywa to miejsce? - spytałem zaciekawiony.
- Arasha - odpowiedział Bill.
Przez ten cały czas był moim przewodnikiem.
- Ładnie - stwierdziłem, rozglądając się. - To gdzie idziemy?
- Nie dalek stąd jest mała wioska. Możemy tam zostać na parę dni.
Bill pstryknął palcami i natychmiast wszystko się rozmyło - teleportowaliśmy się.
To miejsce nie wiele różniło się od poprzedniego. Nic tylko kolorowe rośliny.
- I gdzie ta wioska? - wziąłem się pod boki z uśmiechem. Nie wiedziałem nic co chodzby trochę ją przypominało. Nic tylko las.
- Tutaj - odsłonił jakiś krzaki za moimi plecami.
Odwróciłem się. Aż zaparło mi dech z wrażenia. Wysoko na nami, tuż pod koronami drzew znajdowała się cała, ogromną osada domków, mostków i przejść między gałęziami.
Wielu z was pewni myśli, że po zobaczeniu tylu różnych miejsc, tylu wymiarów, nic mi powinno mnie dziwić, ale jednak dziwi.
Z drzew zaskoczyli ludzie. Wyglądali na totalnych dzikusów. Ich ciemna skóra była ubrudzona błotem. Nie nosili normalnych ubrań tylko przepaski na biodrach. Nawet kobiety! Celowali do nas z łuków.
Podniosłem ręce do góry w geście kapitulacji. Bill też.
Dzikusy zaczęli popychać nas w stronę na drzewnej wioski. Posłusznie udaliśmy się w tamtym kierunku.
Nie byłem pewny co nas czeka, ale byłem pewny, że nic dobrego. Gdybym nie musiał trzymać rąk w górze, chwycił bym dłoń Bill, żeby poczuć się bezpieczniej.
,,Spokojnie, Sosenko, wszystko mam pod kontrolą". Usłyszałem w głowie głos demona.
,,Mam taką nadzieję" odpowiedziałem w myślach.
Nim zdążyłem się rozejrzeć, byliśmy już na szczycie drzew w jednej z chatek. Przełknąłem głośno. Z ziemi wydawało się niżej...
Bill gadał z dzikusami w nie znanym mi języku, podczas, gdy ja tylko gapiłem się sparaliżowany w dół.
- Sosenko? - z zamyślenia wyrwał mnie głos demona.
- Co? - podkręciłem głową, żeby się ontrzeźwić.
- Dogadałem się z nimi. Możemy tu zastać.
Wszyscy się rozeszli. Pozostał tylko jeden, wyglądający na szamana człowiek. Rzucił on w naszą stronę kilka dziwnych słów, po czym ruszyliśmy za nim. Prowadził nas między drzewami po mostkach. Liście w tym czasie smagały nas po twarzy.
W końcu dotarliśmy do nie wielkiej nadrzęwnej chatki na skraju wioski. To chyba był nasz tymczasowy dom.
- Tooo co teraz robimy? - spytałem demona.
Na jego twarz wypłynął tajemniczy uśmiech. Jeszcze nie dawno przeszłyby mnie ciarki, ale teraz po prostu byłem zaciekawiony, o co może mu chodzić.
- To - nachylił się nade mną i cmoknął mnie w usta.
- Jestem za - mruknąłem z zadowoleniem.
Blondyn wziął moją rękę i pociągnął mnie w stronę prowizorycznego łóżka. Patyki oraz liście to mało, ale na jakiś czas będzie musiało wystarczyć. Bill usiadł na tech gałęziech, a ja okrakiem na nim. Namiętnie się całowaliśmy. Zupełnie jakbyśmy chcieli przekazać siebie w ten sposób wszystkie nasze emocje - nie pewność, stres, ale także miłość i zaufanie.
Odkleiliśmy się od siebie. Dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
- Chciałbyś pójść krok dalej, Sosenko? - spytał blondyn.
- Co znaczy ,,krok dalej''? - spytałem nie pewnie. Wiedziałem do czego to zmierza.
- Dobrze wiesz co to znaczy - zjechał dłonią z moich plwców delikatnie w dół, trochę wyżej niż pośladek.
Aż przeszły mnie dreszcze.
- Bill - zacząłem cicho. - Ja nie dam rady - mówiłem szybko. - Za bardzo się boję. Nigdy tego nie robiłem, więc...
Przerwał mi pocałunkiem. Lekkim, delikatnym.
- Nie musisz jak nie chcesz - obiecał. - Albo możemy zrobić to inaczej.
- Inaczej? - zdziwiłem się.
- No wiesz... - zarumienił się. - Mi nie zależnie, żeby być na górze.
Zaskoczony spojrzałem mu w oczy.
- Naprawdę?
- Jasne - uśmiechnął się przyjaźnie, ściągając mnie ze swoich nóg. - To co? Chciałbyś spróbować?
- Mhm - kiwnąłem głową na tak zawstydzony.
Oboje zdjęliśmy swoje ubrania.
- To jak zacząć? - spytałem, nie wiedząc jak się do tego zabrać.
- Naprawdę nigdy tego nie robiłeś? - zdziwił się. Na chwilę znieruchomiał.
- Nie - odwróciłem wzrok.
- Nie martw się, to nie jest trudne - zapewnił. Pociągnął mnie z powrotem na swoje kolana, okrakiem.
Znowu się całowaliśmy. Namiętniej, ostrzej. Aż podskoczyłem, gdy chwycił mojego penisa.
- Spokojnie, przecież cię nie ugryzę - zaśmiał się. Zaczął poruszać dłonią, na co jęknąłem. - Szybko ci stanął.
Znowu odwróciłem głowę.
- Nie wstydź się tak - cmoknął mnie w nadstawiony policzek. - jesteś gotowy? - położył się pode mną.
- To ja powinienem o to spytać - zaśmiałem się, żeby odreagować stres.
- To pytaj.
Bez większych ceregieli nadstawiłem swojego członka na wejście demona. Jeszcze na chwilę spojrzałem mu w oczy, żeby się upewnić, że on tego też chce. Kiwnął głową. Powoli wszedłem w niego. Było to nie przyjemne. Był ciasny, za ciasny. Jeszcze bardziej się speszyłem, gdy usłyszałem jęk bólu ze strony demona.
- Przepraszam - mruknąłem szybko z niego wychodząc.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się słabo. - To moja wina. Zapomniałem o tym - pstryknął palcami i tuż obok nas pojawiła się tubka lubrykantu.
Nałożyłem płyn na penisa, po czym spowrotem przybliżyłem go do wejścia Billa. Tym razem wszedłem wolniej.
- Stop - jęknął blondyn, gdy byłem w połowie.
- Dobrze - mruknąłem.
Trwaliśmy tak w ciszy kilka sekund, aż postanowiłem zrobić coś, żeby go rozluźnić. Pocałowałem go agresywnie.
Po chwili dał mi znak, że mogę zaczynać. Powoli zacząłem poruszać się w demonie. Starałem się robić to delikatnie, żeby nie skrzywdzić chłopaka. Z czasem mogłem nieco przyśpieszyć, aż w końcu mogłem to robić z pełną prędkością.
Przez cały czas słyszałem słodkie jęki blondyna.
*870 słów*
To już chyba będzie koniec tej historii. Nie mam pomysłu jak ją kontynuować. Wykorzystałem już wszystkie swoje pomysły.
Swoją drogą co myślicie o tej książce? Jestem ciekaw.
CZYTASZ
Między Wymiarami | Billdip |
FanfictionDipper i Mabel zamieszkali w Grawity falls. Mabs dołączyła do Wodogrzmockiego liceum, a Dippi uczył się pod okiem Forda. Mija pięć lat, a Sosenka razem z wujkiem budują portal, do którego wpada chopak. Co będzie po drugiej stronie? Kogo tam spotka...