Rozdział 2: Vincenzo

44 3 0
                                    

Nie wierzyłem w przypadki. Nie wierzyłem w te kurewskie przeznaczenie, czy zapisanie dwojga ludzi w gwiazdach. Nie wierzyłem w ten cholerny los. Nie wierzyłem w nic. Dla mnie liczyły się tylko podejmowane decyzje. Bo w końcu to one kształtują przyszłość. Przynajmniej do tej chwili w to wierzyłem. Jednak teraz, gdy zobaczyłem Isabellę w przyciemnianej szybie mojego auta, zacząłem wierzyć w te pieprzone przeznaczenie. No bo dlaczego los postanowił by ze mnie zadrwić i postawić na mojej drodze tego Anioła? Sam tego nie rozumiem. 

Nie miałem oporów pokazywać przed nią kim jestem. Pokazałem jej jedną z moich twarzy. Twarz aroganckiego dupka, który liczy na szybki podryw i równie szybki seks na tylnych siedzeniach Mustanga, obitych czarną skórą. Isa tę twarz dość szybko rozgryzła. I ba! nawet pokazała pazurki. W jej przypadku rogi. Chociaż spodziewałem się, że kobieta o urodzie anielskiej, będzie delikatna. Skapituluje i się uroczo zarumieni. Tymczasem ona z Aniołem nie ma nic wspólnego. Bliżej jest jej do słodkiej kusicielki. Małej niepozornej Diablicy.

Dla mnie to nasze drugie spotkanie. Chociaż pierwsze oficjalne. Dla niej to nasz pierwszy raz. I postaram się zrobić wszystko, żeby na jednym razie nie zaprzestać. 

Isabella Cortese.

Wiem o niej niemalże wszystko. Można powiedzieć, że stała się moim uzależnieniem. Piętą Achillesową. Przez te dwa lata, zleciłem moim najlepszym ludziom, począwszy od informatyków- hakerów, kończąc na detektywach i szpiegach, którzy cały czas relacjonowali i niczym praca domowa, opisywali mi jej życie. Wszystko trafiało w moje ręce. I wszystko było na wagę złota. W bazie danych nie ma zbyt wiele informacji na jej temat. Prócz tego, że nazywa się Isabella Cortese, ma dwadzieścia lat i studiuje prawo na Uniwersytecie w Katanii oraz, że jej matką jest Anastasia Cortese, nie wiem o niej praktycznie nic. Gdy zleciłem detektywowi ustalić jej miejsce zamieszkania, dostałem je dopiero po miesiącu. 

W jej aktach nawet nie ma informacji o ojcu, dziadkach, czy innej dalszej, lub bliższej rodzinie.

Tak jakby nie istniała. Jakby była duchem. Kobietą zagadką. Z jej matką jest podobnie. Obie nie istnieją. Są zjawami. 

Przyglądałem jej się siedząc w Mustangu. Sama przyciemniana szyba niewiele ukazywała. A okulary w tym nie pomagały. Jednak widziałem jak przez jej twarz przemyka się szereg emocji, ze złością na czele, którą próbowała ukryć.

I nawet się nie zdziwiłem, gdy jako pierwsza zaatakowała. Sam bym zrobił podobnie. Tyle, że mając broń, którą włożyłem w schowek, to najprawdopodobniej rozjebałbym gościowi mózg, oddając kilka kulek. To i tak byłoby najlżejsze, co bym mu zrobił. 

-Wierzę ci. Diabeł, tak samo jak ty ma tylko piękny wygląd. Lecz charakter.- westchnęła. -Charakter ma kurewski. Podobnie jest z colą. Każdy ją kocha. Każdy ją uwielbia. Puszka jest piękna i co najważniejsze- zachęca. I wnętrze ma pyszne.

-No właśnie. Więc w czym problem Diabełku. Też mam pyszne wnętrze. -przerwałem jej. Nie rozumiałem do czego zmierzała.

-Grzecznie proszę żebyś się przymknął. -powiedziała podnosząc rękę.

-Ale…

-Ćśś…- znowu to samo.

Uniosłem ręce w geście poddania. Pierwszy raz, ktoś z zewnątrz mi przerwał i mnie uciszył. I jak się z tym czułem. Piekielnie źle. Ale Ona. Moja mała obsesja, mówi to takim władczym, a zarazem delikatnym głosem, że aż serce mięknie. Oprócz zmarłej matki, żyjącego ojca i siostry mającej dziesięć lat, nikt nigdy tak do mnie nie powiedział. Nie miał prawa. Nie mógł. Każdy wiedział, co się wtedy może stać. Wtedy mogą uwolnić Diabła, który ze świata ludzkiego zrobi istne Piekło, w którym wszystko zostanie spalone. Wszystko zamieni się w popiół i dym. Świat zostanie zniszczony, a ludzie poumierają.

Królowie Mafii: VINCENZO -Pierwszy StrzałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz