Rozdział 2

35 2 3
                                    

Tak minęły im im jeszcze 2 godziny lotu, śmiali się przez łzy, byli zdenerwowani, i obrzydzeni czy zazdrośni.
Kiedy w końcu zabrzmiał niespodziewany głos.

Witam tu kapitan lotu 62882, prosimy o spokój przed podaniem ważnej informacji.
Podczas następnych godzin lotu będzie trwać burza.
Jeśli ktoś ma fobię związana z dźwiękami bądź wyglądem burzy, zalecany jest sen lub wzięcie tabletek uspokajających.

W grupie przyjaciół tylko jedna osoba bała się burzy, panicznie bała się burzy.
Była to już wcześniej panikująca Cecile.
-Tatiana..
Dziewczyna obróciła się i ujrzała Williama trzymającego przerażoną dziewczynę.
-Will, Cecile boże...
-Żadne boże to tylko my - spojrzał ze złością na dziewczynę.
- Nie zmierzamy w dobrą stronę  - Nagle powiedział a z oczu Cecile wypłynęły pierwsze łzy.
- Jak to? - Dziewczyna badała ich wzrokiem myśląc, że żartują.
- Jak to nie?
- Od godziny lecimy na oceanem.
-Ale mieliśmy lecieć na oceanem.
-Ale teraz mieliśmy lądować.
-Ale miała być burza - warknęła z irytacją.
- A widzisz tu gdzieś burze? - nadal spokojnym głosem mówił Will.
-Faktycznie...
- Aron!
Aron spojrzał na nią jak na idiotkę.
- Czego Bagley?
- Eh, nie lecimy tam gdzie powinniśmy - tym razem to Cecile to oznajmiła.
-Gdzie reszta? - jako jedyny spytał o to Aron..
Reszta już wiedziała, wszyscy byli zaniepokojeni.
- Oni już wiedzą, i wiedzą, że to z kim lecimy to napewno nie ludzie.
-Jak mogli to nie być ludzie?
-Przecież dawno byśmy to zauważyli - dodał Aron.
-Normalnie, szepnął Will.- popatrzył przez okno samolotu - Żadnej burzy, a wogóle ktoś widział tu jakąkolwiek stewardesse?
-No nie - nagle powiedział Ryan.
- To świetnie, bo tak się składa że lecimy teraz parę metrów nad oceanem...
-Co?! - Krzyknęły naraz Cecile i Tatiana.
Byli przerażeni, a lecieli coraz niżej.
Niestety byli już za nisko, a samolot zanużył się w wodzie.
-Chyba tego nie przeżyj - Nie zdążył dokończyć bo uderzyli w coś czarnego.
Wszyscy mdleli.
Nikt się nie ruszał.
Wszędzie było czerwono, Kaya wyleciała poza siedzenie i uderzyła głową o podłogę, Nathan wydusił z siebie ostatni krzyk jednak był to bardziej jęk.
Musieli leżeć tam jeszcze parę godzin, ale najbardziej poszkodowana, Kaya obudziła się pierwsza.
Była sparaliżowana, nie mogła się ruszyć.
Prawdopodobnie złamała 2 ręce i nogę.
Gdzieś przy niej leżał Nathan, któremu nie stało się nic.
Kaya resztki sił poświęciła na kopnięcie go w nogę.
Chłopak się nie budził, dziewczyna patrzyła na to wszystko z łzami w oczach.
Spostrzegła że nie są pod wodą, ani w samolocie dopiero teraz.
Nagle gdzieś poruszył się jakiś krzak.
Czy tam byli ludzie?
Tam są ludzie, tam są ludzie! - pomyślała.
Faktycznie zza krzaków wyszła dziewczyna o niebieskich, długich włosach.
Była w czarnej bluzie i długich czarnych spodniach z kieszeniami po bokach.
- Mia Sheroy - powiedziała i podała jej ręke.l aby mogła wstać.
Dziewczyna nie spuszczała wzroku z Kayi.
- Kim jesteś? - Spytała.
-K...Ja...Em...Kaya
- Nazwisko. - warknęła.
Dziewczyna wiedząc że nic nie może zrobić odpowiedziała.
- L..aycros
-Kaya Laycros?
-Tak...- szepnęła.
Dziewczyna spojrzała na nią i pomogła jej usiąść.
- A twoi przyjaciele, którzy z resztą się budzą?
Faktycznie teraz wszyscy już patrzeli się na Mie i Kayie.
-Mia Sheyroy, chce wam pomóc, dotarliście tu samolotem prawda?
-Meh, już raczej stąd nie wylecieć, chyba, że pójdziecie ze mną.
- Tak dotarliśmy tu samolotem, i tak potrzebujemy pomocy- warknął Will.
-Ale wytłumaczysz nam dlaczego tu jest czerwone niebo? - wtrącił Aron.
-Może dlatego, że nie jesteście na ziemi?
- Co?
-Spokojnie, siedzę tu od 5 lat, jestem obeznana.
-Czy...czy my kiedyś z tąd wylecimy?
-Tak, potrzebowałam do tego więcej osób. - powiedziała uśmiechając się.
Nikt nie wiedział czy można było jej ufać.
-Słuchajcie jesteśmy w innej alternatywnej rzeczywistości, musimy stąd iść, niedługo się zjawią.
-Kto się zjawi..?
Kto się zjawi, to pytanie wyryło przerażenie na twarzach przyjaciół.
Chwilą przecież Layla się nie obudziła.
-Layla! - krzykneła Tatiana.
-Layla!? - Tym razem to Mia krzyknęła.
Layla się nie budziła, zapadła w śpiączke.
Teraz Tatiana patrzyła na tą mniej lubianą przyjaciółkę, wpatrywała się w nią nadal leżacą na ziemi.
-Musimy iść, ty blondasku weź ją na ręce.
- Ryan jestem, nie blądasek, panno niebieski krzak. - Chłopak uśmiechnął się sarkastycznie, na co dziewczyna odpowiedziała mu tym samym.
Ryan wziął Layle na ręce, była cała we krwi tak jak każdy z resztą.
-Ja wezmę Kayie, nie wygląda dobrze. - powiedział Nath.
- Ma złamane 2 ręce i nogę - warknęła Mia - Chyba nie będzie wyglądać dobrze, prawda?
I tak oto ruszyli ciemnym lasem.
Wokół nich ciążyła głucha cisza.
Jednak nagle stanęli.
- To oni - wyszeptała Mia pokazując na humanoida który stał obrócony tyłem do nich.
- A dokładniej jeden z nich, teraz się nie odzywajcie.
Dali radę, przeszli niezauważeni.
Dali radę.
Przeżyli.
Ryzykowali życiem, ona o tym wiedziała ale robiła to już nieraz.
Po godzinie drogi dotarli do ogromnej, kamiennej ściany.
-To tutaj, tutaj będziecie mieszkać, razem z nami.
-Nami? - Szepnęła pytająco Tatiana.
-Nami. - powiedziała Mia.
                **********************

Blood TripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz