1. Nie jestem już małą dziewczynką.

665 20 0
                                    

Kiedy moja mama i babcia zmarły, przez długi czas nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Minęło sporo czasu, zanim na nowo odnalazłam siebie. Teraz jest inaczej. Mam pięciu braci, którzy wiele dla mnie znaczą. Wiem, że, cokolwiek by się nie stało, zawsze mogę na nich liczyć.

Przez te lata wiele się wydarzyło. Kiedy poznałam ich jako piętnastolatka, nie byłam pewna czy kiedykolwiek dojdziemy do porozumienia. Jedyną osobą, która dawała mi nadzieję, był Will, a później Shane. Z nimi jako z jedynymi byłam w stanie prowadzić względnie normalne rozmowy. Nie bez powodu to właśnie Will od lat nosi miano mojego ulubionego brata. Dylan był taki... przerażający. Ale po tym jak dzieliliśmy ze sobą tak traumatyczne przeżycia w dzień przyjęcia zaręczynowego Vincenta i Grace coś się w nas zmieniło. Można by powiedzieć, że nawiązało się miedzy nami pewnego rodzaju porozumienie. On wiedział, co się stało. Był przy tym. I uratował mi życie. A przede wszystkim czułam, że mnie rozumie. Jeśli chodzi o Tony'ego, zawsze myślałam, że mnie nienawidzi. Zresztą nic w tym dziwnego, skoro tak się w stosunku do mnie zachowywał. Ale okazało się, że on po prostu taki był. W końcu, gdyby mnie nienawidził, za nic w świecie nie przyjąłby za mnie kulki, prawda? A Vincent? Wielce poważny, przerażający, najstarszy brat. Postrach Rezydencji Monetów. Trochę zbyt zimny i oschły, ale, kiedy przyjdzie co do czego, skoczy za tobą w ogień. Oczywiście o ile należysz do rodziny Monet.

Jest jeszcze Cam. Mój... ojciec. Myślałam, że mnie porzucił, ale on nie miał wyjścia. Od kilku lat odsiaduje wyrok w więzieniu, ale spotykamy się dosyć często. Kiedy go poznałam, nawet bym nie pomyślała, że stanie się dla mnie tak ważny.

Przez te wszystkie lata dowiedziałam się kilku ważnych rzeczy. Przede wszystkim tego, że, mimo iż nasza rodzina przeszła przez wiele trudności i na pewno nie jedno jeszcze się stanie, naszą największą siłą jest miłość. Każde z nas byłoby w stanie oddać za siebie życie.

Teraz, kiedy mam już dwadzieścia dwa lata, nie wyobrażam sobie życia bez nich. Po ukończeniu liceum, kiedy wyjechałam na studia do Barcelony, bardzo za nimi tęskniłam. W krytycznych momentach dzwoniłam do nich na kamerce i wtedy było lepiej. Oczywiście widujemy się tak często jak tylko jest to możliwe, ale studia, jakie wybrałam, wymagają ode mnie naprawdę sporo czasu. A raczej wymagały, bo napisałam dzisiaj swój ostatni egzamin i za dwa dni zakończenie roku akademickiego, który był już moim ostatnim. Dlatego, jeśli dobrze pójdzie, a myślę, że tak, to za dwa dni będę już pełnoprawnym lekarzem! Chłopcy nic o tym nie wiedzą, ale zaplanowałam przyjazd do domu od razu po uroczystości. Z tego powodu będę musiała lecieć publiczną linią lotniczą zamiast naszym prywatnym samolotem, ale zależy mi na tym, by zrobić im niespodziankę!

Mimo wszystko martwi mnie ich zachowanie. Tak jak mówiłam, znamy się już całkiem długo i wiem, kiedy coś jest nie tak. Nie widziałam ich już od kilku miesięcy, ale za każdym razem, kiedy rozmawiamy, czuje jakby coś było nie tak. A za każdym razem, kiedy tak się dzieje, sprawy te dotyczą Organizacji. Mimo iż jestem już dorosła i w moim odczuciu nie powinni trzymać mnie od tego z daleka, Vince podtrzymuje swoje stanowisko w tej kwestii. Według niego nie powinnam się w to mieszać. I może ma rację. Na pewno tak jest. Ale wolałabym wiedzieć, kiedy coś jest nie tak. Wtedy mogłabym się na to przygotować.

Ale cóż, dla moich braci nadal jestem małą dziewczynką, nastoletnią Hailie Monet. I to się już chyba nigdy nie zmieni.

Mimo mojej pełnoletności nadal sobie ze mnie żartują. 

Małe dziewczynki nie piją alkoholu, Hailie. 

Małe dziewczynki nie spotykają się z chłopakami. 

Małe dziewczynki nie chodzą na imprezy. 

Ale ja nie jestem już małą dziewczynką. 

I dlatego, jeśli coś się dzieje, chciałabym o tym wiedzieć. Tak po prostu. Nie wydaje mi się, żeby powiedzenie prawdy było takie trudne. Ale tak to już jest w mojej rodzinie. Jeśli oni mają przede mną sekrety, wszystko jest w porządku. Ale jeśli to ja coś przed nimi zataję, z miejsca zostaję wzywana na dywanik do Vincenta. Irytujące, aczkolwiek prawdziwe. Taka jest właśnie codzienność Hailie Monet. 

***

Wysiadłam z samolotu z uśmiechem na ustach. Jak ja tęskniłam za Pensylwanią! Może i Hiszpania była piękna i przede wszystkim ciepła, ale to tutaj jest mój dom. Nie ma nic lepszego niż powrót w rodzinne strony. Podczas gdy moi znajomi ze studiów cieszą się, że w końcu uwolnili się od rodziny, ja doceniam każdą najmniejszą chwilę spędzoną z najbliższymi. 

Przejazd z lotniska do rezydencji strasznie mi się ciągnął, ale, kiedy już byłam na miejscu, wysiadłam z taksówki, poczekałam aż kierowca poda mi walizkę i, ciągnąc ją za sobą, bez pukania do drzwi weszłam do środka. 

Zdziwiłam się, kiedy okazało się, że dom stoi pusty. Nie było śladu po żadnym z moich braci. Obeszłam cały budynek, nawet tą część, która kiedyś była dla mnie stanowczo zakazana, a teraz bez problemu mogłam do niej wchodzić. 

Westchnęłam zawiedziona, kierując się do swojego pokoju. Przez chwilę nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, bo nie tego się spodziewałam, ale w końcu wzięłam się za czytanie książki, o której myślałam już od dłuższego czasu, ale jakoś nigdy nie miałam na to czasu. 

Nie wiem, ile czasu minęło, zanim usłyszałam jakiś ruch na korytarzu, ale zdążyłam przeczytać już połowę książki. Od razu podniosłam się z fotela, na którym siedziałam i wyszłam na korytarz. Zobaczyłam tam bliźniaków, którzy szybkim krokiem szli do swoich pokojów. Spojrzeli na mnie zdziwieni. 

- Hailie!

- Co ty tu robisz?

- Wróciłam - odpowiedziałam, uśmiechając się do nich. 

Shane podszedł do mnie, przytulając mnie do siebie. Tony patrzył się na mnie obojętnym wzrokiem, ale i tak wiedziałam, że cieszy się z mojego przyjazdu. On po prostu nigdy tego nie okazywał. 

- Ale jak to, dziewczynko? - pytał Shane, kiedy już się ode mnie odsunął. Nadal stał blisko, ale już się nie przytulaliśmy. - Kiedy wróciłaś? I czemu nic nie mówiłaś? Odebralibyśmy cię z lotniska, przecież wiesz. 

- Chciałam zrobić wam niespodziankę, ale nikogo nie było w domu. Gdzie byliście? - spytałam podejrzliwie. To dziwne, że nagle wszyscy zniknęli. 

- Wiesz, Hailie... my... 

- O co chodzi?

- Shane - rzucił ostrzegawczo drugi z bliźniaków, a ja zrozumiałam, że naprawdę coś się dzieje i nie są to tylko moje wymysły. - Vince cię zabije jak jej powiesz. 

- Jak to Vince? - sapnęłam zirytowana. - Słuchajcie, albo mi powiecie albo...

- Albo co, dziewczynko? - przerwał mi Dylan, pojawiając się obok Tony'ego. - Co ty tutaj w ogóle robisz, co? Miałaś przyjechać za dwa tygodnie. 

- Skłamałam - rzuciłam tylko. - Tak samo jak wy cały czas okłamujecie mnie. 

- Nikt cię nie okłamuje - parsknął. 

- Shane się wygadał - powiedział Tony, patrząc ze złością na swojego brata. - Mówiłem, że jest głupi. 

- Sam jesteś głupi!

- To nie ja jej powiedziałem!

- Ty...

- Zamknijcie się! - przerwał im Dylan. - I powiedzcie, ile wie. 

Patrzyłam na nich, czując, że robi mi się coraz bardziej smutno. Znowu robili to samo. Okłamywali mnie. Rozmawiali tak jakbym wcale nie była obok. I, mimo że znamy się tyle lat i wydawałoby się, że traktują mnie już jak równą sobie, znowu czułam się jak mała Hailie, która o niczym nie wie. 

- Gdzie jest Will? - spytałam, wiedząc, że to od niego mam największą szanse dowiedzenia się czegokolwiek. 

- Nie interesuj się, mała Hailie - parsknął Dylan. Minę miał zaciętą i nie wyglądało na to, żeby miał zacząć ze mną współpracować. Westchnęłam tylko, posyłając mu zirytowane spojrzenie i, odwracając się do nich plecami, ruszyłam w kierunku schodów. Czy tego chcą czy nie, znajdę kogoś, kto powie mi, co się tu dzieje. 

Schronienie | Adrien Santan x Hailie Monet |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz