Siedziałam niespokojna na kanapie. Bez sensu wpatrywałam się, w jakiś kiczowaty horror, który akurat leciał w telewizji. Kiedy dochodziła północ, ktoś wtargnął do domu. Szybko zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do drzwi. Moim oczom ukazał się Mike, po cichu zamykający drzwi. Kiedy zobaczył mnie, lekko się speszył i szepnął:
- Jeszcze nie śpisz?
- A jak miałam zasnąć, kiedy siedziałam jak na szpilkach z obawy o ciebie?
- Nie musiałaś...Nic się nie stało przecież.
- Jak to nic!? Człowieku coś ty ze sobą zrobił!?- wykrzyknęłam, zauważając rozcięcie na jego łuku brwiowym, krwawiącą wargę i strużkę krwi sączącą się z jego nosa.
- Ciii. Obudzisz Bill'a.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co znów zrobiłeś? Znowu się biłeś?
- Nie. Agnes...to trudne do wytłumaczenia. Jak nadejdzie odpowiedni czas to ci to wsztstko wytłumaczę.
- No dobrze. Chodź do łazienki, przemyję ci te rany.- westchnęłam i poszłam z moim bratem do łazienki. Po przemyciu ran, rozległ się dzwonek mojego telefonu. Szybko pobiegłam do mojego pokoju, by odebrać. Kto, do jasnej cholery, dzwoniłby w środku nocy!? Oczywiście. Gdy spojrzałam na wyświetlacz, ukazał sie numer Beth. Odebrałam i spytałam o co chodzi i czemu dzwoni w środku nocy.
- Hej. Chodzi o to, że byłam w "Czarnej Ósemce".
- No i co?-spytałam znudzona.
- I ten nowy chłopak podobno chcę się z tobą spotkać.
- Skąd to wiesz?- niepokój w moim organizmie zaczął narastać.
- Słyszałam to od Jason'a. Miej sie na baczności. On coś knuje.
- No...dobrze.- odpowiedziałam przeciągle.- A któż to ten Jason?- uniosłam brwi.
- Ah...później ci opowiem. Poznałam go w jakimś klubie. Przystojny jest. I co najlepsze wydaje mi się, że ja jemu też się podobam.
- Dobrze. Dobranoc.- ziewnęłam przeciągle.
- Branoc.
Rzuciłam telefon na biurko i gdy podeszłam do okna, by spuścić żaluzje, ujrzałam czarną postać. Jej przenikliwe oczy, emanujące niebieskim światłem, wpatrywały się we mnie. Z mojego gardła nie mógł sie wydobyć żaden dźwięk. Byłam zbyt przerażona, by uciec czy krzyczeć, lecz jakaś siła przytrzymywała mnie, abym tam została. W końcu postać szybko zeskoczyła z okna mojej sypialni i znikła w mroku nocy. Stałam tak jeszcze przez minutę, może dwie, oszołomiona. W ogóle nie wiedziałam co to może znaczyć. Po co ten "ktoś" przyszedł mnie podglądać? I nagle przypomniałam sobie. Kartka! Na drzewie! Ubrałam szybko pierwsze lepsze szare dresy i zbiegłam na dół. Przy drzwiach założyłam trampki, lecz chwile później zmieniłam je na adidasy, tak jakbym miała uciekać. Wyszłam do ogrodu. Za dnia to miejsce jest piękne, niczym cud natury, lecz teraz wydawało się, że jest to jedna ze scen tego kiczowatego horroru. Założyłam kaptur i naciągnęłam rękawy bluzy. Podeszłam do wysokiej, strzelistej sosny. Obeszłam pień dookoła. Później obejrzałam się za siebie i na boki. Miałam wrażenie jakby ktoś mnie śledził. Wyciągnęłam rękę w stronę kartki, już pożółkłej. Mróz szczypał mnie w policzki i nos. Czułam jak palce mi drętwieją. Gdy wzięłam ową notatkę do ręki przeczytałam zdanie, które widać, że było napisane "na szybko" i niedbale.
- Nawet jeśli jesteś w domu, nie jesteś bezpieczna...- przeczytałam szeptem. Nagle zaczęłam krzyczeć, gdy zobaczyłam, że kartka, którą niecałą minutę trzymałam w dłoniach, zajęła sie ogniem. Wypuściłam zwęglony skrawek papieru z rąk. O dziwo moja skóra nie była przypalona. Znów stałam oniemiała. Otrząsnęłam się jednak szybko. "Pewnie to z przemęczenia"- pomyślałam. Wróciłam do domu i szybko zsunęłam buty. W moim pokoju szybko przebrałam sie w piżamę i położyłam się do łożka. Zastanawiałam się gdzie jest Mike...skoro tak krzyknęłam, musiał przecież to usłyszeć i jakoś zareagować...|×××|
Jak zwykle sorcia za błędy. Mam nadzieję, że się podoba ._. Gwiazdkujcie, komentujcie, i tak dalej, i tak dalej.
CZYTASZ
Milczące usta /ZAWIESZONE/
ParanormalAgnes miała trudne dzieciństwo, została sama z dwójką braci. W szkole ciągle jej dokuczają, a chłopacy mijają ją obojętnie. Ma tylko jedna przyjaciółkę- Beth, która ciągle szuka swojego księcia z bajki, umawiając się na randki z każdym przystojniaki...