Prolog

516 72 10
                                    



Poprawiłem włosy, uśmiechając się do lustra. Odepchnąłem się od umywalki, wychodząc z łazienki. Kolejny piątek, kolejny raz wymykam się na imprezę. Co miesiąc mój ojciec wyjeżdża, zostawiając  mnie na weekend, co ułatwia mi zabawę. Różowe włosy, soczewki kontaktowe innego koloru, inny styl. Mało kto by mnie od razu rozpoznał, ze względu na to, że na uniwerek chodzę w okularach, sweterkach i z ułożonymi włosami. Ostatnio spotkałem znajomego, to nawet nie wiedział, że to ja, co było bardzo zabawne.

Wyruszyłem z domu równo o dwudziestej pierwszej do znanego w okolicy klubu przyjaznemu tęczowym osóbkom. Zamówiłem taksówkę i podjechałem nią pod wejście główne. Wysiadłem z gracją i ruszyłem do wejścia. Po tylu razach, ile ja tam byłem, z ochroniarzem i częścią obsługi byłem na „ty", więc wpuścił mnie bez problemu. Wszedłem do gwarnego holu, a stamtąd prosto do baru.

Usiadłem przy blacie, uśmiechając się do Nicka. Ten tylko kiwnął głową, zaczynając przygotowywać mojego drinka. Od ponad roku tutaj przychodziłem, więc można było powiedzieć, że karta stałego klienta należała się mi. Oparłem się o rękę, rozglądając powoli po otoczeniu. Nie było jeszcze dużego tłumu, ale to była kwestia czasu. I tak udało mi się tutaj trafić przed czasem. Jeszcze, tylko żeby Louis był na czas, to będzie dobrze.

W pewnym momencie zaczęła grać muzyka, a na środek sceny wyszedł młody chłopak. Był skąpo ubrany, umalowany i z zadziornym uśmiechem rozpoczął swoje show. Jego taniec erotyczny był naprawdę dobry, sam myślałem kiedyś o takim zarobku, ale tata by mnie za to zabił.

Nagle poczułem szturchnięcie na ramieniu. Gdy się obejrzałem, zauważyłem mojego najlepszego kumpla.

— No nareszcie! Ileż można czekać! — zaśmiałem się, przybijając z nim piątkę. Nasze imprezy zaczynały się zawsze tak samo, a kończyły różnie. Jednak było warto.

— Sorki, trochę mi to zajęło — mruknął Louis i usiadł przy mnie.

— No tak, taki piękniś musi się wypindrzyć — dałem mu kuksańca w bok, na co się roześmiał. — To co zamawiamy? Dzisiaj jak dziewice czy rozpustnice?

— A weź, na razie mi starczy — prychnął i zamówił sobie drinka.

— Dziś mój ojczulek wyjechał, wiec mam dwa dni spokoju — odparłem, uśmiechając się szeroko. Louis był jedyną osobą, która widziała mnie w innym wydaniu, na co dzień. Zawsze śmiał się z tego, że bawię się w Hannah Montana, ale po prostu mi się nie chciało kłócić z ojcem. Nie jest kolorowo, kiedy masz ojca policjanta.

— Uuuu, to może nawet dzisiaj weźmiesz kogoś na nockę, co? — mrugnął do mnie jednym okiem, a ja zarumieniłem się obficie. Oczywiście, zawsze marzyłem o tym, aby w końcu z kimś uprawiać dziki seks, ale zawsze kończyło się tylko na samozadowoleniu przy oglądaniu pornosa. Nigdy nie poszedłem dalej, nie miałem dobrej okazji.

— Wiesz przecież, że to musi być coś więcej niż seks — mruknąłem niemrawo.

— Oj przestań! — machnął ręką. Jedynie pokręciłem głową, poprawiając swoje włosy.

— Poza tym, nie będę obcych sprowadzał do domu, to byłby przesądzony wyrok na moim istnieniu — westchnąłem, popijając swojego drinka.

— No! Jeszcze jakaś sąsiadka by Cię podkablowała. Że też masz same rupiecie za ścianami — prychnął, biorąc łyka drinka. — Ej, dobry. Zamówiłem nowość — uśmiechnął się do siebie.

— No widzisz, jaki ty genialny — parsknąłem, kręcąc głową i po raz kolejny rozglądając się po całym pomieszczeniu.

Moją uwagę przykuł wysoki brunet, stojący obok chłopaka o egzotycznej urodzie, który opierał się o ścianę. Obaj obserwowali występ chłopaka na scenie. Sam także w końcu zwróciłem ku niemu wzrok.

Można powiedzieć, że było na czym zawiesić oko. Jednak niedługo utrzymałem swój wzrok na nim, ze względu na barmana, a zarazem mojego znajomego, który właśnie zrobił mi kolejnego drinka. Wiedział, czego potrzebuję po ciężkim tygodniu, a nawet miesiącu nauki.

Upiłem zadowolony łyka i wdałem się w rozmowę z Louisem. W pewnym momencie podszedł do nas ktoś nieznajomy i nachalnie zaczął się do mnie przystawiać, wyjeżdżając z niemoralnymi propozycjami nawet w trójkącie. Brzydzą mnie tacy faceci.

— Spieprzaj gościu, okej? — warknąłem. Miałem go dość.

— Zawsze dostaję to, co chcę. Jeszcze zobaczysz — burknął i odszedł w sobie znanym kierunku.

Spojrzałem na Louisa, a ten wybuchł śmiechem, po czym dołączyłem do niego. Tacy ludzie często się zdarzali. A tym bardziej tacy co dużo mówią, a mało robią. To było tu na porządku dziennym.

Po kilku drinkach w końcu musiałem skorzystać z toalety. Mruknąłem tylko do towarzysza, że idę do kibla i ruszyłem w jego kierunku. Nie spodziewałem się, że ktoś ruszy za mną. I nie będzie to miłe spotkanie.

Po wszystkim, gdy wyszedłem z kabiny umyć ręce, poczułem na sobie czyjś wzrok. To nie był dobry znak. Spojrzałem w lustro i zauważyłem tego idiotę, co przystawiał się do mnie przy barze. Jeszcze tylko brakuje, by jakiś buc mnie prześladował, a co gorsza zakłócał mi spokój, kiedy najbardziej tego potrzebuję.

— Mówiłem, że dostaję to, co chcę — uśmiechnął się podejrzanie, po czym złapał mnie za nadgarstek i popchnął na ścianę. Dłonie przytrzymał mi nad głową, a drugą ręką zaczął działać na moim kroczu.

— Chyba Cię pojebało! — warknąłem, próbując się wydostać z jego okropnego dotyku. Jak ja nie lubiłem takich sytuacji. Była to już trzecia, od kiedy tu zacząłem przychodzić. Jednak dzięki temu, że ojciec wysłał mnie na lekcje samoobrony, nie byłem bezbronny. Usłyszałem, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Zauważyłem kątem oka dwie bujne fryzury. Dobrze będę miał świadków. — pomyślałem, kopiąc napastnika w krocze, dzięki czemu się odsunął.

— Ty kurwo! — chciał się zamachnąć, przez co wzbudził zainteresowanie tej dwójki. Chyba chcieli już podejść, ale się wstrzymali. Podciąłem mu nogi, przez co upadł na ziemię, uderzając głową o podłogę i tracąc przytomność.

— Ja tylko się broniłem — powiedziałem, wstając z klęczek i patrząc na osoby przede mną. Cholera to ci bruneci z wcześniej.

Obaj patrzyli na mnie ze zdziwieniem, aż w końcu jeden z nich prychnął śmiechem.

— W takim ciałku tyle siły? Jestem pod wrażeniem — mruknął wyższy i podszedł do mnie. — Jestem Liam, a tamten to Zayn — chwycił moją dłoń i ją ucałował.

— Zrobiłeś na nas duże wrażenie — podszedł do nas drugi. — Może dasz się zaprosić na parkiet? — wyciągnął dłoń w moją stronę. — Shall we dance? — zacytował tytuł filmu.

Spojrzałem na nich. Cóż, byli onieśmielający.

— Em. No nie wiem... — odparłem i lekko popchnąłem typa do tyłu, by moc przejść. — Tylko dokończę drinka i w sumie będę mógł do was dołączyć — uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na niego zadowolony.

— Będziemy czekać — mruknęli jednocześnie i wyszli z toalety. Sam także wróciłem do Louisa i opowiedziałem mu całą sytuację. Ten tylko z niej się zaśmiał i życzył mi powodzenia, którego ja sam sobie życzyłem.

Dopiłem drinka i wstałem, rozglądając się. Stali przy jednej z kolumn, wpatrzeni we mnie. Jak łowcy w swoją ofiarę. I tak się trochę czułem. Podszedłem do nich i podałem każdemu z nich swoją dłoń. Zaciągnęli mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Nasze ciała ocierające się o siebie, ich dłonie delikatnie krążące po moim ciele, ale bez nachalnego dotyku. To było bardzo dobre.

***

Także moi drodzy zaczynamy! Cieszę się, że was tutaj tyle jest❤️

Mam nadzieje, że zostaniecie na dłużej ❤️

dangerous triangle - ziallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz