-13.1-

278 17 20
                                    

Powroty do pracy bywają ciężkie, zwłaszcza po urlopie. Na szczęście Taehyung miał swojego rodzaju wprowadzenie do powrotu dzięki temu dyżurowi pod telefonem. Dzięki temu w szpitalu był tylko dwa razy, raz na nagłą konsultację, a potem pod koniec dyżuru jeszcze raz, ponieważ ta sama pacjentka wymagała nagłej operacji, której żaden stażysta nie umiał, a tym bardziej nie mógł przeprowadzić sam.

Pacjentkę finalnie udało się uratować, a po tym jak Tae wrócił do męża i jak zasnęli przy sobie, przyszedł czas na prawdziwy powrót.

Taehyung został obudzony przez Kooka następnego dnia o 5 nad ranem buziakami na całej twarzy. Na 6 zaczynał mu się dyżur w szpitalu.

— Dzień dobry, zrobiłem śniadanie — szepnął Jungkook, nie chcąc wyrywać Tae brutalnie ze snu.

— Mhm, już idę — mruknął Tae, od razu siadając.

Przetarł swoją twarz, zgarniając swoje długie, potargane włosy z twarzy i całując usta Kooka, który po tym podniósł się z łóżka i poszedł do stołu. Za to Tae po dwóch kolejnych sekundach porannego dylematu, podniósł się i podreptał w kierunku stołu.

— Chyba już nigdy więcej nie wezmę wolnego. Wstawanie po nim do pracy to jakiś koszmar — mruknął, jeszcze raz odgarniając włosy, a po chwili zauważył, że obok jego talerza, leży przepaska, którą zawsze zakładał na głowę rano. — Jesteś złotem, dziękuję — powiedział do swojego męża, kiedy już założył opaskę na włosy, ponieważ wiedział, że to on mu ją tu położył.

— Co ty nie powiesz — zaśmiał się Jungkook i przysunął kubek z kawą w stronę Tae. — Ja tam lubię brać sobie wolne. Bez tego mam wrażenie, że bym zwariował.

— Łatwo ci mówić, sam sobie jesteś szefem. Ja chodzę tam z wyższego rozkazu.

Taehyung miał swoje policzki wypchane bułeczką, kiedy powiedział to, jednocześnie spoglądając na Jungkooka. Jungkook był absolutnie zakochany w tych policzkach, wydętych ustach i dużych oczach wpatrzonych w niego.

— Nie mów z pełną buzią — upomniał go Kook, samemu popijając swoją herbatę.

— Dobrze, tato — mruknął Tae, uśmiechając się jednym kącikiem ust.

Obaj uśmiechali się, ponieważ przez tą krótką wymianę zdań w ich umysłach pojawiło się kilka myśli dotyczących ich życia łóżkowego. Żaden z nich nic nie powiedział, ale gdy spojrzeli na siebie, zaśmiali się jedynie i wrócili do śniadania.

Pół godziny później Taehyung był już w pełni ubrany i gotowy do wyjścia.

— Jeszcze raz, o której jest wielkie otwarcie?

— 18:30 — powiedział Kook, wsuwając dłonie w kieszenie dresów, które robiły mu za piżamę. — Wtedy planujemy przeciąć tą symboliczną wstęgę.

— Kończę dyżur o 18, będę najszybciej jak tylko dam radę, dobrze? — Taehyung stanął przed swoim ukochanym i ujął jego policzki. — Musisz się ogolić, ułóż włosy na bok, bo wtedy wyglądasz poważniej i nie zakładaj krawatu, okej? Krawaty odstraszają, a jak zostawisz samą koszulę, najlepiej z jednym guzikiem rozpiętym od góry, to wszyscy będą wiedzieć, że będziesz fajnym szefem.

— Tak mówisz? — zaśmiał się Jungkook i chwycił biodra swojego męża, przysuwając go do siebie. — Coś jeszcze?

Taehyung pochylił się, z uśmiechem łącząc ich usta w krótkim pocałunku.

— Nie stresuj się tak. Uśmiechaj się i głowa do góry. A ja postaram się zdążyć.

— Postaraj się dotrzeć bezpiecznie — naprostował jego słowa Kook, jeszcze raz go całując, a już po chwili Taehyung był w drodze do szpitala.

New York 뉴욕 // taekook ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz