-1-

110 6 13
                                    

Aylin maszerowała korytarzami Widmowej Wyspy. Tradycyjnie żuła gumę, dłonie trzymała w kieszeniach. Jasne włosy spięła w kucyka, a oczy zakryła ciemnymi okularami przeciwsłonecznymi, mimo że w jej miejscu zamieszkania było już wystarczająco ciemno.

W pewnym momencie dziewczyna kątem oka przyuważyła, jak z korytarza obok wychodzi wysoki, rudowłosy mężczyzna. Richard (bo tak się nazywał) był dawnym członkiem Stowarzyszenia Gwiazdy Wieczornej. Kiedy Sfinks zakończył jego działalność, mężczyzna przez jakiś czas podróżował po magicznym świecie, aż w końcu wylądował w miejscu przebywania Podkróla. Chyba nie był zbyt zachwycony obecnym zajęciem, ale za bardzo bał się władcy nieumarłych, żeby się mu sprzeciwiać, więc chcąc nie chcąc był zmuszony pomagać Ronodinowi.

— Kolejne listy? — zagadnęła Aylin, zerkając na niewielki stos papierów, który mężczyzna trzymał w dłoni.

— A jak myślisz? — mruknął Richard. Za dziewczyną od początku nie przepadał, właściwie nawet nie było wiadome dlaczego.

— Mogę je wziąć. I tak zmierzam w tamtym kierunku. — kobieta wyciągnęła rękę po papiery, które trzymał towarzysz.

— To nie jest konieczne. — mężczyzna odsunął listy od Aylin, posyłając jej równocześnie nieprzyjazne spojrzenie. Dziewczyna przewróciła oczami.

— Nie przesadzaj. Będziesz miał więcej czasu dla siebie. — wyrwała mu stos papierów i ruszyła przed siebie, ignorując protesty Richarda. Najprawdopodobniej właśnie ta ignorancja była powodem jego niechęci w stosunku do Aylin.

Dziewczyna, idąc korytarzem, przejrzała na szybko listy. Na pierwszy rzut oka wyglądały tak samo jak wszystkie inne listy, które dochodziły na Widmową Wyspę.

Po chwili Aylin dotarła do pokoju Ronodina i, tak jak przypuszczała, nie zastała w nim przyjaciela. Zamknęła drzwi i ruszyła ponownie korytarzem. Po drodze minęła parę widm i ożywieńca, a tuż przy bibliotece natknęła się na licza, który posłał jej niezbyt przyjazne spojrzenie. Zignorowała to i uchyliła drzwi. Biblioteka była pogrążona w ciemności. Jedynie tuż przy ścianie po prawej stronie na stoliku stała niewielka świeca, rzucająca niewielkie światło wokół. Tuż obok na fotelu siedział Ronodin, zajęty czytaniem jakiejś książki. Na stoliku stał jeszcze czarny kubek z najpewniej herbatą, która już pewnie od dawna była chłodna.

Dziewczyna wkroczyła do pomieszczenia i puściła drzwi. Tak jak się spodziewała, zamknęły się one z głośnym hukiem. Mroczny jednorożec wzdrygnął się, potrącając ramieniem stolik, przez co z kubka wylała się odrobina napoju.

— Aylin, nie mogłabyś chociaż raz wejść normalnie? — rzucił z wyraźną pretensją w głosie.

— Nie — odpowiedziała, zajmując miejsce w fotelu naprzeciwko przyjaciela. — Przyszły kolejne listy.

Ronodin rzucił jej pobłażliwe spojrzenie.

— Serio? Znowu zabrałaś je Richardowi i nie pozwoliłaś mu wypełnić jego obowiązków?

Aylin prychnęła.

— Nie udawaj, że cię to obchodzi. Oboje dobrze wiemy, że za nim nie przepadasz. — dziewczyna zerknęła na okładkę książki, którą właśnie zamknął i odłożył na stolik jej towarzysz. Kolejny kryminał Agathy Christie. Kobieta znała Ronodina już od naprawdę wielu lat, ale nadal nie potrafiła zrozumieć jego zamiłowania do śmiertelników. Potrafił całymi dniami czytać napisane przez nich książki, spędzać czas w ich miastach i robić masę innych związanych z nimi rzeczy, o których dziewczyna nie miała ochoty dowiadywać się więcej.

— Coś interesującego? — Ronodin zignorował wypowiedzieć przyjaciółki. Wskazał na trzymane przez nią koperty, usiadł wygodniej na fotelu i wziął łyk zimnej herbaty.

Middle of darkness | FablehavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz