Ronodin poprawił kołnierzyk swojej koszuli i przejrzał się w lustrze. Wyglądał idealnie, zresztą jak zawsze. Było to głównie zasługą czarnej koszuli ze złotymi zdobieniami, którą przez dobre dziesięć minut wygrzebywał z szafy. Owa koszula była jedną z jego ulubionych, jednak przeleżała na dnie szafy przywalona innymi ubraniami dobre parę lat. Była zbyt elegancka i mężczyzna za bardzo ją lubił, by paradować w niej codziennie po Widmowej Wyspie, narażając ją tym samym na zniszczenie, a siebie samego na drwiące uwagi Aylin.
- A ty gdzie się tak stroisz jak szczur na otwarcie kanału? - o wilku mowa. Mroczny jednorożec zerknął w lustrze na sylwetkę dziewczyny. Opierała się o framugę drzwi i z drwiną obserwowała przyjaciela. Sama była ubrana w szary dres, a włosy spięła w niechlujnego koka. Ręce założyła na piersi. Osoba jej nie znająca mogłaby pomyśleć, że jest całkowicie zwyczajna i mogłaby spróbować nawiązać z nią znajomość. Cóż, najpewniej skończyłoby się to dla tej osoby jakąś klątwą czy innym dziadostwem. Ronodin sam się o tym przekonał na początku ich znajomości, kiedy próbowała go zabić, wlewając mu truciznę domowej roboty do herbaty.
- Na spotkanie z naszym cudnym księciem. Ty też powinnaś się ogarnąć. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze i nie powinnaś pokazywać się w dresach - stwierdził mroczny jednorożec. W odpowiedzi usłyszał prychnięcie.
- Nie idę z tobą - oznajmiła Aylin tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
Ronodin zaskoczony odwrócił się, żeby patrzeć prosto na wiedźmę.
- Jak to? Przecież ostatnio sama marudziłaś na nudę.
- Z chęcią bym się z tobą wybrała, choćby po to, żeby zwędzić jakiś świecznik czy coś takiego. - Ronodin przewrócił oczami. Dziewczyna zawsze lubiła kraść rzeczy z różnych miejsc, żeby później je jakoś zakląć eliksirami, w wyniku czego właściciele odzyskiwali swoje przedmioty, ale chodzące albo próbujące ich zabić. - Ale Podkról wysłał mnie na zadanie. Znowu. Wiesz, to w ramach czynszu. - dziewczyna zrobiła cudzysłów w powietrzu. - Nie rozumiem, dlaczego co roku muszę zdobywać jakieś artefakty dla niego, żeby mnie nie wywalił z Widmowej Wyspy, a ty sobie siedzisz jak gdyby nigdy nic i popijasz herbatkę. To jest cholernie niesprawdliwe.
- Jakby ciebie w ogóle obchodziło, co jest sprawidliwe, a co nie - mruknął Ronodin, odwracając się z powrotem do lustra. Zaczął zapinać guziki przy rękawach. - Zresztą, to chyba logiczne, że skoro jestem byłym Królem Wróżek, jestem od ciebie lepszy i należy mi się lepsze traktowanie.
Spojrzenie, które posłała w jego stronę Aylin, mogłoby zabić, ale on tylko lekko się uśmiechnął. Nie miała przy sobie żadnych książek czy innych przedmiotów, którymi mogłaby w niego rzucić, więc czuł się względnie bezpiecznie. Względnie, bo nie wiadomo było, co wiedźmie wpadnie do głowy.
Dziewczyna po chwili ponownie prychnęła, odwróciła się i wymaszerowała z pokoju. Ronodin przez chwilę wpatrywał się w lustrze w miejsce, w którym stała, po czym przeczesał dłonią ciemne włosy i także opuścił pomieszczenie. Przyszła pora na wizytę.
~🖤~
Wysokie wieże zamku piętrzyły się przed Ronodinem. Mężczyzna stał na skraju lasu i z uwagą przypatrywał się strukturze budowli. Tak jak to było napisane w książce, którą znalazł, była zbudowana z białego kamienia. Przed wejściem płynęła szeroka rzeka, uniemożliwiająca dostanie się potencjalnym wrogom. Całe to miejsce było tak przesiąknięte dobrą magią, że aż robiło mu się niedobrze. Nawet w Królestwie Wróżek nie odczuwał aż tak bardzo magii Źródła jak tutaj. Gdyby tylko mógł, trzymałby się jak najdalej od tego królestwa, ale chciał się dowiedzieć, czego chciał od niego książę Peter (jak już oficjalnie z Aylin ochrzcili Pitagorasa, oczywiście bez jego wiedzy). Miał przeczucie, że będzie to dla niego korzystne.
CZYTASZ
Middle of darkness | Fablehaven
Hayran Kurgu„- Mogę wiedzieć, dlaczego aż tydzień musiałem czekać na ratunek? - Ronodin przerwał ciszę. Przeciągnął się, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. - Najwięcej problemów sprawiło mi ogarnięcie, gdzie cię wcięło - odparła dziewczyna, chowając kartkę i...