Rozdział 1

11 1 0
                                    

Byliśmy na dworcu, ale wszystkie pociągi zostały wycofane lub przejęło je wojsko. Mój brat podjął decyzję, że pójdziemy na piechotę. Chciał się już zaciągnąć, ale wybiłam mu to z głowy. Był moim i Franka teraz jedynym opiekunem, póki nie znajdziemy jakoś rodziców. 

Początkowo rozmawiałam z przyjacielem, aby odciągnąć mu myśli od straty matki i siostry, ale rozmowa się nie kleiła. Nie narzekaliśmy, a nawet ciągnęliśmy czasem wózki z dziećmi tym, którzy sami nie mieli sił. Ludzie mieli przerażone oczy i wszyscy tylko się pytali. Wierzyliśmy, że wojna potrwa 2 tygodnie, przecież Francja i Wielka Brytania nasi sojusznicy mieli nam pomoc. Zaatakują Hitlera od drugiej strony, tak twierdził Romek i on wtedy szybko się podda. 

W miarę jak czas mijał, a my nadal szliśmy w kierunku Warszawy, rozpaczliwie staraliśmy się utrzymać nadzieję na szybkie zakończenie wojny. Wierzyliśmy, że naszym sojusznikom uda się powstrzymać Hitlera i przywrócić pokój. Ale im dłużej trwał nasz marsz, tym bardziej stawaliśmy się świadomi okrucieństwa i bezwzględności wojny.

Wśród tłumu ludzi, którzy także podążali w kierunku Warszawy, dostrzegłam twarze pełne znużenia i strachu. Były to twarze ludzi, którzy zostawili swoje domy, rodzinne miasta i próbowali znaleźć schronienie przed nadciągającym zagrożeniem. Wiele rodzin było rozdzielonych, a dzieci trzymały się za ręce, szukając pocieszenia i bezpieczeństwa w tej beznadziejnej sytuacji.

Franek, Romek i ja kontynuowaliśmy naszą wędrówkę, coraz bardziej zdeterminowani, aby dotrzeć do Warszawy i znaleźć jakiekolwiek schronienie. Nasze nogi były zmęczone, a nasze ciała wyziębione po wielu godzinach marszu. Ale nie mogliśmy się zatrzymać. Przezwyciężając zmęczenie i strach, trzymaliśmy się razem, wspierając się nawzajem.

Czasem nasze rozmowy były pełne smutku i nostalgii za tym, co straciliśmy. Wspominaliśmy nasze rodziny, nasze ulubione miejsca, nasze bezpieczne i szczęśliwe czasy sprzed wojny. Ale staraliśmy się również odnajdywać iskry nadziei w naszych słowach, obiecując sobie, że przetrwamy i odnajdziemy naszych bliskich.

Wierzyliśmy, że Warszawa, nasze stolica, nasze miasto, zapewni nam schronienie i ochronę przed wojennym chaosem. Mimo naszej młodości poczuliśmy się odpowiedzialni za naszą przyszłość i przyszłość naszych bliskich. Nie mogliśmy pozwolić, aby wojna zniszczyła nas całkowicie.

W ciszy i ciemności nocy kontynuowaliśmy naszą wędrówkę, z dala od rodzinnego domu, poszukując nadziei na nowe życie, na bezpieczeństwo i na odnalezienie naszych rodziców.


Po 6 godzinach marszu Romek spojrzał na nas zdecydowanym spojrzeniem, zdejmując z naszych plecaków tobołki, które nosiliśmy przez całą naszą wędrówkę. Zdawał sobie sprawę, że potrzebujemy odpoczynku i musimy znaleźć jakieś schronienie na noc.

- Musimy znaleźć miejsce, gdzie możemy spędzić noc i odpocząć. - powiedział, przyglądając się okolicy.Franek skinął głową ze zrozumieniem, zgadzając się z nim. Nasze ciała były wyczerpane po wielogodzinnym marszu, a rosnące zmęczenie stawało się coraz bardziej odczuwalne.

- Może powinniśmy poszukać jakiejś wsi w pobliżu, gdzie moglibyśmy poprosić o schronienie na noc. - zaproponował Franek, próbując odnaleźć jakiekolwiek oznaki cywilizacji wokół nas.Mój brat spojrzał na nasze zmęczone twarze i potaknął.

- Dobrze, spróbujmy odnaleźć jakąś wioskę. Musimy zapytać ludzi o schronienie i jedzenie. Nie możemy kontynuować dłużej w takim stanie. - powiedział, a w jego głosie było słychać determinację.

Razem ruszyliśmy naprzód, przemierzając ostatnie odcinki pola przed potencjalną wsią. Nasze nogi drżały, ale nasza determinacja i pragnienie znalezienia bezpiecznego miejsca napędzały nas do przodu.

Po pewnym czasie zauważyliśmy w oddali światełka, które zapowiadały obecność jakiegoś osiedla. Nasze serca zaczęły bić mocniej, czując nadzieję na znalezienie schronienia i pomocy.Z ostatecznym wysiłkiem dotarliśmy do wsi. Przyjęło nas kilka domów, otoczone ciszą i spokojem. Powoli zbliżyliśmy się do jednego z nich i zapukaliśmy do drzwi, pełni nadziei na pomoc i schronienie na tę nocną porę.

- Niech będzie pochwalony, pani. - przywitałam się grzecznie, stojąc przed gospodynią w chuście na głowie, która otworzyła nam drzwi. 

- Witajcie, co was tu przywiodło o takiej późnej porze? - odpowiedziała gospodyni, przyglądając się nam uważnie.

- Szukamy schronienia na noc i może jakiejś strawy w zamian za pracę. Pochodzimy z daleka i potrzebujemy pomocy. - wyjaśniłam, starała się być uprzejma.

Gospodyni przyjrzała się nam jeszcze dokładniej, oceniając naszą sytuację.- W takiej sytuacji, to dobra robota, że do mnie trafiliście. Mam jeszcze trochę miejsca i jedzenie dla tych, co w potrzebie. Władam też jednym łóżkiem, gdzie moglibyście przespać noc. Ale za pracą musicie zapracować na swoje jedzenie. - odparła, pokazując nam drzwi do środka.

Byłam wdzięczna za jej życzliwość i możliwość spędzenia nocy w ciepłym pomieszczeniu. Wzięliśmy swoje tobołki i poszliśmy za nią do środka.- Dziękujemy z całego serca, pani. Będziemy pracować z całym zaangażowaniem. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy, czując ulgę po trudach długiej wędrówki.
Gospodyni spojrzała na nas z uśmiechem i skierowała nas do stołu.- No to usiądźcie, czym prędzej zacznijcie jeść. A potem dam wam jakieś zadanie do wykonania, żebyście mieli na coś do jedzenia na jutro. - powiedziała, serdecznie nas zachęcając.Ciesząc się z perspektywy ciepłego posiłku i miejsca do odpoczynku, usiadłam przy stole wraz z Romkiem i Frankiem. Nasze brzuchy burczały z głodu, a jedzenie przed nami wyglądało obłędnie.

- O rany, ależ to wygląda smakowicie! - wykrzyknęłam, nie mogąc powstrzymać się przed rozpoczęciem jedzenia.Starsza kobieta spojrzała na nas z zadowoleniem.- No, smacznego wam życzę. Jedzcie i nabierzcie sił, bo jutro będziecie mieli robotę do zrobienia. - powiedziała z uśmiechem, zostawiając nas samych przy stole.

Podczas posiłku czułam, jak siły powoli powracają do mojego zmęczonego ciała. Byłam wdzięczna za gościnność gospodyni i wiedziałam, że będę musiała się postarać, aby wynagrodzić jej życzliwość.

Po zakończonym posiłku zgłosiliśmy gotowość do pracy. Kobieta poprowadziła nas do stodoły, gdzie czekało wiele zadań do wykonania.- No to do roboty! Musimy przetrzeć kozy, zwinąć siano i jeszcze wiele innych rzeczy. Ale po wykonaniu tych prac, dostaniecie porządne śniadanie na jutro. - oznajmiła, pokazując nam co mamy do zrobienia.

Przystąpiliśmy do pracy z zaangażowaniem i determinacją. Wiedzieliśmy, że musimy wykazać się solidnością, aby zasłużyć na dalszą pomoc i gościnność gospodyni.
Chłopcy wzięli się za siano, a mi przypadły kozy. Nie miałam z tym większych problemów na samym początku, ale kiedy weszłam do zagrody, to zwierzaki pobiegły w drugi koniec. Ruszyłam do nich, to one w drugą. Romek i Franek zauważyli, że ganiam za nimi i zaczęli się cicho śmiać i żartować. Zrobiłam się przez to, cała czerwona na twarzy. 


- Oho, Elka w pogoni za kozami! - zaśmiał się Romek, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem.

- Niech mnie chłopcy nie prowokują! Kozie nie chcą! - odpowiedziałam, próbując ukryć swój zażenowanie.

Franek dołączył do żartów.- Musisz je złapać, Elka! Pokaż im, kto tu rządzi! - rzekł, podkręcając atmosferę.

Pobiegłam za kozami w końcu w jednym kierunku. Skakały, beczały i sprawiały, że moje pościgi były dość nieudolne. W pewnym momencie jednak udało mi się je zaskoczyć i z chwilą sprytnego ruchu zacząłem otaczać jedną z nich. Złapałam ją wreszcie za obrożę i odetchnęłam z ulgą.

- No i masz! Elka pokazała kozom, co potrafi! - Romek śmiał się coraz bardziej.

- No dobra, dobra, już się śmiejcie. Przyznaję, że te kozy mają większy spryt, niż się wydawało. - odpowiedziałam, wciąż lekko zadyszana.

Wszyscy wróciliśmy do pracy, ale atmosfera stała się bardziej swobodna. Mimo zmęczenia i trudu udało nam się wywołać uśmiech na twarzach.

- Elka, przynieś to siano do stajni, a my skończymy resztę. - zaproponował mój brat, nadal się uśmiechając.

Przyjęłam propozycję, a wraz z koźlęciem na ramionach, przeniosłam siano do stajni. Wróciłam z uśmiechem na twarzy, gotowa do kolejnych zadań.

- To teraz chyba spać. - przeciągnęłam się i spojrzałam na przyjaciela i brata. Nie przeszkadzałoby, nawet gdybyśmy mieli spać na jednym łóżku. Ufałam bratu i Frankowi, ale konserwatywna gospodyni niekoniecznie, kiedy weszliśmy do izby, podparła się pod boki i powiedziała.

- Dwie chłopców i dziewczyna, nie będziecie spać na jednym łóżku. Mam dla was porządne posłanie na podłodze. Przygotuję wam koce i poduszki. - oznajmiła sucho.

Zerknęłam na chłopców, a następnie odwróciłam wzrok z lekkim zawodem. Chociaż cieszyłam się, że nie musimy spać na gołej ziemi, to nadal tęskniłam za komfortem swojego własnego łóżka.

- Dziękujemy, pani. To dla nas w porządku. - odpowiedziałam grzecznie, starając się ukryć moje lekkie rozczarowanie.

Gospodyni przygotowała nam miejsce do spania na podłodze. Położyła koce i poduszki, abyśmy mieli trochę wygody. Chociaż nie było to tak komfortowe jak nasze łóżka w domu, to wiedziałam, że musimy się dostosować do nowych warunków.

Romek, Franek i ja położyliśmy się obok siebie. Czułam ciepło ich bliskości i to dawało mi pewien poczucie bezpieczeństwa w tym nieznanych nam miejscu.

- Elka, nie martw się. Jutro będzie lepiej. Przecież tylko na chwilę jesteśmy tutaj. Potem wrócimy do domu. - powiedział Romek, delikatnie głaszcząc moje włosy.

Przytuliłam się do brata, czując jego wsparcie. Wiedziałam, że muszę być silna i nie załamywać się przed nim. Chociaż tęskniłam za naszymi rodzicami, miałam nadzieję, że szybko ich odnajdziemy i wrócimy do normalności.

- Masz rację, Romek. Będzie lepiej. Trzymajmy się razem i wspierajmy nawzajem. Wszystko będzie dobrze. - odparłam, starając się przekazać mu spokój i nadzieję.

Cisza zapanowała w izbie, a ja powoli zamykałam oczy, oddając się w ręce snu. Wiedziałam, że przed nami nowe wyzwania i trudności, ale też nadzieja na lepsze jutro.

Wtuliłam się w brata i zasnęłam umęczona trudem wędrówki, a raczej ucieczki. Nie wiedziałam, że chłopcy nie śpią i cicho rozmawiają o tym, co będzie. Nie miałam pojęcia, że Romek też chce już zapisać się do rezerwy. 


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 06, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Latający wiewiórWhere stories live. Discover now