Rozdział 3

22 2 0
                                    

Avery
  Miałam mieć dzisiaj pierwszy trening. Miał się zacząć o 14, ja wstałam o 12.39. Spanie to moje hobby. Gdyby spanie nie istniało, uważam że też bym nie istniała. Gdy się obudziłam, pierwsze co ujrzałam, to oczywiście plakat Eminema. Patrzyłam się na niego. Wiedziałam że czegoś tu brakuje, ale nie wiedziałam czego. Nie dotarło do mnie czego więc cała wsunęłam się pod kołdrę. Dzisiaj już był upał, ale z racji że nawet w zimę jestem w stanie mieć otwarte okno całą noc, to wczoraj jak jeszcze było lodowato, otworzyłam je na noc i miałam w pokoju zamrażalnik.
Gdy ujrzałam telefon, odrazu za niego chwyciłam, odpaliłam snapa, i wysłałam dni. Potem zauważyłam, że na instagramie, doszła mi nowa obserwacja. Nie wiedziałam od kogo, bo w całym profilu nie było imienia, ani zdjęcia.
Zebrałam się żeby wstać, i pójść na dół. Tata był w salonie i przeglądał jakieś papiery, Liam grał w moją grę na PlayStation5, a mama coś pichciła w kuchni. Nie przywitałam się bo mi się nie chciało, zamiast tego, poszłam do salonu, i usiadłam na rogu narożnika. Liam grał w mojego Fortnita, moim ulubionym skinem, i tak samo jak ja, był w piżamie.
-Dlaczego grasz w moją grę, bez mojego pozwolenia? - przerwałam ciszę. Tata się odwrócił od papierów i na przywitanie, kiwną do mnie głową.
-Bo spałaś, więc co mogłem zrobić? - odpowiedział nie odrywając wzroku od telewizora.
-Nie ruszać moich gier? - powiedziałam i podniosłam ręce do góry, po czym je opuściłam.
-Nigdy nie grałem w fortnita.
-Ale ściemniacz! - krzyknęłam do niego i odwróciłam wzrok do telewizora.
Mama chyba się skapnęła że jestem, bo razem z Szczurkiem przyszli do salonu.
-O hej, co tak się skradłaś? - zapytała mama.
-A, nie wiem tak jakoś nie chciało mi się mówić.
Szczurek był na rękach mamy, jakby mama zapomniała że gotuje. Gdy mnie ujrzał, już dostał fiksum dyrdum. Wystrzelił z rąk mamy na narożnik, po czym zaczął podgryzać końcówki moich włosów. Zaczął skakać z narożnika na podłogę, a z podłogi na narożnik. I tak w kółko, przez jakieś pół minuty. W końcu gdy zeskoczył z narożnika, chciał wystartować jak rakieta, biegać po całym domu, ale coś mu nie wyszło, i zaczął biegać w miejscu. Każdy prychnął śmiechem, a ja gdy się opanowałam powiedziałam:
-Składam reklamacje tego psa.
Każdy jeszcze bardziej zaczął się śmiać, aż mama wykrztusiła z siebie:
-Avi, masz dzisiaj trening.
-Noo, - powiedziałam, i odrazu przestałam się śmiać. - tam są tylko dziewczyny, prawda?
Mama nie odpowiedziała. Wyszła z salonu.
-Mamo? - Powtórzyłam.
-Yhm. - powiedziała to tak cicho, że wątpię, że ktokolwiek to usłyszał.
-Czas już się spakować. - powiedział tata, zerkając na mnie zza swoich czytelniczych okularów.
-No, właśnie miałam iść to zrobić- odparłam, po czym wstałam i poszłam na górę.
Wzięłam swoją małą torbę adidasa. Spakowałam do niej korki, picie i spodenki. Szlam już w mojej koszulce piłkarskiej, ale nienawidziałam chodzić tak na przykład po mieście w tych spodenkach a tak, to je uwielbiałam.
Była już 13.53 a z racji ze jechało tam się pięć minut, nie spieszyliśmy się.
-Gotowa? - krzyknął tata z dołu.
-Gotowa!
Zeszłam na dół już w korkach, i zobaczyłam mojego tatę w przedpokoju.
-Odbierze cię Liam, bo ja i mama musimy się szykować, bo jedziemy na rozmowę o firmie, a to trochę potrwa, wrócimy gdzieś o 2 w nocy. - oznajmił tata.
-Ale jak wrócę to jeszcze będziecie?
-Tak, ale nie za długo.
Gdy dotarliśmy, zaczęłam się trochę stresować. Tata mi coś mówił, ale go nie słuchałam. Patrzyłam na boisko, na którym od teraz będę grać. Myślami, byłam w zupełnie innym świecie.
Co się, kurwa stresujesz Avery. Wrzuć na luz.
-Dobra, idę. - przerwałam tacie. Spojrzał się z boku na mnie. - Pa! Życz mi powodzenia!
-Powodzenia!
Weszłam drzwiami. Pierwsze co zobaczyłam, to kolejne drzwi, tym razem do damskiej szatni. Bez zastanowienia tam wbiłam. Ku mojemu zdziwieniu, nie było tam żadnej dziewczyny. Zestresowałam się. Ale w głowie powtarzałam sobie, że mama mi mówiła, że to klub dziewczęcy, a ona by mnie nie okłamała. Chyba.
Szybko zdjęłam tymczasowe spodenki, i założyłam piłkarskie spodenki, i poszłam pod drzwi na boisko. Nagle ukazał mi się trener.
-O, panna Evans, dzień dobry! - powiedział do mnie sympatycznym tonem, mój nowy trener.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Zapraszam, chłopaki już czekają.
Chłopaki? Że co, kurwa? Zajebie się. Dzięki mamo że mnie okłamałaś.
Pierwsze co ujrzałam to szereg chłopaków. A najlepsze było że był tam mój sąsiad, który był u nas wczoraj.
Jeszcze, kurwa lepiej.
-No, chłopy, mamy nową dziewczynę, Avery Evans.
Każdy się na mnie gapił, i zmierzał mnie wzrokiem, tak jak ja każdego.
-Na początek, zagramy początkowy mecz i zobaczymy, czy panna Evans, się do nas nadaje. - spojrzał na mnie z sztuczną powagą, po czym zaśmiał się i powiedział: - Nie no, oczywiście żartuje, alee, zobaczymy na co cię stać. Ja wybieram squady.
Dobrał mnie z jakimiś chłopakami,
bo kto by się, kurwa domyślił,
ale byłam tez z Maxem. Mnie trener wybrał jako pierwszą, potem jakiś Tao, a potem Maxa, a ku mojemu zdziwieniu Max, zamiast stając obok Tao, ominął go, i stanął obok mnie.
Max
Zdziwiłem się. Nie pomyślałbym że dziewczyna może być w tak dobrej grupie, jak ta. Ale nie oceniałem, bo nie wiedziałem jak gra.
  Zaczęliśmy mecz. Avery, mega dobrze grała. Miała zajebiste podania, aż w końcu zrobiła coś, czego założę się, że nawet trener się nie spodziewał.
  Zrobiła tricka Rainbow, i ograła naszego kapitana, i jednocześnie najlepszego piłkarza w grupie. Każdy grał, i w tym samym czasie był tak zdziwiony, ze jak by nie było gry, to ze zdziwienia by popadł na kolana. Tak samo jak trener. Obserwował Avery na kolanach, i z otwartą buzią  ze zdziwienia.
  Gdy piłka nad nią przeleciała, i gdy była na wysokości jej kolan, bokiem korka uderzyła w piłkę, i tak trafiła tutaj pierwszego gola. Bramkarz podpadł na bok, a piłka już dawno była w bramce.
-Uu, - powiedział trener. - Niezła jesteś, panienko Evans. - uśmiechnął się szeroko.
-Aa, dziękuje bardzo. - odpowiedziała zdyszana, odwzajemniając uśmiech.
  Znowu ograła najlepszego piłkarza w naszej grupie. Tym razem, pokonała go Fake Raboną. Każdy tutaj się tego uczył, i się nie nauczył a ona to umiała.
Normalnie nożna dziewczyna.
  Gdy skończyliśmy mecz mieliśmy ćwiczenia na strzelanie karnych. Oczywiście Avery szło najlepiej. Nawet lewą nogą, miała tak mocny strzał, że jakbym odchylił najmniejszy kawałek ręki, tak bym oberwał, że zapewne cała ręka byłaby złamana.
  Po treningu gdy każdy wyszedł z szatni, zastałem tam Avery, która klikała coś w telefonie. Pomyślałem że z kimś pisze. Mimo to, i tak do niej zagadałem. Przyspieszyłem i dotknąłem jej ranienia, a ku mojemu zdziwieniu, w ogóle nie było mokre od potu.
-Hej! - zagadałem, a dziewczyna odwróciła się do mojego wzroku. - Zajebiście ci dzisiaj poszło! Jesteś mega dobra w nogę.
-Oo, dzięki! - powiedziała zauroczona, z uśmiechem. - Tobie nieźle szło w karnych, ale wiadomo, nie tak dobrze jak mi. - powiedziała po czym oboje parsknęliśmy śmiechem, a ona wzruszyła ramionami. Nagle każdy patrzył się w kierunku przezroczystych drzwi, a trochę dalej niż przed nimi, stał piękny, długi, czarny Ford Mustang GT.
                                       Avery
  To był mój brat.
-Jak chcesz, napisz na messie Avery Evans, jest tylko jedna, narka! - Powiedziałam do Maxa.
-Napiszę! - powiedział, po czym puścił moje ramię. Szkoda, bo bardzo miło, i delikatnie je trzymał.
  Każdy zaczął gapić się w moją stronę, a ja zwyczajnie wsiadłam do samochodu, i patrzyłam się przed siebie, nawet na sekundę nie spojrzałam na brata. Dotarło  do mnie ze leci Rap God, i podgłośniłam na tyle, że zapewne jeszcze w środku, słyszeli piosenkę.
-Jedź. - zarządziłam.
  Pojechał. Jeszcze w lusterku widziałam że każdy się na nas lampi.
-Są jeszcze rodzice w domu? - zapytałam, przerywając ciszę.
-Ta, ale jak im odpowiesz jak było, dopiero pojadą, bo się zawzięli. - opowiedział, zerkając na mnie chwilowo.
  Gdy dotarliśmy, Liam ledwo zdążył zhamować, a ja już wysiadłam z auta i dużym, szybkim krokiem, poszłam do domu.
-Mamo! -krzyknęłam nie zdejmując korków, i rzucając torbę, o róg ściany.
-Avery...
-Teraz ja mówię. - warknęłam, przerywając mamie. Liam wszedł do domu, i zaczął obserwować, rozpoczynającą się awanturę. - I nie  waż się, mówić teraz, że zrobiłaś to dla mojego dobra. Okłamałaś mnie. Gdy rano, zapytałam się czy będzie to grupa dziewczyn. Przytaknęłaś mi! - wykrzyczałam, podkreślając głównie dwa ostatnie słowa
-Avi, przepraszam cię, zrobiłam to też dla swojego dobra, żeby móc podziwiać ciebie, jak pięknie grasz.
-Teraz to już w ogóle nie myślisz o mnie, ale o sobie. - powiedziałam, trzaskając rękoma o swoje uda. - Jesteś egoistką!
-Jak możesz tak mówić? - powiedziała z rozczarowaniem moja mama.
-Tak, że to dla siebie chcesz żebym grała w tym klubie, - Zaczęłam moje argumenty. - a czy obchodzi cię moje zdanie? Czy obchodzi ci to jak ja się w niej czuje? Bo z tego co widzę, to totalnie nie.
-Avery, przepraszam, zrobiłam to ponie...
-Twoje przeprosiny nie zmienią faktu, że mnie okłamałaś. - przerwałam jej po czym wyszłam z kuchni, gdzie rozegrała się awantura.
  Wzięłam swoją torbę, i skierowałam się na schody, które prowadziły do mojego pokoju, a obok, stał mój brat i patrzył na wszystkich ogupiałym wzrokiem.
  Gdy weszłam do pokoju, trzasnęłam drzwiami najmocniej jak umiałam. Padłam na łóżko, i mimo tego że było 29 stopni, oprócz nóg które wystawały z łóżka, całe ciało okryłam kołdrą. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. W sumie to nie było aż tak źle z tymi chłopakami. Każdy był w miarę miły. Głównie Max.
  Rozmyślając, nagle usłyszałam że mój Messenger wariuje. Co sekunda przychodziły nowe powiadomienia. Wzięłam telefon i zobaczyłam że powiadomienia, są od Maxa Hugesa.
Och, myślałam że nie napisze.
  Od: Max Huges
  Hejka, to ja Max.
  Od: Max Huges
  Będziesz chodzić na treningi??
Od: Max Huges
  Mega, mega, mega, dobrze grasz
Od: Max Huges
  Nawet nasz kapitan nie jest taki dobry jak ty!
Od: Max Huges
  A jeśli będziesz regularnie przychodzić na treningi, masz szansę nim zostać.
  Odczekałam niewielką chwilę żeby odpisać.
Do: Max Huges
  Hejka, i dzięki że tak mówisz, raczej będę chodzić na treningi.
Do: Max Huges
  Wydaje mi się, że jeśli zabiorę kapitana temu chłopakowi, to będzie zły.
Od: Max Huges
  Pieprzyć jak on będzie się czół. Ty byś była 100 razy lepszym kapitanem.
  Zareagowałam na tę wiadomość serduszkiem, i tak skończyła się ta rozmowa.
  Włączyłam playliste na Spotify, i zaczęłam ściągać moje gry na kompie. Ściągałam je przez Steama, a z racji że pamiętałam moje hasło do niego, wszystkie gry miałam na poziomie takim, jak skończyłam.
  Gdy jeszcze niektóre gry się pobierały, odpaliłam Countet Strika, i zaczęłam nawalać jak jeszcze nigdy, słuchając piosenki Venom.

Soccer GirlWhere stories live. Discover now