Rozdział 3. Ocean bywa zdradziecki

77 4 0
                                    




Wróciliśmy do domu Shane'a, trochę po drugiej w nocy. Odstawiliśmy samochody do garażu, w którym wcześniej stało porsche. Ja prowadziłam lamborghini, a Shane porsche, dlatego poszło nam dość sprawnie. Nie powiedziałam im, o mojej umowie z organizatorami.

Sama nie wiem dlaczego. Może nie chciałam, żeby się martwili. A może, tylko może obawiałam się, że nie pozwolą mmi się ścigać.

Przyjaciele nadal spali, a ja nie chcąc ich budzić, siedziałam na fotelu Shane'a z podkulonymi nogami i analizowałam co się wczoraj stało, tępo wpatrując się w ścianę.

Wygrałam lamborghini, weszłam układ z ludźmi, z którymi nie powinnam mieć cokolwiek wspólnego. I.. och najlepsze zostawiłam na koniec. Spotkanie psychicznego dupka, który uchodzi za jednego z najniebezpieczniejszych, jeśli nie za najniebezpieczniejszego.

Kochałam swoje życie.

Z zamyślenia wyrwało mnie głośne westchnięcie. Przeniosłam wzrok na wielkie łóżko i ostentacyjnie przewróciłam oczami.

         - Oddawaj tą kołdrę, złodziejko. – Brunet zwinnym ruchem przyciągnął pościel na swoją stronę i szczelnie się nią okrył. – Ahh jak cieplutko.

         - Spadaj, głupku. – Ver spiorunowała go wzrokiem, a następnie się na niego rzuciła, próbując zerwać z niego kołdrę. – Nie bądź samolubny, podziel się. Przecież wiesz, że cię kocham.

Właśnie przez to siedziałam teraz z dala od nich i wcale nie żałowałam. Uniknęłam, jakże niebezpiecznego pojedynku

         - Zawsze tak mówisz, gdy co chcesz. – Shane nie dawał za wygraną, aż w końcu zepchnął czarnowłosą z materaca, uśmiechając się z satysfakcją. Rozłożył się też na łóżku, niczym król.

         - Kurwa!– krzyknęła ze złością niebieskooka, pokazując środkowy palec brunetowi. – Pieprz się.

Parsknęłam śmiechem, powodując tym samym, że zwrócili na mnie uwagę.

         - Boże, ale wy jesteście głupi. – wstałam i podeszłam do dziewczyny, by pomóc jej się podnieść. – Zachowujecie się jak takie dobre, stare małżeństwo.

Spojrzeli się na siebie, a później w jednej chwili krzyknęli z przerażeniem.

Pokręciłam głową, kierując się do szafy przyjaciela, żeby coś sobie z niej wybrać, bo obecnie miałam na sobie tylko za duża koszulkę. Wzięłam pierwsze lepsze szare dresy. Brunet już się do tego przyzwyczaił i nie miał z tym problemu.

         -Ri, masz plany na dzisiaj? – zapytała czarnowłosa, po tym jak się ubrałam i wcisnęłam się na łóżko między nimi.

         - Nie wiem, pewnie gdy wrócę do domu, to walne się na łóżko i odeśpię dzisiejszą noc, bo tak się wierciliście, że nie dało się spać. – wypomniałam im, na co obydwoje zrobili urażone miny.

         - Ależ ty jesteś dzisiaj miła, widzę, że humorek dopisuję. – brunet uśmiechnął się cwanie. Wiedziałam, że coś knuje. – W takim razie mam nadzieje, że nie zepsuje się nawet gdy będziesz się uczyła do jutrzejszej kartkówki z biologii.

Westchnęłam męczeńsko, bo kompletnie wypadło mi to z głowy. Nie lubiłam biologii. Nie, wróć. Ja jej nienawidziłam. I nie chodziło o to , że jej nie umiałam. Bo radziłam sobie z nią dość dobrze. Po prostu uważałam ją za najnudniejszy przedmiot na świecie.

         - Nie idziemy już dzisiaj na lekcje, nie? – zapytała osoba, która była powodem zniszczenia mojego humoru, wiec nic nie odpowiedziałam, tylko zerknęłam na przyjaciółkę, które przecząco pokręciła głową. – To dobrze, będziemy mogli pouczyć się biologii. Mam mega ciekawe filmy, więc na pewno spodobają się naszemu diamencikowi. – mrugnął do mnie okiem, a ja powstrzymałam cisnący mi się na usta uśmiech.

~Get lost in fire~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz