Czy znacie teorię ciemnego lasu? Jeśli nie, to pozwól, że ci wyjaśnię. W lesie każde zwierzę dba o to, żeby nie zostać wykrytym. Nie dają o sobie znać, przez co trudniej zdać sobie sprawę z ich istnienia. Jednak gdy któreś się wychyli, to zostaje zabijany przez silniejszego przeciwnika. Teoria odnosi się do tego, że jeśli istnieją obce rasy, to z lęku przed możliwą silniejszą cywilizacją nie chcą nawiązywać kontaktów, a każdy ich krok jest ostrożnie stawiany, ponieważ błąd mógłby okazać się ich końcem świata. Ludzie jednak są nierozważni i od ponad 1300 lat wysyłają w eter potężne sygnały, łudząc się, że ktoś im odpowie.
Nazywam się Jim Hobs. Jeśli odebrałeś tę wiadomość, to pewnie nie ma mnie już wśród żywych. Kiedy to nagrywam jest 25 września 3322 roku.
Na pokładzie mojego statku Krait MkII „Bondrewd" zostałem wysłany przez moją frakcję The Winged Hus SARS na misję eksploracyjną jako zwiadowca. Razem ze mną wysłano jeszcze kilku Husarzy. Konkretnie było nas pięciu dowódców. Dimitri Sergiejew i jego Krait Phantom „Madonna" jako drugi zwiadowca. James Clark, świeżo upieczony członek naszej frakcji lecący ASP Explorerem „beetle" jako wsparcie logistyczne. Kohaku Ida z Mambą „orochimaru" jako ochroniarz Jamesa i Marcin Wróbel Pseudonim „Sparrow", w swojej potężnej anakondzie „Modliszka" będącej naszą ochroną przeciwko piratom i thargoidom, jako kapitan całej misji eksploracyjnej. Sparrow, tak jak i Ida byli elitarnymi członkami skrzydła specjalnego TWH GROT. Razem z nami leciało jako załoga jeszcze 30 ludzi. Mechanicy, medycy, naukowcy i nawet kilku żołnierzy. Na pokładzie mojego Bondrewda gościłem dwójkę mechaników.
Trzy lata temu wyruszyliśmy ze stacji na orbicie Ziemi, Abraham Lincoln, mimo iż było to ponad 100 lat świetlnych od najbliższego systemu husarskiego. Spowodowane to było potrzebą Kohaku, który przed odlotem chciał się pożegnać z rodziną, pochodził z szanującego się Japońskiego klanu i wypadałoby się pożegnać przed dłuższą. Naszym celem było zbadanie sektora Acheron po drugiej stronie galaktyki, z przystankiem w systemie Kopernik, w porcie Kolonia Sobieski będący mniej więcej w połowie drogi. W dokumentach jako cel, widniało „Zmapowanie systemów Acheronu i pobranie próbek atmosfery i gleby z planet ziemio-podobnych".
Droga do Kolonii była całkiem szybka, pomocne były lotniskowce, na których można było zatankować i uzupełnić zapasy. Dzięki temu nasza ekipa w ciągu zaledwie dwóch dni znalazła się w Kolonii Sobieski. Tam mieliśmy odpoczynek przed właściwą wyprawą do sektora Acheron.Podróż do celu była nudna i monotonna, co kilka skoków ładowanie przy gwieździe powtarzane do momentu, aż wszystko wykonujesz mechanicznie, niczym bezmyślna maszyna zaprogramowana do skakania między systemami. Jedynym ciekawym momentem tej sekwencji skoków było centrum Drogi mlecznej. Widok najmasywniejszej czarnej dziury znanej ludzkości Sagittarius A trzymającej całą galaktykę niejednego ująłby swoją grozą i pięknem. Jednak to tylko godzina lub dwie przed dziesiątkami godzin tej katorgi.
Po przekroczeniu granicy sektora Acheron wszyscy uczestnicy ekspedycji dostali zastrzyku motywacji. Nie rozumiałem tego, bo polegało to ponownie na skakaniu między systemami, po nieodkrytych gwiazdach, niekiedy posiadających jakieś planety. Przez tydzień znalazło się może z 50 planet, z czego tylko 3 były skaliste, lecz na żadnej nie było nawet śladowych ilości czegokolwiek co mogłoby nas zainteresować. Oczywiście panowie w białych kitlach ślinili się na każdą próbkę skały z nowo odkrytych planet, w naiwnej nadziei odkrycia nowego pierwiastka lub zalążka życia. Śmialiśmy się z nich razem z resztą załóg, a nawet sami naukowcy śmiali razem z nami. To byli dobrzy ludzie, nikt się nie wyłamywał, każdy robił swoje i każdy był miłym, serdecznym człowiekiem. Wielu z nich zostało moimi przyjaciółmi, między innymi doktor Cornelius Larson.
Ósmego dnia ekspedycji doszło do przełamania rutyny, z danych ze skanera wynikało, że w aktualnie badanym systemie znalazła się planeta podobna do ziemi, znajdowała się w zielonej strefie, miała dwa księżyce i duże ilości wody. Naukowcy jednogłośnie nazwali System Styx, a planetę, łamiąc dotychczasowe zasady nazewnictwa, nie nazwano Styx A, lecz Charon. Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że to była niesamowicie trafna nazwa. Starożytni Grecy, jak mi potem wytłumaczył Larson, Styksem nazywali rzekę oddzielającą zaświaty od świata śmiertelników, a Charon był bóstwem, które przeprowadzało duszę zmarłch na drugą stronę. Dowiedziałem się też, że nazwa sektora również ma korzenie Greckie, a oznacza Rzekę Smutku.
CZYTASZ
Ekspedycja Acheron
Mystery / ThrillerZaczynam tym tekstem swoją działalność pisarską. Opowieść napisana z okazji 7 urodzin The Winged Hussars, frakcji w grze Elite Dangerous do której przynależę. Dla lepszego odbioru, dla niezaznajomionych ze światem Elite polecam zerknąć na Wiki, szc...