Prolog

12 0 0
                                    

Nigdy nie pomyślałabym że taka osoba jak on mógłby znaczyć dla mnie aż tak wiele. On mnie zrozumiał, wysłuchał i pomógł. Rzeczy których nikt nie mógł w stosunku do mnie zdziałać.

Leżałam właśnie na kanapie w salonie w ten leni dzień, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo bo moi rodzice i siostra byli poza miastem jeszcze przez parę dni, więc jeśli mieliby wcześniej wrócić to raczej bym o tym wiedziała.

Wstałam więc z kanapy i podeszłam do drzwi żeby je otworzyć. Po tym jak przekręciłam klucz w drzwiach otworzyłam je i zobaczyłam starszego mężczyznę który trzymał coś w dłoniach.

-Dzień dobry? W czym mogę panu pomóc? - zapytałam zdziwiona.

- Witam, mam coś dla Pani Amber...

-Nie dziękuje, nic nie zamawiałam - przerwałam mu.

-Mam dla pani pocztówkę. - wytłumaczył się zaskoczony moim nastawieniem i wyglądał na wystraszonego.

-Dobrze już niech pan to da - wypowiedziałam z pogardą i litością. Odebrałam od niego pocztówkę i zamknęłam drzwi. Potem spojrzałam przez szybę obok drzwi na kuriera i zauważyłam go uciekającego do swojego samochodu a po chwili odjechał z piskiem opon.

Czasem naprawdę nie wierzę w ludzi - pomyślałam i odetchnęłam głęboko, zanim spojrzałam na kartę którą trzymałam w ręku, nadal stojąc w korytarzu domu. 

Na pocztówce był jakiś krajobraz i życzenia które brzmiały : Hej, Córeczko pozdrawiamy z plaży. Mama, Tata i Tiffany.

- No tak to było do przewidzenia - wymamrotałam pod nosem. Oni zawsze myśleli że byle jaki kawałek papieru, wynagrodzi mi to wszystko co mi zrobili.

Wróciłam do salonu zgarnęłam mój telefon ze stolika kawowego i wspięłam się po schodach na górę żeby pójść do mojego pokoju. 

Gdy zamknęłam za sobą drzwi, podeszłam do łóżka i się na nie rzuciłam, żeby następnie po prostu leżeć i odpoczywać po sama nie wiem czym bo 2 godziny temu wstałam i nic nie robiłam oprócz leżenia.

Po chwili chillowania poczułam wibrowanie telefonu. Sięgnęłam po komórkę i spojrzałam na wyświetlacz na którym widniało imię mojej przyjaciółki Veroniki. Po paru sekundach zastanawiania się czy odebrać zdecydowałam się to zrobić.

-Czego chcesz duszo nie czysta? - zapytałam, podnosząc się na łokciach.

-Siema, też miło cię słyszeć. Potrzebuje pomocy. - odezwała się po chwili ciszy i wyczułam smutek w jej głosie. W tle było słychać krzyki i odgłosy jakby pociągu. 

- Co to za dźwięki? Gdzie ty jesteś? Co ty znowu zrobiłaś? - wystraszyłam się bo cała ta sytuacja już mi się nie podobała.

-Ten dźwięk to pociąg. Jestem w nim a dokładniej w Washingtonie. Pamiętasz jak ci tydzień temu mówiłam, że będę jechać do rodziny która mieszka parę miast dalej? No to jakby ci to powiedzieć wiesz że ja potrzebuje dużo snu. Wsiadłam do pociągu jakieś parę godzin temu w New Yorku. Zasnęłam. Zasnęłam i obudziłam się w pieprzonym Washingtonie. Pomóż, hehe. - powiedziała niemal na jednym wdechu.

-O, cholera... - zamarłam



Hej, no to będzie na tyle na dobry początek za parę dni powinnam wrzucić kolejny rozdział.

Trzymajcie się


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 07, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Życie istniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz