TW: Śmierć
— Doktorze — kobieta w białym kitlu zatrzymała się gwałtownie — straciliśmy kolejnego pacjenta!
Cała się trzesła, była wręcz bliska płaczu. Na jej twarzy malowało się niedowierzanie pomieszane z bezsilnością. Przecież wszytsko było jak zwykle, co zrobiła źle?
— Możliwe, że odrobinę ulepszyłem naszą substancje — twarz mężczyzny nie wyrażała żadnych emocji — nie wszyscy to przeżyją, ale za to ten rocznik będzie wyjątkowo silny.
— Ale — głos pielęgniarki napełnił się przerażeniem — wszyscy ludzie którzy zginą!
— Posłuchaj, w tej branży nie liczą się ludzie — zaczął nie odwracając się nawet — liczą się pieniądze. Inni ludzie będą dużo bardziej zafascynowani naszym wynalazkiem w postaci magicznych mocy, jeśli te moce będą potężniejsze.
Mężczyzna wypowiadał każde słowo tym samym, chłodnym tonem. Zachowywał się jak pozbawiony emocji psychopata, którym z resztą był.
Głośny pisk alarmu rozlegał się w każdym zakamarku sali, a kolejne martwe ciała były wynoszone z sali.
On tylko patrzył na piekło gotujące się koło niego. Z stoickim spokojem patrzył na krew wylewającą się z ust nieprzytomnych pacjentów. Chociaż, czy żywe eksperymenty można jeszcze nazywać pacjentami?
Oni jeszcze nie wiedzą.
Nie wiedzą, że chcąc pozyskać moce wpakowali się w istne piekło.
CZYTASZ
Justice Is Blind
FantasyPodobno sprawiedliwość jest ślepa. Może po prostu dała sobie zamydlić oczy, jak wszyscy? Wiem jedno, jeżeli ktokolwiek odkryje prawdę znajdą go i zabiją. Podetną mu szyję zanim zdąży zrobić cokolwiek.