Koperta

14 2 0
                                    

Otworzyłam kopertę i moim oczom ukazał się napis "sobota godzina 15 salon gier, ulica Murna, do zobaczenia, gwiazdeczko". Właśnie sobie przypomniałam. Gwiazdeczko. Ten chłopak przy lesie co na niego wpadłam. Powiedział na mnie gwiazdeczko. On przysłał tą kopertę. Ciekawe. Niewiem czy pójdę tam. Może to jakaś pułapka. Może ona wcale nie jest tak miły. To wszystko mnie przerosło, postanowiłam zadzwonić do mojej najlepszej przyjaciółki Lissey.
-No hejka-powiedziałam pierwsza.
-Hejka, co tam?-zapytała.
-Słuchaj mogłabyś się spotkać w piątek czyli jutro, i się przejść?-wymamrotałam- Muszę powiedzieć ci parę rzeczy.
-No pewnie, to o której mam być po ciebie?
- Wiesz co o szesnastej-odpowiedziałam. Czułam po niej zainteresowanie co mam je do przekazania. Ponieważ zawsze wychodziłyśmy na jakieś zakupy, pobiegać czy coś. A teraz powiedziałam jej, żebyśmy się spotkały bo mam jej coś  powiedzieć i się rozłączyłam. Nie dziwie się że czuła ciekawość.
   Była godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści i zadzwonił dzwonek do drzwi. Już wiem kto to był. Richard.
Poszłam otworzyć drzwi.
-No wreszcie, nie ma cię cały czas w domu, niewiem gdzieś jesteś i jeszcze wracasz tak późno, serio?!- warknęłam.
- Jezu, wielce się stało- burknął.
-Tak stało się, nienawidzę cię!

Poszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Łzy spływały mi po policzkach.
Ale on mnie traktuje. Nagle usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi pokoju w którym siedziałam.
-Co chcesz?!
-Pogadać, otwórz-powiedział Richard.
-Nie!- Wykrzyczałam.
I wiecie co chyba zasnęłam w tym pokoju. Nie pamiętam. Ale z rana wstałam i zobaczyłam że leżę w sypialni, naszej, czyli mojej i Richarda. Jego w domu już nie było. Mhm znowu. Wstałam, zjadłam śniadanie, ubrałam się i pomalowałam. Codzienność. Potem wyszłam do sklepu, kupiłam coś do jedzenia. Posłuchałam też muzyki i powoli zaczęłam się szykować na spotkanie z Lissey. Dochodziła godzina szesnasta, więc wyszłam z domu. Postanowiłyśmy się spotkać w centrum handlowym.
  Na początku gadałyśmy o wszystkim i o niczym oraz robiłyśmy zakupy. A potem poszliśmy do pizzerii na pizze.
W tedy opowiedziałam jej o sytuacji z Richardem. Tak dopiero teraz, mimo, że on wychodził już tak od jakiś dwóch tygodni.
-Boże jaki dupek, Noemi on nie jest wart ciebie, pewnie wychodzi i spotyka się z jakąś inną laską, a mówi tylko że w sprawach biznesowych.-powiedziała z dużą pewnością siebie. Lubiłam jej taki styl bycia. Ona co prawda nie miała chłopaka teraz, ale kiedyś już tak i to wielu.
-Zerwij z nim-dodała-serio kochana.
-Pomyśle, zobaczę jeszcze przez parę dni jak to będzie wyglądać.-wymamrotałam.
-A tak w ogóle to muszę jeszcze ci coś powiedzieć, bo to nie wszystko..
-Dawaj-powiedziała.
-No ostatnio jak byłam pobiegać sama..
Przerwał mi kelner, który podał na pizze i sok.
-Smacznego-powiedział i odszedł.
-No mów dalej- mruknęła.
-I biegłam droga przy lesie, i wiesz postanowiłam zamknąć oczy i odciąć się od świata z muzyką, a po za tym wiedziałam że nie jeżdżą tu żadne samochody, no i biegłam, nagle na coś wpadłam i..
-..przed sobą zauważyłam chłopaka, o czarnych włosach i to jeszcze umięśnionego, a najgorsze jest to że nazwał mnie gwiazdeczką. Obcy chłopak słyszysz?!
-Laska świetnie, poznałaś ładnego chłopaka, który jeszcze do tego nazwał cię gwiazdeczką, może mu się podobasz- Uniosła złośliwie kąciki ust.
-Aj przestań, ja mu się podobam?  No chyba nie-burknęłam.
-Jeszcze się przekonamy.
-Ale on mi wysłał list w którym chce się spotkać ze mną!
-Idź, idź serio.
Zjadłyśmy pizze, wypiłyśmy sok.
Gdy stałyśmy już przy wyjściu Lissey powiedziała szybko:
Jak coś to dzwoń lub pisz. Papa.
I wróciłam do domu.

The lovers GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz