Rozdział 4

256 37 240
                                    


Podróż autobusem nie zajęła jej więcej niż pół godziny. GPS poprowadził ją dalej między bloki lśniące nowością. Okolica należała do zadbanych. Budynki otaczały boisko i ogrodzoną piaskownicę. Idąc pod adres z ogłoszenia, zbliżyła się do piaskowej wysepki. Zatrzymała się przy niej. Jej uwagę przykuł młody mężczyzna, który razem z dziećmi stawiał babki. Zdawał się jej znajomy, ale nie potrafiła go skojarzyć z żadnym imieniem, ani sytuacją. Otoczony maleńkimi ciałkami, rzeźbił okna i fosę w zamku. Uśmiechnęła się do siebie, bo obraz skojarzył się jej z Guliwerem w krainie liliputów. Potem ją tknęło współczucie. "Przecież on musi być rodzicem, któregoś z dzieci." Wyglądał młodo, nawet jeżeli był od niej starszy, to góra o dwa trzy lata. "Nastoletni tatuś?"

Westchnęła tylko na myśl, jakby jej życie wyglądało, gdyby miała już dzieci. "Jak ja bym miała studiować? Ba! Czy w ogóle poszłabym na studia?" Uciekła od tych myśli i pomaszerowała pod klatkę.

- Dzień dobry! Ja w sprawie wynajmu! - Wypowiedziała magiczne hasło do domofonu, a drzwi stanęły przed nią otworem, jak w arabskiej baśni.

Wchodząc po schodach, sprawdziła jeszcze swoje odbicie w ekranie telefonu. Wyglądała nienagannie. "Musi wystarczyć! Najważniejsze to dobre pierwsze wrażenie." Stojąc przed drzwiami, założyła jeszcze uśmiech głupolki, który latami wypracowywała w szkolnych ławkach.

Nie czekała długo. Drzwi otworzyła ładna kobieta. Nie młoda, nie stara, schludnie ubrana, zwyczajna kobieta. Alicji lekko ulżyło. Obawiała się kolejnej staruszki, próbującej dorobić do nędznej emerytury na wynajmowaniu pokoju w swoim mieszkaniu.

- Alicja jestem — wyciągnęła przed siebie dłoń.

- Wchodź! Nie wita się przez próg!

Kobieta, zamiast uścisnąć jej dłoń, przytuliła ją lekko.

- Ja mam na imię Judyta. No! To do konkretów! Zostaw buty i idziemy. - Wskazała jej drewnianą szafkę. - Przedpokój wychodzi od razu na salon. - Machnęła demonstracyjnie dłonią. Poza tym z drugiej strony masz jeszcze drzwi do łazienki. - Otworzyła je. - Nie jest może jakaś olbrzymia... ale wanna się zmieściła!

- W większości mieszkań jest prysznic. - Zgodziła się Alicja.

- Mam nadzieję, że to nie problem. - Nachyliła się nad nią i wyszeptała. - Jakby co to możesz czasami sobie zrobić prawdziwą kąpiel, wiesz z pianą, płatkami kwiatów, świeczki... i takie tam.

Alicji aż się otworzyły szeroko oczy. W rodzinnym mieszkaniu też miała prysznic. Takie kąpiele kojarzyły się jej tylko z amerykańskimi filmami.

- Tylko nie za często! - Właścicielka spoważniała lekko i pokiwała jej palcem z iście matczyną powagą. - No dobra, to chodź do salonu. Telewizora niestety nie ma...

- I tak nie przepadam. - Przeleciało jej przed oczami wspomnienie ojca.

- To dobrze! Jak widzisz fotele są nowe, bardzo wygodne. - Judyta wskazała parę foteli rozdzielonych stolikiem do kawy. - Kuchnia jest na końcu. - Wskazała przejście opromienione przez światło dnia wpadające przez okno w kuchni. - Ale ciebie chyba najbardziej ciekawi twój przyszły pokój, prawda?

Alicja szybko kiwnęła głową.

- To proszę bardzo, pierwsze drzwi od przedpokoju. - Wskazała je i nacisnęła klamkę.

Oczy dziewczyny, aż się szerzej otworzyły. Zdjęcia nijak się miały do tego co zobaczyła. Podłogę pokrywała gruba i miękka wykładzina, a nie jak się jej wydawało dywan. Biurko wręcz błyszczało, musiało być złożone najwyżej miesiąc wcześniej, bo ewidentnie nikt jeszcze z niego nie korzystał.

Pstrokate tulipanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz