Rozdział 41

106 14 32
                                    

Dzień kobiet wypadł w czwartek. Tego dnia miała tylko jedne zajęcia z samego rana, a zmianę w sklepie zaczynała dopiero o czternastej. Razem z Kingą postanowiły poszwendać się po galerii.

— Trzeba mimo wszystko jakoś uczcić ten dzień!

Starała się zarazić Alicję energią, ale średnio jej to wychodziło. Od czasu rozstania Alicja była bardziej markotna i osowiała. Jednak jak przystało na prawdziwą przyjaciółkę, Kinga się nie poddawała.

— Najpierw idziemy do kawiarni! Marzę o porządnej, ciemnej kawie!

— Możemy iść. — Alicja wzruszyła ramionami. — Może robią jakąś fajną herbatę.

Kinga przystanęła na chwilę i przyglądała się korytarzowi i witrynom sklepowym.

— Stało się coś? — Zagaiła ją Alicja.

— Wiesz co? — Kinga lekko się skrzywiła. — Może pójdźmy drugą stroną.

— Czemu? Przecież to będzie naokoło.

Dziewczyna ruszyła przed siebie i dopiero po chwili zamarła. W galerii tuż przed zakrętem wciśnięto w kąt małą kwiaciarnię. Pewnie nic by się nie wydarzyło, przeszłyby obok niej, nawet jej nie zauważając, gdyby akurat nie był ósmy marca. Przed kwiaciarnią stał sprzedawca, z bukietem tulipanów i rozdawał je przechodzącym kobietom.

— Jesteś pewna, że chcesz tędy iść? — Przyjaciółka złapała Alicję za dłoń.

— Tak — odpowiedziała po chwili namysłu. — Przeznaczenia nie oszukam. Znając moje szczęście, zaczepiłby nas w kawiarni.

— Super! To idziemy w paszczę lwa. — Kinga uśmiechnęła się i pociągnęła Alicję prosto do kwiaciarza.

— Piękne kwiaty, dla pięknych pań. — Zaczepił je od razu. jak się zbliżyły.

— Rzeczywiście są piękne. — Kinga odebrała swojego tulipana i przyglądała mu się przez chwilę.

Alicja odpowiedziała na prezent jedynie przyjaznym skinieniem i już chciała iść dalej, ale jej towarzyszka postanowiła jeszcze zaczepić sprzedawcę.

— A mam takie małe pytanko, odnośnie tulipanów.

— Tak?

— Bo widzi pan, słyszałam, że te pstrokate są trochę droższe. — Kinga puściła oko do przyjaciółki. — I tak mnie zastanawia dlaczego? Tylko przez to, że są kolorowe? To taki bajer, żeby podnieść marżę?

Kwiaciarz najpierw spojrzał na nią z góry, ale zaraz potem się rozchmurzył.

— Może kiedyś były droższe, ale dziś to już niewielka różnica. — Odpowiedział rzeczowo i podszedł do witryny z wazonami pełnymi kwiatów. — I nie chodzi tu o marżę! Te pstrokate trochę ciężej wyhodować.

Przykuło to uwagę Alicji. "Czarek o tym nie wiedział? Czy nie chciał powiedzieć?" Przeszło jej przez myśl. Kinga musiała zwrócić na to uwagę, bo od razu, zaczęła dopytywać kwiaciarza.

— Dlaczego ciężej? — Podrapał się po skroni. — Bo trzeba je "uszkodzić" — specyficznie zaakcentował to słowo. — Jest taki wirus, którym można zarazić tulipany, jak są jeszcze małymi cebulkami. Choć można to zrobić na różne sposoby, niektórzy wolą je przemrozić, bo wtedy choróbsko się nie roznosi. W każdym razie jak już dojrzeją i wypuszczają kwiaty, to są pstrokate. Z naszej perspektywy są ładniejsze, ale z perspektywy takiego zdrowego tulipana, te pstrokate muszą być upośledzone.

Zdziwiona Kinga posłała znaczące spojrzenie Alicji, ale ta potrafiła jej odpowiedzieć tylko tym samym. Podziękowały sprzedawcy za wyjaśnienia. Żeby nie wyjść na niewdzięczne, kupiły jeszcze kilka kwiatków. Kinga wzięła dla siebie pięć czerwonych tulipanów, a Alicja tylko jednego — pstrokatego.

Pstrokate tulipanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz