Chapter 5

142 8 3
                                    

HOSEOK

Od kilku tygodni, od czasu pamiętnego spotkania z Minho w kawiarni uważniej przyglądałem się Yoongiemu. Oprócz tego, czego zdążyłem się dowiedzieć na ulicy ratując go, udało mi się wydedukować kilka ciekawych informacji o nim.
Znałem już jego trzecią pracę, którą było rozdawanie ulotek. Zauważyłem go kiedyś wracając z zakupów.

Widząc go na przerwach zauważyłem, jak już wcześniej zresztą podejrzewałem, że chłopak jadł bardzo niewielkie porcje jedzenia, albo wcale.

Słuchając innych wykładowców, dowiedziałem się, że jest uważany przez nich za swego rodzaju geniusza muzycznego. Profesor Kang dał mi nawet do przesłuchania jeden z jego utworów na pianino. Rzeczywiście był piękny.

Min posiadał jednego przyjaciela. Był nim Jeon Jeongguk z jego wydziału. Chłopcy zwykli spędzać przerwy razem. Czasem zdarzało mi się słyszeć, jak Min prosił o coś Jeongguka, a ten zawsze się zgadzał.

Częściej też zdarzało mi się zaglądać do kawiarni w której pracował. Oprócz tego, że niesamowicie spodobało mi się tamto miejsce, chciałem też jak najwięcej czasu spędzić w pobliżu białowłosego. Czasem myślałem nawet, że to trochę przerażające ciągle mnie spotykać na swojej drodze, ale ostatecznie wzruszyłem tylko ramionami i robiłem dalej swoje, tym bardziej że nie chodziłem za nim krok w krok, a po prostu umiałem obserwować i wyciągać wnioski z tego co widzę.

Tego dnia również spędziłem popołudnie w kafejce popijając w samotności herbatę oraz układając na laptopie choreografie dla moich prywatnych uczniów. Zdążyłem już wykalkulować które stoliki należą do obowiązków Mina, dlatego tylko przy nich siadałem i z chytrym uśmiechem patrzyłem jak chłopak ze zdezorientowaną, a potem nawet trochę zirytowaną miną idzie w moim kierunku, by przyjąć zamówienie albo je przynieść.
Niestety, gdy wróciłem do domu, okazało się że zgubiłem gdzieś moją ulubioną czapkę. Od razu pomyślałem, że musiała wypaść gdzieś w kafejce, dlatego odłożywszy tobołki na krześle kuchennym wyszedłem znów z mieszkania by odzyskać swoją zgubę. Jakoś w połowie drogi zdałem sobie sprawę z tego, że wyszedłem z tamtąd jako jeden z ostatnich klientów przed zamknięciem. No cóż... Pozostaje mi błagać żeby mnie wpuścili albo się zakraść, wziąć co moje i zmywać się.

Mimo wyraźnego napisu "zamknięte", w środku paliły się jeszcze światła, a drzwi wejściowe nie stawiały oporu gdy nacisnąłem klamkę. Wszedłszy po cichu od razu namierzyłem swoją zgubę i zacząłem się cicho skradać w jej stronę. Prawie mi się udało i nawet trzymałem moją beanie w rękach, gdy nagle usłyszałem donośny śmiech, krzyk i tupot stóp z kuchni. Dźwięk ten przemieszczał się do głównej sali. Nagle, z zaplecza wypadł roześmiany, umazany jakimś kremem i trzymający kawałek ciasta w dłoni Yoongi. Za nim wybiegł drugi właściciel, Jin, z tego co zapamiętałem, dzierżąc w dłoni szmatkę i krzyczący na chłopaka.

- Yoongi! Ukradniesz jeszcze jeden kawałek to naprawdę ci się oberwie! - krzyczał i śmiał się jednocześnie.

- Hyung, ale to jest takie pyszne! Jak to się nazywało? Ka-ry-pa-ty-ka? - zapytał biorąc kolejnego gryza.

- Karpatka ciołku. Myślałem, że wolisz serniki! Teraz będziesz wyjadał i to i to? - zapytał z przekąsem.

- Jin hyung, twoje serniki są najpyszniejsze na świecie i wiesz że je uwielbiam, ALE TO JEST ISTNE MISTRZOSTWO ŚWIATA! - zaśmiał się znów.

- Zapamiętam to sobie i zrobię ci na urodziny zamiast tortu. Pasuje? - zapytał opierając ręce na biodrach. Min pokiwał energicznie głową.

- No. A to jest już twój ostatni kawałek. - wskazał palcem na końcówkę ciasta w dłoni białowłosego. Chłopak jęknął z zawodem.

- Yoon, upiekłem trzy ogromne blachy, a ty zeżarłeś połowę jednej! To tak, jakbyś zjadł jedną normalną! - wrzasnął Seokjin, a ja ledwo powstrzymałem parsknięcie.

- Było nie robić takiego dobrego.- naburmuszył się chłopak.

- Powiedz mi, jak to jest, że normalnie jak dam ci coś do jedzenia to nie chcesz wcale, albo zjesz trochę i masz dość, a gdy widzisz sernik albo teraz karpatkę to nagle twój żołądek nie ma dna?

- Bo mój żołądek ma specjalne ustawienia dla słodkości. - zaśmiał się kończąc ciasto.

- Ale serio Yoon. Musisz jeść więcej pełnowartościowego jedzenia. Pracujesz fizycznie, chodzisz na studia, potrzebujesz energii. Nie zdobędziesz jej jedząc tylko ciasta albo jedząc malutko. W Jimina wpychasz zdrowe żarcie tonami, no przesadziłem. Nawet szpinak każesz mu jeść mimo że go nie znosi, a sam ledwo dojadasz. Potrzebujesz mimo wszystko więcej energii niż on. - położył białowłosemu dłoń na ramieniu.

- Szpinak jest zdrowy. - wymamrotał z pełną buzią.

- Tak, jest. Zastanów się na tym co ci powiedziałem. Bo jeśli tobie się coś stanie, to Chim tego nie wytrzyma. Zrób to dla niego. - powiedział po czym odwrócił się w kierunku zaplecza.

- Już mu obiecałem, że będę więcej jeść. - wymamrotał cicho, jednak nikt oprócz mnie tego nie słyszał. Gdy i chłopak oddalił się na zaplecze, po cichu opuściłem lokal. Jak widać, przyjście tutaj to był świetny pomysł. Tylko że oprócz tej małej informacji, że białowłosy lubi słodkości, zacząłem się zastanawiać kim jest ten cały Jimin. Chłopak? Dziecko? Niee, mimo wszystko jest za mody na bycie ojcem... Chociaż wcale nie...
Argh! To myślenie mnie kiedyś wykończy. Postanowiłem sobie jednak, żeby nie wypuścić tego chłopaka z mojego domu, jeśli niczego nie zje. W końcu komuś to obiecał...

___________________________________________

YOONGI

- Jimin! Powiedz, że nie śpisz dzieciaku. To nasz szczęśliwy dzień! - krzyknąłem wchodząc do mieszkania. Niemal od razu usłyszałem głośny tupot.

- Nie śpię. Co się stało hyung?- popatrzył na mnie tymi swoimi błyszczącymi węgielkami.

- Jin hyung nie mógł ze mną dzisiaj wytrzymać i stwierdził, że skoro zjadłem mu już pół blachy ciasta to odda mi też drugie pół. - powiedziałem podekscytowany.

- Sernik? - zapytał z nadzieją. Zdecydowanie obaj kochaliśmy serniki.

- Nie. Ale uwierz mi, to jest jeszcze lepsze. To jest... Eee... Jin mówił że to... Ka-ry-pa-ty-ka? Jakoś tak. - podrapałem się po głowie by za chwilę odsłonić z pod foliowki blaszkę.

- Chodź do stołu. Od razu pokroimy. - rzuciłem idąc we wspomnianym kierunku. Chim ruszył od razu za mną.

- O ja cię! Jakie to jest pyszne! - niemal krzyknął gdy spróbował Chim.

- A nie mówiłem? - podniosłem brwi w geście wyższości przegryzając w międzyczasie kawałek ciasta z kremem.

- Zapakuję ci kawałek na jutro do szkoły, co ty na to? - zapytałem brata. Od razu spotkałem się z energicznym machaniem głową. Uśmiechnąłem się do niego.

- Sobie też wezmę. - dodałem po cichu.

- Cieszę się, że jesz więcej hyung. Nie chcę żeby coś ci się stało...- mruknął ostatnie zdanie brunecik. Pogłaskałem go po główce.

- Staram się Chimmy. Naprawdę się staram. - powiedziałem smętnie.

___________________________________________

Pierwsza sprawa, chciałabym wam się pochwalić że ten rozdział ma DOKŁADNIE 1000 słów. Czuję dziwną satysfakcję z tego, bo nie planowałam żeby taki był limit.
Druga sprawa. Śmieszy mnie to, że autentycznie nasza karpatka, to cudowne ciasto bogów dla Koreańczyków brzmi dokładnie jak ka-ry-pa-ty-ka ( 카르파트카). Dajcie znać kto też jest team karpatka tak jak ja oraz Yoongi z Jiminem!

Enjoy

~Ghost_queen

Bad Dancer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz