Rozdział 3

16 1 0
                                    

    Następnego dnia był czwartek. Mieliśmy dzisiaj dwie godziny eliksirów z profesor Sontate, zaklęcia z profesorem Flitwickiem oraz historię magii z profesorem Binnsem.

    Dzisiaj obudziłam się wcześnie w swoim dormitorium w wieży Gryffindoru. Pokój dzieliłam z: Lily Evans, Marleną McKinnon oraz bliźniaczkami Alexandrą i Willow Jackson. Szybko wstałam i się ogarnęłam. Moje współlokatorki jeszcze nie wstały. 

    Zarzuciłam torbę na ramię po czym zeszłam do pokoju wspólnego gdzie dołączyłam do Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera, którzy już szli na śniadanie. 

-Jak wam się spało?-zapytałam widząc, że James ziewa.-Niech zgadnę rozmawialiście do północy?

-Brawo skąd wiedziałaś?

-Tiara przydziału mówiła, że pasuję do Ravenclawu.

    James przewrócił oczami. 

-Masz ten eliksir?-zwrócił się do mnie.

-Jasne.-wyciągnęłam fiolkę z kieszeni.-Nie ominęłabym takiej okazji. To wy idźcie a ja idę do kuchni.

-Nie powinniście tego robić.-Remus patrzył się na nas karcącym wzrokiem.

-Bez przesady. To tylko niewinny żart.

~•~•~

    Zbiegłam po schodach do lochów, w których znajdowała się kuchnia. Na sobie miałam pelerynę niewidkę pożyczoną od Jamesa. 

    Szybko dotarłam do drzwi kuchni, którymi był obraz z owocami. Pogłaskałam gruszkę i weszłam przez obraz. Zdjęłam pelerynę. Od razu powitały mnie skrzaty.

-Czego sobie panienka życzy?

-Mogłybyście dodać tego do jedzenia?-podałam im buteleczkę.-To dodaje jeszcze lepszego smaku.

-Dobrze panienko.

~•~•~

    Po wizycie w kuchni pobiegłam do wielkiej sali i zajęłam swoje miejsce przy stole.

-Eliksir dodany teraz tylko czekać na efekty.-mrugnęłam do brata.

-Ja się nie mogę doczekać, a wy?-zapytał nonszalancko Syriusz. Odpowiedziały mu tylko nasze uśmiechy.

-Dalej uważam że nie powinniście tego robić.-Remus dalej patrzył się na nas karcącym wzrokiem.

-Przesadzasz.-machnęłam ręką.-Zaczyna się.-mruknęłam widząc jak włosy pani profesor Skiver Tool zaczynają mienić się na tęczowo. Jak na jakieś hasło zaczęliśmy się śmiać. Po kilku minutach włosy prawie wszystkich mieniły się na rozmaite kolory. 

    Profesor McGonagall z wściekłością w oczach wstała i podeszła do stołu Gryffindoru.

-Potter, Potter, Black szlaban! O 20:30 macie być w moim gabinecie!

-Proszę pani ale czemu akurat my?-zapytałam robiąc oczka szczeniaczka.

-Ponieważ jako jedyni nie macie kolorowych włosów oraz podejrzanie się śmiejecie.-nauczycielka zmrużyła  oczy.-O 20:30 macie być w moim gabinecie.-mówiąc to nauczycielka  ruszyła  w stronę stołu nauczycielskiego.

~Brawo to dopiero pierwszy dzień a ty już dostałaś szlaban.~pomyślałam zbijając ze sobą piątkę w głowie. 

~•~•~

    Nastała pora kolacji oraz naszego szlabanu u McGonagall. Kiedy weszliśmy do wielkiej sali wszyscy dalej mieli mieniące się najróżniejszymi kolorami. Wciąż nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. Szczególnie na widok ponurej nauczycielki  astronomii w lśniących, różowych włosach. Wyglądała jakby ktoś zrobił jej nie chciany kawał. W sumie to tak było.

    Po kolacji razem z Jamesem i Syriuszem ruszyliśmy do gabinetu profesor McGonagall. Za 5 minut była 20:30. 

~•~•~

Godzinę później wróciliśmy wymęczeni do dormitorium. Musieliśmy wyszorować jedną łazienkę bez użycia magii (której i tak nie moglibyśmy użyć, ponieważ nie znamy takich zaklęć). Dodatkowo pilnował nas ten stary gbur-woźny Argus Filch.

-Jak było na szlabanie?-zapytała Alexandra, która przyglądała mi się od paru minut. 

    Dziewczyna miała czarne, długie, pofalowane włosy oraz tego samego koloru oczy. Skórę miała dość mocno opaloną. Była w miarę wysoka jak na jedenaście lat. Ubierała się głównie w ciepłe kolory.

-Okropnie. Nie polecam droga Alexandro.

-Mów mi Alexie.

-Miło poznać Madi jestem.

    Podałyśmy sobie ręce.

-Ja idę spać i tobie też radzę.- powiedziałam.

-Dobranoc.-  odparła Alexie.

-Dobranoc.-odpowiedziałam chwile później zasypiając.

Madison Potter i Era HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz