Patrol

135 4 2
                                    

Hejo, hej!

Znów nie wiem kiedy będą się rozdziały pojawiać. Postaram się 1 w tygodniu, ale nigdy nic nie wiadomo, tak jak teraz nie pisałam prawie miesiąc (skupiłam się wtedy na swoim życiu prywatnym. Akurat to mi pomogło, polecam jak macie zastój weny, porobić coś dla was fajnego, miłego np. spotkać się z kimś).

Dziękuję ślicznie via7002. Za wyciągnięcie pomocnej dłoni i pomoc mi z różnymi wyborami, lub poprawkami.

Koniec ogłoszeń parafialnych. Zapraszam do czytania!

*Nie sprawdzony*

--------------------------------------------------

*Osanaii pov*

-„Na spotkaniu było nudno" -myślałam raz po raz.
-Idziesz niedługo na patrol? -z myśli wyrwała mnie Mitsuri.
-Tak. A co? Uzui coś odwalił? Himejima stał sie niższy? Sanemi wreszcie pogodził się z Giyuu? Giyuu wyszedł z depresji?-zaczełam odruchowo zadawać pytania.
-Nie, dlaczego tak pomyślałaś? -zapytała zdziwiona kobieta. -Chociaż te dwa ostatnie mogły by się spełnić, ale niestety nie.
-„Bo jestem już tak długo w tej sekcie, że dziwne było by się nie pytać o takie rzeczy." -pomyślałam. -A tak odruchowo.

-A ja chciałam tylko zapytać kiedy jesteś wolna. Ale jeśli zaraz idziesz na patrol to wieczorem jesteś. Czyli idziesz ze mną na jedzenie. -oznajmiła Kanroji.
-Ale ja wieczorem jestem umówiona z Muichiro. -powiedziałam z zakłopotaniem.

-Twój chłopak ucieszy się jak będziesz miała więcej do pokazania. A nim się nie przejmuj, tym zajmie się Obanai. -oświadczyła Mitsuri.
-Nie zamierzam mieć takich jak ty! Mi moje wystarczą! -oburzyłam się.
-Dobra, dobra. Ale jedzenie ci nie zaszkodzi. -dalej negocjowała kobieta.
-No dobrze, ale idę porozmawiać z Muichiro. -odwróciłam się na pięcie i odeszłam widząc kontem oka cieszącą się Mitsuri.

Tak jak jak obiecałam powędrowała na poszukiwania Muichiro.

Długo nie szukałam gdyż znalazłam swój obiekt poszukiwań nad sadzawką. Muichiro siedział na małym mostku na środku oczka wodnego.

-Mogę się dosiąść Mui? -zapytałam wchodząc na mostek.
-Tak. -powiedział chłopak.

*Pov: Muichiro*

Usadowiłem się wygodniej, nogi miałem schowane pod siebie. Dziewczyna zaczęła zdejmować swoje buty. Gdy już ukończyła daną czynność usiadła z nogami włożonymi do wody.

-Ciepła? -zapytałem odruchowo.
-Mogła być cieplejsza. -odpowiedziała dziewczyna wcale nie podnosząc wzroku na moją postać.
- „A ja wpatruje się w nią bez przerw nie, wiem dlaczego. Bo ją, kocham. Jest przepiękna." -z zamyślenia wyrwały mnie ciepłe usta dziewczyny.

-Wiesz... -zaczeła dziewczyna niepewnie.
-O co chodzi? -zapytałem przenosząc wzrok na stopy dziewczyny które raz po raz zanurzały się w wodzie a później pojawiały się w powietrzu.
- Mitsuri wieczorem powiedziała że zabiera mnie bez dyskusji na jedzenie. A ty miałeś podobno iść z Obanaiem, tak? Jeśli nie i to ci przeszkadza to mogę powiedzieć że mam już coś zaplanowane i... -dziewczyna nie dokończyła, gdy zakryłem jej usta moją dłonią, choć było to w połowie zdania, więc Osanaii miała otworzone usta i przypadkiem wpadł mi do nich palec.

Szybko wyjęłem palec i wytarłem z śliny na kimonie Osanaii.

-Ej! -krzyknęła z gniewem.
-Słucham. To przecież twoja ślina. -oświadczyłem z ironicznym uśmiechem.
-Ale to ty wpakowałeś mi palucha do ust! A masz! -krzyknęła dziewczyna po czym oblała mnie wodą ze źródełka.
Tak się chlapaliśmy przez dobre 10 min, aż nadszedł czas tryjumfu. Zepchnąłem dziewczynę do sadzawki, lecz ona była na to przygotowana. Jeszcze przed zamoczeniem złapała mnie za ramię i pociągnęła za sobą.

-No i teraz jesteśmy cali mokrzy. Zadowolona z siebie? -zapytałem siadając tak aby widzieć twarz dziewczyny.
-Tak. -potwierdziła.
-Idź wieczorem z Mitsuri, zajmę się sobą. Albo pójdę gdzieś z Obanaiem. Musimy się jakoś wreszcie dogadać. Przy innych zachowuje się jakby miał wszystko gdzieś, ale jeśli chodzi o ciebie to... Jest strasznie nadopiekuńczy. -objaśniłem.
-Tak jak ty. -odpowiedziała dziewczyna także siadając.
-Ja wcale... -zacząłem, ale Osanaii mi przerwała.
-Jesteś, jesteś. A teraz muszę już iść Mui bo zaraz mam patrol. -dziewczyna wstała i poszła w stronę swojej małej rezydencji.

*Osanaii pov*

Otworzyłam drzwi do mojej rezydencji, którą załatwiła mi Mitsuri.
Weszłam i przebrałam się z mokrych ciuchów.
-Kali-san. Czy był już u nas pan Haganezuka? Miał przynieść moją broń. -zapytałam dziewczyny, którą kiedyś uratowałam.

Była to piękna, młoda dziewczyna. Starsza ode mnie. Jej rodzina porzuciła ją z niewiadomych powodów. A ja zaproponowałam jej pracę u mnie. Na co się zgodziła.

-Tak, Osanaii-san. Broń jest w pani pokoju. -odpowiedziała Kali składając ubrania.

Tak naprawdę była to moja nowa broń.

Teraz miałam normalny miecz nichirin oraz małe sztylety. Były one zrobione z tej samej rudy co miecz. Sztylety były idealne do nie zbliżania się do demona i szybkim pokonaniu go poprzez rzucenie i odcięcie głowy.

*Po patrolu*

Teraz mam się spotkać z Mitsuri. Patrol nie był ciekawy. Mało demonów, ale tak naprawdę czego ja się spodziewałam po dniu?" -pytałam się w myślach wracając do rezydencji.

-Ożeń się ze mną! - usłyszałam w połowie drogi. Spojrzałam w stronę z której dochodziły krzyki. Zobaczyłam tam żółto włosego chłopaka. A przed nim próbującą wytrwać się z uścisku dziewczynę. Podeszłam do nich.
-Nie można przejść normalnie przez drogę, bo robisz tu jakieś cyrki! Weź się w garść! -nakrzyczałam na chłopaka łapiąc za jego haori.
-Nie miła jesteś! -krzyknął chłopak po czym skulił się w kłębek na środku ulicy i zaczął płakać.
-Dziękuję pa-. Jest pani hashirą! Przepraszam, za zakłopotanie tą sprawą! Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam pani w jakiś planach. Ale ten chłopak się do mnie przylepił. -zaczeła tłumaczyć się dziewczyna.
-Spokojnie właśnie wracałam z patrolu. Nic się nie stało, co prawda mam pewne spotkanie, ale ta osoba może poczekać. Gdzie mieszkasz? Zaprowadzę cię do twojego domu. -zadeklarowałam uspokajając dziewczynę.
-Nie. Proszę się nie fatygować. Trafię sama do domu. -powiedziała dziewczyna, ukłoniła się i poszła w drugą stronę.

Spojrzałam jeszcze na chłopaka, który nas nie słuchał, tylko ryczał. Więc go zignorowałam i wyruszyłam z powrotem w stronę domu.

Gdy już wróciłam do domu, Kali czekała na mnie z obiadem.
-Przepraszam, ale jestem umówiona z Mitsuri. Zjem na mieście. Zjedz dziś sama. -powiedziałam jak najmilej umiałam, by jej nie urazić.
-Dobrze. Kiedy pani wróci? -zapytała dziewczyna. Choć mówiłam jej żeby nie nazywała mnie „Panią" ale chyba się już przyzwyczaiła.
-Późno. Nie czekaj na mnie. -oświadczyłam.

Przebrałam się i wyszłam na owe spotkanie.

Zjadłyśmy, poplotkowałyśmy. Spotkanie dobiegło końca, lecz nie wróciłam do domu.

Poszłam na małą polanę gdzie spotkałam Muichiro patrzącego w gwiazdy.

-Cześć Mui. -powiedziałam podchodząc do chłopaka.
-Dobry wieczur Osanaii-chan. -przywitał się.
-Mogę... -chłopak nagle mi przerwał.
-Tak możesz się dosiąść. -odparł chłopak nadal się na mnie nie patrząc.
-Jestem aż tak przewidywalna? -zapytałam rozśmieszona, po czym usiadłam obok chłopaka.
-I jak poszło spotkanie? -Muichiro zaczął zadawać pytania. -Najadłaś się?
-Tak, tak. Było dobrze. Rozmawiałyśmy. A ty co robiłeś w tym czasie? -zapytałam zaciekawiona, czy Muichiro pogodził się z Obanaiem.
-No niby byłem na tym spotkaniu z twoim bratem, ale nie dogadaliśmy się, więc można powiedzieć, że spotkanie się nie udało. -podsumował chłopak, kładąc się tym samym na już mokrą od rosy trawę. Poszłam w ślady chłopaka, tylko że moja głowa nie znajdywała się na trawie, lecz na torsie Muichiro.

Słyszałam jego spokojne bicie serca.

Nagle nieoczekiwanie oddałam się w objęcia snu.

---------------------------------------------

Hej, wreszcie nowy rozdział!

•udało się ok. 1100 słów. Jestem szczęśliwa z tego powodu •

Do zobaczenia. (⁠◠⁠‿⁠◕⁠)

Zaginiona siostra||Muichiro Tokito X OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz