❁2.❁

15 2 0
                                    

  𝑊𝑖𝑡𝑎𝑗 𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎𝑛𝑎, 𝑀𝑖𝑙𝑙𝑖𝑒.
𝐽𝑒𝑠𝑡 𝑚𝑖 𝑠𝑡𝑟𝑎𝑠𝑧𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑘𝑟𝑜, 𝑧̇𝑒 𝑡𝑜 𝑚𝑢𝑠𝑖 𝑠𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎𝑐́, 𝑎𝑘𝑢𝑟𝑎𝑡 𝐶𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒, 𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑘𝑜𝑔𝑜 𝑖𝑛𝑛𝑒𝑔𝑜...
𝐴𝑙𝑒 𝑤𝑖𝑒𝑚, 𝑧̇𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡𝑒𝑠́ 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜 𝑜𝑑𝑤𝑎𝑧̇𝑛𝑎 𝑖 𝑝𝑜𝑟𝑎𝑑𝑧𝑖𝑠𝑧 𝑠𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑧 𝑡𝑦𝑚 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑚, 𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑒 𝑤 𝐶𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 𝑀𝑖𝑙𝑙𝑖𝑒. 𝑁𝑎𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑒̨.
                                𝐽𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒 𝑟𝑎𝑧 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑝𝑟𝑎𝑠𝑧𝑎𝑚.
                                                                 𝐴.𝑆.

          ,, Za co mnie przeprasza?" ,,co mnie spotka?" - Te pytania miałam w głowie przez całą podróż. Niewiedziałam o co może chodzić tej osobie. ,,𝐴.𝑆." Nie mogłam sobie przypomnieć, żadnej osoby z takimi inicjałami. Rodzice chyba zauważyli, że coś jest nie tak, ponieważ zrobili natychmiast postój na stacji benzynowej. Mama wysiadła z auta i otworzyła mi drzwi.
- Wszystko dobrze, skarbie? - Spytała się mnie. - Nie wyglądasz za dobrze.
- Wszystko okej, przez chwile w głowie mi się zakręciło. Nie martw się.
- Dobrze, jeżeli chcesz, możesz skorzystać tu z łazienki, bo tata jeszcze zatankuję nam auto, a ja kupie wodę w automacie.
- Okej. - odpowiedziałam, po czym wysiadłam z samochodu i weszłam do budynku z napisem wc.
               Po wyjściu z kabiny zobaczyłam, że na lustrze przy umywalce są napisane tajemnicze liczby. 63172. Co one znaczą? Przyglądałam się chwile liczbą, aż ujrzałam kawałek papieru na moim lewym bucie. Nie było go tam jeszcze sekunde temu. Podniosłam go. Pisało na nim tylko jedno słowo - uciekaj.
              Zaczełam biec. Sama niewiem przed czym uciekałam, ale wiedziałam że musze stąd iść. Biegłam tak szybko, że ominełam już nasz samochód. Przed sobą miałam już tylko las, więc stwierdziłam że jednak bezpieczniej będzie zawrócić do auta.
             -Przed czym tak uciekałaś? - Pyta sie tata.
-Nie uciakałam przed niczym, poprostu chciałam być szybciej w samochodzie i nie zauważyłam kiedy go minełam. - Szybko wyjaśniam.
-No dobrze, to zapinaj już pasy jak tak ci się na wakacje śpieszy.
I ruszyliśmy autostradą.

                         ❁❁❁❁❁❁❁

              Kiedy dojechaliśmy na lotnisko była już 10 rano. Samolot miał być na czas, więc będziemy czekać około godziny. Usiadłam z rodzicami na krzesłach i zaczełam czytać. Byłam już na 200 stronie. Po około 20 minutach zaczeło mi się strasznie nudzić, więc poszłam z mamą do sklepiku. Ceny w nim to porażka. Myślałam, że zemdleję na widok ceny zwykłej tabliczki czekolady. Zdecydowałam się w końcu na kinder bueno, tak drogie że musiałambym chyba cały miesiąc - lub nawet kilka, na nie zbierać.
               Wracając ze sklepiku potknełam się o kawałek jakiegoś drewna. Poczułam straszne pieczenie w kostce od upadku. Chciałam gdzieś rzucić tym kawałkiem drewna, ale zobaczyłam że w środku coś sie błyszczy. To klucz. Wyjełam go i wsadziłam do swojej kieszeni, mówiąc sobie, że potem go dokładniej obejrzę. Była za dziesięć jedynasta, zaraz mieliśmy lecieć.

Unlucky HolidayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz