Neron 👑🔥
Szłam korytarzem do sali tronowej. Dziś rano zostałam poinformowana, że cesarz SERDECZNIE zaprasza mnie na rozmowę w cztery oczy. Gdy tylko sługa mnie o tym poinformował, przeraziłam się. Po co chciał mnie widzieć?
Zwolni mnie z pracy. Stwierdziłam gdy byłam już blisko miejsca spotkania. Po tym jak wtedy na niego wpadłam w holu, można było się spodziewać wszystkiego, a zwolnienie to jedna z najmniej brutalnych rzeczy.
Stanęłam przed salą tronową gotowa na wszystko. Przecież nie mógł mnie skazać na śmierć za to że na niego wpadłam.
Myliłam się, mógł.
Gdy weszłam przez drewniane wrota do pomieszczenia, moje oczy od razu powędrowały na osobę przede mną. Mój żołądek ścisnął się jeszcze bardziej niż chwilę temu. Cesarz siedział na najzwyklejszym drewnianym krześle przy stoliku i jadł ze spokojem jedzenie jakby nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Odchrząknęłam głośniej niż powinnam, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Co mi się udało. Obrócił głowę w moją stronę, a gdy jego czarne jak smoła tęczówki spotkały moje, nogi same się pode mną ugieły. Spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem, a ręką wskazał miejsce na przeciwko siebie.
Usiadłam na krześle nadal nic nie mówiąc. Znowu na mnie spojrzał tymi swoimi oczami wywiercając dziurę w mojej twarzy.
- Zdajesz sobie sprawę dlaczego cie tu zaprosiłem? - przemówił po chwili odkładając widelec.
Pokręciłam przecząco głową.
- Użyj słów Y/n - powiedział lekko się do mnie uśmiechając.
- Nie - w końcu zdalam z siebie wykrztusić.
- Zaprosiłem cię tu, ponieważ chciałbym cie o coś zapytać. - gdy odpowiadała mu głucha cisza kontynuował - Mógłbym zaprosić cię na kolację? - zapytał z iskrą w oczach.
- Oczywiście, że tak - odpowiedziałam niemal natychmiast.
- Świetnie zarezerwowałem stolik w najlepszej restaura... - Mówił gdy ja mu przerwałam.
- Ale czekaj zapytałeś czy możesz mnie zaprosić ale wcale tego nie zrobiłeś. - powiedziałam zanim zdążyłam się ugryźć w język.
- Y/n czy uczynisz mi ten zaszczyt, i pójdziesz ze mną na kolację?
- Nie - nie wiem kiedy stałam się taka pyskata, i przestałam się go bać.Nie wiem też w którym momencie on zaczął się śmiać. ON CESARZ RZYMU śmiał się z mojego żartu, który nie miał być śmieszny. Tak naprawdę to była moja odpowiedź, nie miałam zamiaru z nim nigdzie iść. Z tyłu głowy nadal miałam to, że chce mnie zwolnić. Może był gentelmenem, i chciał to zrobić w jakimś fency miejscu czy coś.
- Mówię na poważnie Y/n - przestał się śmiać i powiedział z poważną miną.
- Ja też mówię poważnie. Jak chcesz mnie zwolnić to zrób to teraz, a nie na kolacji. - nie wiem kiedy przeszłam z nim na ty, ale chyba teraz.Spojrzał się na mnie z zaciekawieniem a jego oczy wywiercaly we mnie dziurę.
- Nikt nie chce cie zwolnić Y/n - powiedział, a ja prawie spadłam z krzesła gdy wypowiedział moje imię w taki sposób jak nikt inny kiedykolwiek.
- Aha - to jedyne co udało mi się powiedzieć. Wstałam z krzesła nie chcąc być tu ani chwili dłużej. Posłałam mu ostatnie spojrzenie i wyszłam, a on mnie nie powstrzymywał.***
Wiem, wiem tekst z clone, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby go tu gdzieś nie wcisnąć.Pozdrawiam i przepraszam za długą przerwę.