JESTEM NAĆPANY I JADĘ NA ZAKUPY!!!

160 89 162
                                    

Lewiatan jechał samochodem.

Tak, był to fakt na tyle podniosły, że miał ochotę zakomunikować to całemu światu. Nazakiel powierzył mu poważne zadanie, więc jaszczurowaty siedział teraz, trzymając pewnie kierownicę, jarając skręta i rozmawiając z miłą panią w nawigacji. Nie przeszkadzało mu, że kobieta nie odpowiada, jej namiętny głos dający wskazówki „prawo, lewo, 200 metrów prosto" wystarczał, by mężczyzna poczuł się niczym Krzysztof Kolumb polskich szos.

Pędził teraz ich fiacikiem w ulewie, mknąc z zawrotną prędkością 40 km/h, modląc się w duchu, by nie rozkurwić się na zakręcie. Z wszystkich rzeczy, najmniej potrzebne było mu teraz dachowanie.

Dostał na zakupy 500 złotych. Trochę w szoku, macał wciąż kieszeń, upewniając się, że ta zawrotna suma wciąż znajduje się na swoim miejscu.

Mógł za to kupić naprawdę w kurwę liptona. Mógł kupić praktycznie wszystko, co leżało w zasięgu jego marzeń, ale chciał wypełnić swój obowiązek i obietnicę. Nie można łamać przysięgi na mały palec, a taką złożył chłopakowi. Traktuje to poważnie i nie zamierza się wymigiwać.

Zaciągnął się, czując wspaniałą euforię ogarniającą go. Relaks i poczucie błogości rozpływało się po jego ciele. Deszcz zacinał, napierdalając w szybę, a Glonek wjeżdżał w kałuże, czując się jakby kierował statkiem. Może by tak zabawić się w łódź podwodną i zajechać w okolice rzeki? Ale najpierw zakupy, upomniał sam siebie.

Z racji tego, że niezbyt wiedział, jak uruchomić radio, zapewnił sobie sam rozrywkę, śpiewając urywki piosenek, które akurat mu się przypomniały, przerywając jedynie w chwilach komunikatów pani z nawigacji. Seks telefon dla ubogich. Miała strasznie kojący głos, najchętniej położyłby się i zasnął, ale wyprawa do Carrefoura trwała w najlepsze, dlatego pędził dalej, władca dróg, kowboj mechanizacji, dżokej koni mechanicznych.

Pogromca aut. Zyg zak mc Queen w biedniejszej edycji.

Wycieraczki dawały z siebie wszystko, mimo to chuja widział, czując się niczym mieszkaniec Atlantydy w chwili zalania państwa lub świadek słynnego Wielkiego Potopu.

Zakupy, pamiętaj o zakupach.

Mógłby w zasadzie zbudować własną arkę, gdyby tylko wystarczająco się postarał.

Wjechał w kałużę, rozbryzgując wodę dookoła siebie i czując z racji tej czynności dziką frajdę. Zaszczyt, że ktoś był w stanie mu tak zaufać. Chyba zaczął padać grad, bo łupanie w dach niebezpiecznie przybrało na sile, a Lewiatan, gdyby nie fakt, że już lekko wznoszący się ponad tak przyziemne problemy, prawdopodobnie jakoś w tej chwili zacząłby się zastanawiać nad solidnością szyb malucha.

Trawka sprawiała jednak, że nie w głowie było mu teraz roztrząsanie scenariusza a, b i c. On miał jedynie...

Jak to było. Co miał zrobić?

Zakupy, zakupy, zakupy. Racja. Nie może zawieść Nazakiela. Najwyraźniej nastolatkowi imponowało odpowiedzialne zachowanie, więc właśnie taki będzie. Zrównoważony. Żadnych głupich akcji.

Minął kobietę, która wnioskując z wyrazu twarzy dostała ataku zespołu polskiego kierowcy, czyli najzwyczajniejszego w świecie kurwicy, machając w stronę Bogu ducha winnego Lewiatana środkowym palcem i wyrażając przy tym jakieś niepochlebne uwagi, które jednak spłynęły po nim jak po kaczce, z racji tego, że średnio czytał z ruchu warg. Nigdy nie uważał tego za nad wyraz ważną supermoc, chociaż kojarzyło mu się, że brunet leżący w kręgu jego zainteresować coś o tym napomknął przy okazji jednej z ich wieczornych pogawędek.

Bluzg polski.

Nienawiść polska.

Podziały polskie.

HomoherezjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz