5. Moneta.

89 11 18
                                    

W związku z tym, że Tighnari nie do końca zrozumiał swoje uczucia. Dokładniej swoją potrzebę niesienia pomocy Świtowi, więcej czasu poświęcił na przesiadywanie przy brzegach zatoki obserwując to, jak krótkowieczny z uwagą i czułością budował swoje coś. Pracował nawet z uszkodzoną nogą.

Świt przestał go zaczepiać i aż tak ekscytować się jego obecnością. Sprawiło to, że Tighnari już nie był zastraszany jego nagłymi, nieprzewidywalnymi ruchami.
Czasami zadawał jednorazowe pytania, innym razem to Świt je zadawał. Ale w przypadku, gdy zadawał je Świt, odpowiedzi raczej nigdy nie otrzymywał.
Dzisiaj również tak było. Gdy Świt mył się w jeziorze, Tighnari wychodził na brzeg, na swoją słoneczną skałę i patrzył.

W pewnym momencie, w rzuconym obok ubraniu zauważył świecąco jasno, niczym słońce błyskotkę. Okrągłą i płaską.

Spojrzał na krótko wiecznego i sięgnął do jego ubrań, wyciągając ją z wahaniem. Natychmiast zamknął ją w dłoniach, tworząc sobie jedynie małą szparkę, by blask nie uciekł.
Ale żadnego blasku nie ujrzał.

Uchylił dłonie i znowu się pojawił. Sprawiło to, że przedmiot niemal wpadł do wody. Syren wzdrygnął się po czym zamknął monetę w jednej ręce.

- Zostaw moje ubrania! - krzyknął do niego Świt zza krzewów. Tighnari zmarszczył brwii i spojrzał na materiały obok. Świt nagle wychylił się spod liści i otrzepał się z wody. - Zostaw je! - syknął do niego.

Nim jednak zdążył dopłynąć, Tighnari chwycił ubrania i wskoczył do wody, omijając krótkowiecznego szerokim łukiem.
Wypłynął na powierzchnię za nim i wsunął do ust swoje znalezisko w kolorze słońca. Puścił ubrania, patrząc na ich kolor i kształt.

- Zostaw je! Hej! Potrzebuje ich! - krzyczał Świt, płynąc w jego kierunku. Tighnari zerknął w jego stronę i zgarnął pod ramię ubrania, uciekając jeszcze dalej.

Rozwinął bluzkę i spojrzał na jej kształt. Była obleśna. Ludzie nie mieli zupełnie gustu, nosili brzydkie, szare ubrania.
Ciekawe, jak dobierali się w pary... Syreny dobierały siebie po wyglądzie. Więc pewnie swoich wybranków krótkowieczni też?

Tighnari opuścił bluzkę i podniósł tym razem spodnie, obracając je w dłoniach i rozciągając je w nich. Najpierw pomyślał o założeniu ich, ale zrezygnował. Nie miał nóg, a to było ciekawe znalezisko.

- Oddaj... - Świt prawie odzyskał swoje ubrania, jednak niestety zamiast złapać materiał, złapał dłoń syreny, co doprowadziło do samoistnej reakcji w odruchu samoobrony.
Tighnari wydał z siebie przeraźliwy, ogłuszający wrzask i wyrwał się ogłuszonemu człowiekowi, uciekając jeszcze dalej. Przeskoczył przez zawieszoną nad wodą gałąź i za nią się zatrzymał.

- Pal cię licho! - krzyknął za nim Świt, ale jeszcze nie odpuścił. Przynajmniej tak początkowo sądził Tighnari.
Po chwili jednak ujrzał, że ten po prostu się zatrzymał i zawiesił na gałęzi. Wynurzył się z wody, wspinając się na gałąź i kierując się w stronę suchego lądu. Ubrań nie odzyskał, a widok, który tak idealnie został zaprezentowany Tighnariemu, sprawił, że niemal zakrztusił się trzymanym w ustach przedmiotem.

Tighnari płynął równo z nim, aż dotarł do brzegu. Nie chciał raczej pływać z jego ubraniami do samego końca. Chciał się tylko bawić. Przecież Świt lubił zabawę, czyż nie?
Wyjął złoty przedmiot z ust i zamknął go szczelnie w ręce.

- Smutek? - zapytał marszcząc brwi i pokazując swoje policzki. Powoli zjechał palcem od oka do brody. - Świcie jesteś smutny?

Brak odpowiedzi, co było wręcz nadzwyczajne. Świt zawsze mu odpowiadał.

- Powiesz mi co to? - zapytał Tighnari, wyciągając do niego rękę ze swoim znaleziskiem.

- Syrenko, przecież to moje - usłyszał w końcu w odpowiedzi. Po tych słowach nastąpił cichy śmiech.
To był pierwszy śmiech jaki Tighnari słyszał od lat. Setek lat.

- Oddam ci ubrania - zaproponował i rzucił mi przemokłe do suchej nitki szmaty. Patrzył na niego oczekująco, próbując na siłę wymusić konwersację.
Po chwili Świt westchnął i sięgnął po swoje ubrania. - Jesteście obrzydliwi na dole - dodał jeszcze syren.

- Tak syrenko, dobrze wiedzieć - odparł mu wzdychając. - To co masz to moneta - wytłumaczył mu, najpierw podając nazwę przedmiotu.
Moneta... Tighnari spojrzał na złoty przedmiot i zanurzył go w wodzie, patrząc uważnie na to, jak lśni pod wodą.

- Mam takie. Księżycowe - oznajmił szybko łącząc ze sobą fakty. Więc były monety słoneczne... I księżycowe. - A to jest słoneczna. Czemu zamykacie słońce w monetach? - zapytał znowu. Jego pytanie spotkało się jednak ze śmiechem.

- Co? Nie. To złota moneta i srebrna. Mają różne wartości. Płacimy nimi - tłumaczył powoli krótkowieczny. W tym samym czasie rozwieszał na gałęziach ubrania. Pewnie w celu osuszenia ich. - Mają na sobie wizerunek naszego króla - oznajmił dumnie. Jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, tryton podsumował krótko twarz, którą zobaczył:

- Brzydki - wzruszył ramionami, wpatrując się w to jak mały skarb lśnił między jego palcami. - Co za to kupujecie?

- Jedzenie, drewno, kamienie... Skóry, rośliny. Różnie - zaczął wyliczać Świt. Tighnari z góry pomyślał, że to głupie. Dlaczego ktokolwiek miałby dawać za coś takie małe kamyczki, jak monety? Ludzie byli naprawdę... Dziwni. Z jednej strony tak mądrzy, z drugiej głupi i naiwni. - Teraz ja zadam pytanie. Czym był ten wrzask?

Tighnari patrzył na niego, starając się utrzymać kontakt wzrokowy i nadal trwać w milczeniu. Jakoś nie bardzo chciał z nim rozmawiać o innych syrenach. To wciąż był krótkowieczny.
Ostatecznie jednak uznał, że dowiedział się dość sporo. Wozy, miecze, deski, psy, król, monety...

- Mechanizm obronny. Możemy ładnie śpiewać, bo rodzimy się z idealnymi do tego strunami. Ale służą też do obrony - podparł się, przyglądając się uważnie powierzchni monety. Była śliczna. Chciał ją dla siebie. - Możemy wydawać tak głośne dźwięki, że wysadzą ci uszy. Nasze są do tego przystosowane przez swoją budowę. Ale wasze, uszy krótkowiecznych, nie są.

- Chciałeś mnie zabić? - zapytał Świt, a jego twarz pobladła. Tighnari podniósł wzrok, patrząc na niego beznamiętnie.

- Nigdy nie powiedziałem, że tak. Ale też nigdy nie powiedziałem, że nie. Domyśl się - stwierdził jakby nigdy nic i odepchnął się od brzegu do tyłu. - Biorę tą monetę ze sobą - stwierdził. Była jego. I koniec dyskusji.

- W porządku... - westchnął człowiek. Tighnari niemal czuł tą ich chorą miłość do kamienia, którego trzymał. Odwrócił się i powoli zaczął zanurzać się w wodzie. - Dziękuję za rozmowę!

Tighnari zatrzymał się na moment, oglądając się za siebie, już będąc pod taflą wody.

Oh?
Skąd u człowieka taki ton, gdy zwraca się do niego?

Zmarszczył brwii, ale dość szybko zanurzył się ku głębiną i małym, stworzonym dla siebie domku na samym dnie.
Moneta trafiła do jego osobistej kolekcji tworzonej latami.

༘✶𓆝 𓆜 ------༘𓆝༘ ⋆-----˚ ༘✶ ⋆。˚𓆟

Cynonari (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz