Dziadek jak zwykle siedział przy oknie przed okrągłym kuchennym stołem, który chyba już nie jedną wojnę widział, jednakże kwiatkowa cerata pięknie wręcz zakrywała wszystkie skazy owego blatu. Palił papierosa i czytał „Pana Tadeusza".
Na przeciwko niego, bliżej wejścia do kuchni, siedział Dostojewski, popijając kolejny dzbanek herbaty. Rosjanin oderwał się od filiżanki dopiero, gdy przez próg przeszedł KTOŚ pachnący dosłownie niczym mokry pies. Nie chcąc czuć tego smrodu, przechylił głowę w przód, zanurzając cały nos w filiżance.
W tym czasie Dziadek zmierzył Dazaia wzrokiem, ustawił usta w dziubek i lekko pokręcił głową.— Bandaże są niemodne. Kup sobie w końcu kolorowe tejpy. Nie dość, że możesz dodać sobie minimum oryginalności w tym swoim przeruchanym na wszystkie strony świata stylu, to i jeszcze są wodoodporne. — Tu mężczyzna popukał palcem w blat okryty ceratą. — Motyw z Barbie by ci pasował jak ulał.
Osamu przymrużył oczy i rzucił na blat reklamówkę z zakupami. Stał tak jeszcze przez dłuższą chwilę, mokry od głowy po palce u stóp, po czym zabrał Dziadkowi papierosa, korzystając z tego, że tamten zajął się zawartością siatki.— Tydzień nieudanych skoków do wo... — Dostojewski nie dokończył, bo zachłysnął się, gdy Dziadek kopnął go w piszczel i, przy okazji, tak na oko połowa naparu z filiżanki trafiła w "niemiecką" dziurkę.
— PRZESTANIESZ KURWA CZY NIE W KOŃCU. — Dziadek z nerwów o mało przypadkowo nie przypierdolił Dazaiowi w łeb siatką wypełnioną produktami, bo tak go już nosiło słysząc po raz kolejny podobne docinki w stronę wielokrotnego samobójcy (nie żeby on sam ich nie wygłaszał). — W dupe kopana jego pierdolona mać WISIEĆ PAN BĘDZIESZ NA LATARNI. Się klnę to oto...na serce moje. — Tu Dziadek położył dłoń na książce „Pan Tadeusz".
Fyodor w tym czasie, gdzieś pod stołem, walczył o to by do reszty nie wykaszleć płuc. Został zdradzony przez herbatę, która została sprowokowana do zamachu przez nikogo innego jak Polaka. Powiedzieć, że był to nóż w plecy z jej strony to za mało.W końcu jednak czarnowłosy odkaszlnął, trzykrotnie się po plecach sam trzasnął i podniósł z powrotem postawę. Starł stróżkę śliny z ust, uniósł filiżankę, aby upić kilka łyków i poprawiając czapkę zacytował:
— Oj, biada mnie, żem nie miał choć jednej armaty!
Dobrze mówił Suworów: Pomnij, Ryków karmat,
"Źebyś nigdy na Lachów nie chodził bez armat!"Dziadek spoważniał do tego stopnia, że mu powieka już tylko lekko drgała i nie zareagował nawet, gdy Osamu ukradkiem zabierał mu z dłoni reklamówkę. Nie chciał by jajka w niej będące, ucierpiały w wyniku wojny polsko-ruskiej. Dazai miał wyjątkową ochotę na jajecznicę, dlatego nie mógł pozwolić sobie na taką stratę.
— Dotykałeś jej? — Polak uważnie spojrzał na Rosjanina, wskazując na książkę przed sobą (należy zaznaczyć, że mężczyźnie wciąż drgała powieka). Fyodor uśmiechał się jak sam szatan, a Dazai liczył poległe już w tej walce jajka.
CZYTASZ
Dziadek & Fyozai
EspiritualDla Dazaia stwierdzenie, że mógł się zakochać w człowieku, którego ledwo poznał przez wprowadzenie się do wspólnego apartamentu, było absurdalne. Ten fakt zdawał się go podtapiać w oceanie własnych uczuć, a gdy tylko już chciał się wynurzać, aby zac...