5 𝓶𝓲𝓷𝓾𝓽 𝓷𝓪𝓶 𝓷𝓲𝓮 𝔃𝓪𝓼𝔃𝓴𝓸𝓭𝔃𝓲

1.1K 40 4
                                    

Nathan's Pov...


Przemierzałem uważnie sporą część klubu, a neony strasznie raniły mi oczy. Zewsząd dochodziły śmiechy, głosy oraz strasznie głośna muzyka. 

Maxim szedł obok mnie próbując znaleźć parkiet. To tam znajduje się nasz cel. 

- Kochaniutki! - usłyszałem dźwięczny kobiecy głos na co odwróciłem głowę. - Tak ty blondasku!

Łatwo się było domyślić że chodzi o mnie. Stała na scenie i wpatrywała się we mnie swoimi piwnymi oczami. Maxim kiwał głową, że "nie" mogę i ciągnął mnie za ramię by wyjść. Usiadłem przy barze i wypiłem jedno piwo które podał mi barman. Szkoda tylko, że wtedy jeszcze nie wiedziałem ile ma procentów. Barman dziwnie przechylił się w moją stronę wrzucając coś do piwa.

- Lód - spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem

- Chodźcie... - szatynka nie miała zamiaru odpuścić

- My nie... - Maxim próbował tłumaczyć i się wyrywać lecz na próżno. 

- 5 Minut nam nie zaszkodzi... - niestety byłem jak w transie. Widocznie pijany i głupi.


Maxim's Pov...


- Nathan dość tego! - zatrzymałem go przy wejściu do loży siłując się z szatynką. - On nigdzie nie idzie!

- Wyluzuj stary - poklepał mnie po ramieniu i zatoczył się do tyłu 

Szarpnąłem go za ramię i ciągnąłem w swoją stronę byleby jak najdalej od szalonej szatynki. Chciała go wykorzystać, a ja jako dobry kumpel nie mogłem na to pozwolić. Traktowałem go jak brata. 

- Odwal się kurwa! - krzyknąłem na nią - Daj nam spokój!

Pchnąłem ją w tył przez co wpadła na jakiegoś innego gościa trzymającego kufel w ręku, którego cała zawartość po chwili wylądowała na skąpym stroju dziewczyny. Postanowiłem nie zwlekać i chwyciłem go pod ramię i biegłem tak szybko jak mogłem w stronę parkietu. Przed akcją miałem dokładnie pokazaną twarz tego człowieka oraz jego sylwetkę. Teraz już nigdzie go nie widziałem. Zniknął.

- Kur... - starałem się przekrzyczeć muzykę i mocniej szarpnąłem Nathanem 

- Daj spokój... - zaśmiał się pijacko i spojrzał na mnie swoimi oczami. Źrenice miał dziwnie rozszerzone. Czy to możliwe że barman dorzucił mu...

Nagle poczułem dłoń na ramieniu.

Nie daliśmy rady.


Alex Pov...


Co się tam odpier... - prawie udusiłem się łyżką gdy zobaczyłem co oni tam robią. Będą mieli nauczkę w domu. Chyba że zostawię to dla siebie. Tak... Tak będzie najlepiej.


John's Pov...

Nie wiem ile stoję już w tym zaułku ale zdecydowanie za długo. Chłopcy jak widać, albo go zgubili albo... Się upili i teraz się tam błaźnią. Tak czy owak zacząłem się martwić.

Może... może tam wejdę i sam to załatwię...?

Po 10 minutach takich rozmyślań postanowiłem spróbować. 

Przemierzyłem chyba cały klub, ale nigdzie nie było śladu po naszym celu. W pewnym momencie gdy chciałem się wycofać ujrzałem Maxima trzymającego upitego Nathana. Biedny chłopak. Podszedłem do niego i położyłem mu dłoń na ramieniu na co on tylko na mnie spojrzał, a w jego oczach wyczytałem wszystko. 

Cel zniknął...

- A loże? - Maxim powiedział niepewnie - Zawsze może tam być...?

Jedno wiem. Nie chciałem sprawdzać. 

- Idziemy stąd - wziąłem Nathana pod moje ramię bo ważył dużo. Podziwiam Maxima, że dał radę jeszcze z nim chodzić.

Skierowaliśmy się do wyjścia, bez nadziei gdy nagle zobaczyłem coś co sprawiło, że znowu zacząłem wierzyć w powodzenie misji. 

Głowę naszego celu. Brunet miał właśnie wychodzić, lecz nieudolnie starał się zejść po schodkach.

Może jeszcze nie jest za późno...?


Adopted By The Mafia ✎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz