Henry's Pov
Właśnie popijałem kawę na naszej wielkiej szarej kanapie i czytałem czasopisma.
Co się dzieje z tym światem?
Lecz nie po to zostałem dzisiaj w domu.
- Mam złe przeczucie - usłyszałem zdenerwowany głos Luc'a - Może nie powinniśmy wysyłać jej do szkoły?
- Może - odparłem odkładając napój na stół - Poradzi sobie. Ma to po rodzicach.
- Henry... - powiedział swoim złym tonem - Spróbuj jej wspomnieć...
- Tak czyś jak się o tym dowie - przerwałem czytanie gazety i spojrzałem na Luc'a - Sekrety mają to do siebie, że lubią zostawać odkrywane. Pamiętaj.
- Mhm. - Luc usiadł na kanapie obok mnie - Ale i tak bądź na baczności. Uważajcie przy niej na słowa...
- Co dokładnie sugerujesz? - rzuciłem już lekko poirytowany - Ona i tak się dowie!
- Kurwa! Myślisz że nie wiem?! - wystraszyłem się jego nagłym wybuchem.
Spojrzałem na niego z uniesionymi brwiami. Wiedziałem że Isabelle to mądra dziewczyna. Nieprzypadkowo wzięliśmy do siebie akurat ją. Nasza historia przeplata się w jedną. Schowek pod dywanem też się sam nie zrobił. Zwyczajnie chcę pomóc tej dziewczynie, która straciła wszystko. Nie chcę przecież by skończyła jak ja..
Po chwili wpadłem na ryzykowny pomysł.- Jeśli Ty jej nie powiesz - spojrzałem na niego poważnym wzrokiem by wiedział że nie żartuję - Ja to zrobię.
- Tylko spróbuj - odwzajemnił spojrzenie patrząc na mnie groźnie widział, że sobie nie żartuję - Powiem jej. Ale...
Z Lucasem zawsze było jakieś "ale".
Najchętniej to by chyba zamknął nas wszystkich w tym domu i pozamykał na klucz. Byłem najstarszy z chłopaków. Tylko o rok ale i tak się liczy. No może oprócz Luc'a. To on był tu szefem i ogólnie najstarszym z naszej mafii. Byliśmy dla siebie wszyscy jak bracia.- Ale? - zapytałem znudzony
- ...Ale gdy stwierdzę że to ten moment ! - Zrozumiano?
- Nom.
Pewnie sprzeczałbym się dalej, ale gdy usłyszałem mój dzwonek od telefonu, wiedziałem że coś się szykuje.
Tak więc, chwyciłem telefon I spojrzałem kto dzwoni. Nieznany numer... może szkoła?
Odebrałem. Nie ukrywam, bałem się tego co usłyszę. Jeśli jest się w... jak to opisać... Mafii. To nieznany numer nie mówi o niczym dobrym.
- Halo? - powiedziałem zdenerwowany. Spojrzenie Luc'a, nie pomagało.
- Henry... - usłyszałem głos Isabelle - weź mnie stąd.
- Już jadę - rzuciłem szybko.
Zerwałem się z kanapy jak z procy i ruszyłem do garażu.
Musiało się coś stać. Czuję to.
Wsiadłem do mojego czarnego Lamborghini i wyjechałem z garażu z prędkością światła.Brama otworzyła się automatycznie.
Jechałem tak szybko, jak się tylko dało unikając policji.
Gdy dotarłem już na parking szkolny, ujrzałem samotną postać smutnie stojącą w miejscu. Isabelle.
Zatrzymałem się przy dziewczynie.
- Isa! - zapytałem szybko - Co się stało? - spojrzałem na nią. Wyglądała na smutną. Bardzo. Włosy miala nienaturalnie potargane. Jej pięści były od krwi, ale mimowolnie trzymała torebkę.
O kurwa.
- N- Nic... - wybełkotała cicho. Mimo jej stanu uśmiechnęła się do mnie - Jedźmy do domu...
- Jasne malutka. Wsiadaj.
Posłusznie wsiadła do auta. Wtedy zadzwonił Luc.
- Jak wrócisz zaprowadź ją... wiesz gdzie. - brzmiał dziwnie zimno - Wiem że jeszcze tam nie była, ale musimy pogadać.
- Ale...
- Bez rzadnych "ale".
- Okej... - chciałem dodać coś jeszcze ale się rozłączył.
Szykowała się niezła drama...
CZYTASZ
Adopted By The Mafia ✎
Teen FictionIsabelle od lat nie ma nikogo. Gdy pewnego dnia zostaje adoptowana przez 6 mężczyzn sama nie dowierza we własne szczęście. Ale czy na pewno jest to dar losu? Jej rodzice zginęli lata temu. Nie ma świadków a policja dawno się poddała. Tak więc mus...