Prolog

59 9 9
                                    

Youko przeciągnęła się na łóżku. Za oknem wiatr targał szarozieloną wierzbą, a kropelki deszczu stukały w okno. Koło drzewa siedzi kobieta. Ma rozcięte usta. Dziewczyna zamrugała, a kobieta znikła. Widocznie coś mi się przywidziało, stwierdziła. Rozejrzała się po pokoju. Było dziwnie cicho, nie słyszała gaworzenia jej małego brata, ani stukania talerzy jak zwykle. To było podejrzane...

Szybko zastanowiła się, czy woli spać, czy chce dowiedzieć się o co chodzi z tą dziwną akcją z milczeniem - Wybrała to drugie. W końcu nie co dzień ma się przywidzenia a w domu jest cicho, pomyślała. Narzuciła bluzę z motywem kwiatu wiśni na koszulę nocną i otworzyła drzwi. Youko naprędce zbiegła po schodach, aby dowiedzieć się o co chodzi.

Jej podejrzenia wzmogły się, gdy okazało się, że w salonie nikogo nie ma.

Dziewczyna rozejrzała się zdezorientowana, zastanawiała się, czy to nie sen z gatunku tych bliżej horroru. Ale nie, uszczypnęła się i lekko syknęła, a więc to nie mógł być sen.

Nagle zza ściany wybiegła jej mama, niosąc tort. Youko zaskoczona oparła się ręką o kanapę. Za mamą wychynął także tata, trzymając brata na rękach.

- C-co jest?!? - Zapytała zaskoczona. Co to za święto?!? Zastanawiała się w myślach.

- Szczęśliwych urodzin!

Teraz Youko usiadła z zaskoczenia.

- T-to ja...mam dzisiaj urodziny?!? - Zobaczyła rozbawienie na twarzy jej mamy. Skoro jeszcze wczoraj miałam piętnaście lat, dzisiaj muszą być te szesnaste. - Wydedukowała. Istotnie, po chwili zauważyła, że na torcie widnieje szesnaście świeczek.

- S-szesnaste...o, jak miło... - Próbowała udać, że się cieszy, bo o ile kiedyś usiłowała dorosnąć, teraz nie skakała z radości gdy przybywało jej lat. Już w ogóle nie mówiąc o tym, że jej szesnaste urodziny zaczęły się od zauważenia ducha. Kto normalny ma przywidzenia?

Uratował ją telefon. Komórka zawibrowała akurat teraz, co przyniosło jej wielką ulgę, że nie musi spędzać tego czasu z rodziną.

- Ktoś do mnie dzwoni! To pa, możecie...zjeść tort, czy coś!

Prędko wyszła z pokoju, nie chcąc oglądać ich rozczarowanych twarzy.

Zamknęła drzwi i westchnęła. Usiadła z ulgą pod nimi, i odebrała:

- Halo?

- Cześć, Yo! Tu Misaki!

Humor dziewczyny od razu się polepszył.

- O, cześć, Misaki! Ratujesz mi życie.

- Coś się stało? - Zdziwiła się dzwoniąca dziewczyna.

- Och, nic takiego. Po prostu...dowiedziałam się, że mam dzisiaj urodziny...

- CO?!?!? Mogłaś powiedzieć!!!

- Ale ja zapomniałam...

- Taak, to w twoim stylu. Totalnie w twoim stylu. Ale czemu ci ratuję życie? Chyba nie martwisz się z powodu, że masz urodziny? Sorry, ale zaczynam się martwić o twoje zdrowie psychiczne...

- Nie...po prostu dzisiaj rano miałam zwidy a rodzice mi zrobili niespodziankę...czuję się tak nijako...nie chciałam spędzać tego dnia z rodziną. Wiesz, jak to jest.

- M-miałaś zwidy? Opowiedz!

Youko zniżyła głos do szeptu.

- Rano widziałam pod wierzbą w moim ogrodzie kobietę z rozciętymi ustami.

Z telefonu dało się usłyszeć dźwięki, jakby Misaki  go upuściła.

- CO WIDZIAŁAŚ?!?

- K-kobietę z rozciętymi ustami... - powtórzyła dziewczyna, przestraszona tonem przyjaciółki. - Ale spokojnie, takie rzeczy nie istniej-

Misaki jej przerwała.

- Ale, ty przecież widziałaś Kuchisake-onnę! Kobietę z rozciętymi ustami! I jak coś takiego może nie być realne?

- Saki, wierzysz w Japońskie legendy? Naprawdę? Teraz to moja kolej na martwienie się o twoje zdrowie psychiczne - Zaśmiała się dziewczyna.

-  Yo, mówię serio!

- Tak, już ci wierzę - Youko pokręciła głową. Teraz Naprawdę zaczęła się o nią martwić.

Misaki zastanawiała się chwilę, przez ten czas nie było słychać żadnego dźwięku.

- A możesz udowodnić, że nie istnieją? - Jej głos zabrzmiał łobuzersko.

- Tak, a czemu nie? - Odpowiedziała dziewczyna, nie zważając na to, że bawienie się w podchody nie przystoi szesnastolatce.

- Zadzwoń do Satoru-kun. - Powiedziała szybko Misaki, jakby bała się, że Youko się rozmyśli.

- Yyy...okej? - Dziewczyna doskonale znała  Legendę Miejską o tajemniczej istocie z budki telefonicznej, która porywała do zaświatów, gdy ktoś ją zobaczył...ale nie spodziewała się tak łatwego zadania.

- Pójdę tam z tobą, Yo! - Obiecała dziarsko dziewczyna.

- Acha. - Youko nie miała wielkich nadziei i wiedziała, że to będzie tylko marnowanie czasu.

- To...do zobaczenia na miejscu...! - Misaki powiedziała to w sposób, jaki w ogóle do niej nie pasował. Mroczny i Tajemniczy. Po tym zdaniu się rozłączyła. 

Youko westchnęła. Przyjaciółka wierzyła w Miejskie Legendy, jak dziecko.

No i ciągle nazywały się ksywkami, które wymyśliły za dziecka: Yo i Saki.

- Chyba czas dorosnąć. - Po tych słowach padła na łóżko z ulubioną książką.

Urban Legends: Tom 1, Budka TelefonicznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz