Wilcze wycie rozdarło noc.
Przeraźliwe, złowieszcze wycie, które wdzierało się głęboko do serca. Znałam ten sygnał lepiej, niż jakikolwiek inny. Oznaczał alarm. Ostrzeżenie. Prośbę o pomoc.
Zerwaliśmy się z miejsc. Poczułam jak cały wypity alkohol nagle wyparował z mojego ciała. Przerażenie, niczym czarna, gęsta ciecz rozlewało się pod moją skórą.
Jori pierwszy doszedł do siebie i przemienił się w wilka. Jego ciemne futro najeżyło się na grzbiecie, a szalony warkot wydobył się spomiędzy ostrych kłów. Był gotowy do walki.
- Nie! - Hagan znalazł się przy nim. - Nie waż się odpowiadać, Jori! Nie wiemy kto to! Jeśli to najeźdźcy ze wschodu mamy obowiązek bronić dziewcząt...
Ale Jori nie słuchał. Zarzucił łbem i pognał między drzewa, w kierunku wioski.
- Idiota! - chłopak zaklął pod nosem. - Goram, w takim razie ty zostań!
- Nie ma mowy! Tam jest moja rodzina, muszę ich bronić!
- Ja też! - Alena już biegła do skraju polany. - Sanny, chodź z nami!
Dziewczyna nie wyglądała na przekonaną. Właściwie to chyba nadal była pijana, ale wstała i dołączyła do przyjaciółki. Cała trójka zniknęła w zaroślach.
- Cholera, nie możecie... - Hagan przeczesał włosy palcami, wściekły, że nikt go nie słucha.
Tarvi objęła moje ramię i wielkimi oczami spojrzała na chłopaka.
- Co teraz zrobimy?
- Wy dwie macie tu zostać, jasne? Nie przeszłyście przemiany, a poza tym nie byłyście szkolone i nie możecie pomóc. Ray, obiecaj, że zostaniesz...
Nie wiedziałam co powiedzieć. Ren i Reza zostali sami w chacie! To była moja wina. Zostawiłam ich! Och, bogowie, błagam, żeby tylko nic im się nie stało...
- Muszę iść, Hagan! - spojrzałam na niego błagalnie. - Moje rodzeństwo...
- Nie, Raylena, zostań. Tarvi ty też! Spróbuję zatrzymać pozostałych i dowiedzieć się co się stało. Czekajcie tu, postaram się wrócić jak najszybciej. Nie zwracajcie na siebie uwagi!
To powiedziawszy ruszył biegiem za resztą. Przemienił się w wilka zanim zniknął nam z oczu. Wiedziałam, że chłopak ma racje i logicznej było tu zostać, ale moje serce krwawiło. Tak bardzo chciałam coś zrobić. Kolejne przeraźliwe wycie rozdarło panującą w lesie cisze, a kolumny jasnoszarego dymy wznosiły się wysoko w granatowe niebo. Byłyśmy zbyt daleko, żeby usłyszeć jakiekolwiek odgłosy walki. Przez kilka minut tkwiłyśmy nieruchomo, patrząc przed siebie i wydychając obłoczki pary. Ognisko niemal już zgasło. Tarvi trzęsła się tak bardzo, że szczękały jej zęby. Przytuliłam przyjaciółkę mocniej.
- Nie martw się. - powiedziałam do niej. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz... - bardziej próbowałam przekonać siebie niż ją.
- Ray, powinnyśmy tam iść. Powinnyśmy sprawdzić...
- I co zrobimy? - złapałam ją za ramiona. - Nie mamy jeszcze wilczych zmysłów, Tarvi, nie potrafimy walczyć. Pamiętasz co się stało w Wylant?
Kilka miesięcy temu wioska leżąca bliżej granicy została napadnięta. Chaty spalono, a tych którzy nie zgodzili się przejść na stronę wroga brutalnie zabito. Król nie przysłał nawet jednego oddziału, żeby wspomóc ochronę wzdłuż rzeki Sidry. Wilki ginęły dla niego, a on nawet palcem nie kiwnął. Bał się Belliousa. Wszyscy się go bali, ale to wilki płaciły życiem. Były żywą tarczą dla królestwa Delvarii.

CZYTASZ
Spętana
FantezieRaylena, młoda wilczyca obawia się swojej pierwszej przemiany i wejścia w dorosłość. Ale pewnej nocy traci wszystko na czym kiedykolwiek jej zależało i zostaje wciągnięta w odwieczny konflikt dzielący jej świat. Życie nie pozostawia jej wyboru, musi...