Siedzę na kanapie a za oknem nastaje ranek. Szczypią mnie oczy od płaczu i zmęczenia ale ściskam w dłoni telefon i czekam. Matt śpi obok mnie oparty głową o moje ramię a ja wgapiam się tępo w okno w salonie już od kilku godzin. Mama wróciła bardzo późno i ominęła moje załamanie nerwowe. Kiedy położyła się spać przyszłam tutaj chociaż nie wiem dlaczego a Matt przyszedł za mną i w milczeniu przy mnie siedział. Usnął jakieś trzy godziny temu ale nie mam mu tego za złe. Dobrze, że chociaż on zazna odrobinę snu. Nagle telefon wibruje a ja unoszę błyskawicznie dłoń i odczytuję smsa
Mia: Przeszedł operację. Miał krwotok wewnętrzny ale został opanowany. Ma pękniętą kość udową oraz złamane żebra i wstrząs mózgu ale jego stan jest stabilny. Na razie nie mogę rozmawiać. Odezwę się jak tylko będę sama
Czytam wiadomość raz po raz i czuję jakby z serca spadł mi ogromny ciężar. W oczach czuję łzy radości a na usta wpełza smutny uśmiech. Stabilny. Jego stan jest stabilny .
- Pieprzony szczęściarz - mruczy mój brat zaglądając mi przez ramię do telefonu . Normalnie dostałby opieprz za wściubianie nosa w moje prywatne wiadomości ale fakt, że Sadoc żyje i wszystko jest dobrze napawa mnie zbyt wielką euforią by psuć sobie humor zachowaniem brata. Matthew przeciąga się i ziewa. - zjesz śniadanie?-
- Nie- kwituję i wstaję a potem idę do pokoju podłączyć telefon do ładowarki. Ma 60% baterii ale lepiej dmuchać na zimne. Matt staje w drzwiach mojego pokoju i przygląda mi się z troską
- Luna- zaczyna
- Nie- od razu mu przerywam . Nie mam pojęcia co chciał powiedzieć ale nie chcę teraz rozmawiać. Muszę być skupiona i pilnować telefonu żeby nie umknęło mi żadne połączenie czy wiadomość napisana od Mii . Słyszę jak ciężko wzdycha i wychodzi a ja kładę się na łóżku i obserwuję komórkę . Zachowuję się jak wariatka jednak nie dbam o to. Po kilku minutach zaczynam walczyć ze zmęczeniem - nie śpij- nakazuję sobie - musisz pilnować telefon- warczę wkurzona sama na siebie ale to nie działa. Kilka razy zmuszam się do otwarcia oczu ale już po chwili przegrywam i zasypiam.
Bzzz-bzzz-bzzz-bzzz marszczę brwi i mrugam sennie zastanawiając się co to za dźwięk. Telefon! Podrywam się gwałtowanie i łapię za urządzenie ale w ostatniej chwili tracę równowagę i upadam bokiem na podłogę obijając sobie boleśnie biodro. Syczę z bólu równocześnie odbierając
- H-halo?-
- Luna? Wszystko w porządku- pyta Mia a ja zaciskam zęby starając się przezwyciężyć bolesne pulsowanie
- Tak- kłamię- co z nim?-
- Przepraszam ,że dzwonię dopiero teraz ale naprawdę wcześniej nie miała jak -
- Nie ważne. Co z Sadcem?- podnoszę się powoli i opieram plecami o ramę łózka za mną
- Na razie jeszcze śpi ale nie długo będą go wybudzać. Miał dużo szczęścia. -
- Jak to się stało?-
- Nie wiadomo- wzdycha - to była prosta droga. Nie było śladów hamowania-
-Słucham?- gwałtownie wstaję ignorując ból i zaczynam krążyć po pokoju- co chcesz przez to powiedzieć?-
- Sama nie wiem co o tym myśleć- robi pauzę a ja zatrzymuję się na środku pokoju czując wzbierający niepokój. Przecież nie zrobiłby tego specjalnie. Nelson nie jest mięczakiem. Chociażby mu się życie waliło i paliło on walczyłby do ostatniego tchu - może wyskoczyło mu jakieś dzikie zwierzę na drogę i gwałtownie skręcił kierownicą? - zastanawia się na głos
- Na pewno- chwytam się tej teorii jak ostatniej deski ratunku - to na pewno było jakieś zwierzę-
- Najważniejsze ,że żyje-
CZYTASZ
Żywioły 2 Kiedy Deszcz zbliżył się do Ognia
RomanceNie umieliśmy się kochać, tak jakby ktoś nie dał nam instrukcji do miłości. Im bardziej pragnęliśmy tego uczucia tym bardziej nam nie wychodziło. Im więcej od siebie pragnęliśmy tym bardziej się nawzajem odpychaliśmy. Chcieliśmy być na zawsze a nie...