Rozdział 1

7 1 0
                                    

Siedzę na kanapie a za oknem nastaje ranek. Szczypią mnie oczy od płaczu i zmęczenia ale ściskam w dłoni telefon i czekam. Matt śpi obok mnie oparty głową o moje ramię a ja wgapiam się tępo w okno w salonie już od kilku godzin. Mama wróciła bardzo późno i ominęła moje załamanie nerwowe. Kiedy położyła się spać przyszłam tutaj chociaż nie wiem dlaczego a Matt przyszedł za mną i w milczeniu przy mnie siedział. Usnął jakieś trzy godziny temu ale nie mam mu tego za złe. Dobrze, że chociaż on zazna odrobinę snu. Nagle telefon wibruje a ja unoszę błyskawicznie dłoń i odczytuję smsa

Mia: Przeszedł operację. Miał krwotok wewnętrzny ale został opanowany. Ma pękniętą kość udową oraz złamane żebra i wstrząs mózgu ale jego stan jest stabilny. Na razie nie mogę rozmawiać. Odezwę się jak tylko będę sama

Czytam wiadomość raz po raz i czuję jakby z serca spadł mi ogromny ciężar. W oczach czuję łzy radości a na usta wpełza smutny uśmiech. Stabilny. Jego stan jest stabilny . 

- Pieprzony szczęściarz - mruczy mój brat zaglądając mi przez ramię do telefonu . Normalnie dostałby opieprz za wściubianie nosa w moje prywatne wiadomości ale fakt, że Sadoc żyje i wszystko jest dobrze napawa mnie zbyt wielką euforią by psuć sobie humor zachowaniem brata. Matthew przeciąga się i ziewa. - zjesz śniadanie?- 

- Nie- kwituję i wstaję a potem idę do pokoju podłączyć telefon do ładowarki. Ma 60% baterii ale lepiej dmuchać na zimne. Matt staje w drzwiach mojego pokoju i przygląda mi się z troską

- Luna- zaczyna 

- Nie- od razu mu przerywam  . Nie mam pojęcia co chciał powiedzieć ale nie chcę teraz rozmawiać. Muszę być skupiona i pilnować telefonu żeby nie umknęło mi żadne połączenie czy wiadomość napisana od Mii . Słyszę jak ciężko wzdycha i wychodzi a ja kładę się na łóżku i obserwuję komórkę . Zachowuję się jak wariatka jednak nie dbam o to. Po kilku minutach zaczynam walczyć ze zmęczeniem  - nie śpij- nakazuję sobie - musisz pilnować telefon- warczę wkurzona sama na siebie ale to nie działa. Kilka razy zmuszam się do otwarcia oczu ale już po chwili przegrywam i zasypiam. 

Bzzz-bzzz-bzzz-bzzz marszczę brwi i mrugam sennie zastanawiając się co to za dźwięk. Telefon! Podrywam się gwałtowanie i łapię za urządzenie ale w ostatniej chwili tracę równowagę i upadam bokiem na podłogę obijając sobie boleśnie biodro. Syczę z bólu równocześnie odbierając

- H-halo?- 

- Luna? Wszystko w porządku- pyta Mia a ja zaciskam zęby starając się przezwyciężyć bolesne pulsowanie 

- Tak- kłamię- co z nim?- 

- Przepraszam ,że dzwonię dopiero teraz ale naprawdę wcześniej nie miała jak -

- Nie ważne. Co z Sadcem?- podnoszę się powoli i opieram plecami o ramę  łózka za mną

- Na razie jeszcze śpi ale nie długo będą go wybudzać. Miał dużo szczęścia. -

- Jak to się stało?- 

- Nie wiadomo- wzdycha - to była prosta droga. Nie było śladów hamowania-

-Słucham?- gwałtownie wstaję ignorując ból  i zaczynam krążyć po pokoju- co chcesz przez to powiedzieć?-

- Sama nie wiem co o tym myśleć- robi pauzę a ja zatrzymuję się na środku pokoju czując wzbierający niepokój. Przecież nie zrobiłby tego specjalnie. Nelson nie jest mięczakiem. Chociażby mu się życie waliło i paliło on walczyłby do ostatniego tchu - może wyskoczyło mu jakieś dzikie zwierzę na drogę i gwałtownie skręcił kierownicą? - zastanawia się na głos 

- Na pewno- chwytam się tej teorii jak ostatniej deski ratunku   - to na pewno było jakieś zwierzę- 

- Najważniejsze ,że żyje- 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 27, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Żywioły 2 Kiedy Deszcz zbliżył się do OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz