Moja głowa pękała w szwach. Z głośników, jeśli to wogóle było możliwe, muzyka leciała jeszcze głośniej tak, że byłam niemal pewna, że ludzie na obrzeżach Wielkiej Brytanii już składają skargi. Nie było możliwości żebym wytrzymała więcej czasu w tym tłoku i gwarze. Brakowało mi powietrza... Zaraz. Powietrza! To było moje zbawienie: zielony trawnik otaczający budynek. Przeciskałam się przez tańczących myśląc o ukojeniu jakie spotka mnie na zewnątrz. Przy drzwiach wyjściowych byli już tylko nieliczni. Podbiegłam i jednym szarpnięciem za klamkę pozwoliłam chłodnemu, październikowemu powietrzu wpłynąć do środka i otoczyć co poniektórych kojącym podmuchem. Zarzuciłam białe, futrzane bolerko na plecy i zdecydowanym krokiem ruszyłam chodnikiem, którym był otoczony lokal. Zamierzałam odpocząć od hałasu by później na krótką chwilę przypomnieć siostrze, że zabawa dobiega końca. Usiadłam na soczystej trawie i ściągnęłam szpilki. Poczułam pod palcami źdźbła wilgotnej trawy i zatraciłam się w spokoju. Słyszałam, jak gdzieś na drzewie dzięcioł zabiera się do pracy a konik polny rozpoczyna swój koncert. Naszła mnie myśl, że tylko dla tej chwili było warto posłuchać siostry i pójść z nią na bal.
Nagle poczułam, że ktoś dotyka delikatnie mojego ramienia. Odskoczyłam jak oparzona, by zobaczyć przed sobą chłopaka z parkietu.
- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć- odparł speszony z tym swoim rozbrajającym uśmiechem - Nie mieliśmy jeszcze szansy się sobie przedstawić. Nazywam się Theodor Meyer.
- Madison Lawenders- uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń czując przyjemny dreszcz na plecach.
Żadne z nas nie było zdolne do wypowiedzenia następnych słów. Zatraciłam się w jego szarych oczach. On również nie odrywał ode mnie wzroku. Boże, jaki on był przystojny.
- Więc, Madi - Theodor przerwał głuchą ciszę - mogę tak do ciebie mówić?
Uśmiechnęłam się i uprzejmie skinęłam głową.~~§~~
Spacerowaliśmy wokół budynku zaangażowani w rozmowę. Theo podzielił się ze mną swoją pasją do koszykówki i gry na gitarze. Dowiedziałam się również, że uwielbia horrory i filmy fantasy, gustował w muzyce pop choć nie miał nic przeciwko innym gatunkom, pochodził z USA ale w wieku 13 lat przeprowadził się do Wielkiej Brytanii wraz z rodzicami i siostrą.
- O to prawie jak ja! Tyle, że wyprowadziłam się z Polski.
Gdy skończyły nam się tematy do rozmowy usiedliśmy na pobliskiej ławce skąpanej w świetle księżyca. Trwaliśmy tak w ciszy przez pewien czas. Czułam jak Theodor mi się przygląda a sama uparcie wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo. Księżyc był w pełni. Może to było tylko wrażenie ale na brzegach tarczy widziałam poświatę fioletu. Liczne wulkany i kratery były niczym szare plamki zlewające się z odcieniem bieli.
- Jaki on piękny- szepnęłam zachwycona.
Theodor zamrugał zaskoczony odrywając wzrok od mojej twarzy i kierując go na księżyc. Jego oczy rozszerzyły się jakby pierwszy raz było mu dane zobaczyć księżyc. Z wolna pokiwał głową.
- MADISON! CO TY TUTAJ ROBISZ?!
Zaskoczona spojrzałam na pędząca siostrę jednocześnie zachodząc w głowę o co może się tak denerwować. Charlotte dobiegła do nas z prędkością błyskawicy.
- Szukałam cię WSZĘDZIE, jak wariatka pytając dziesiątki ludzi czy cię nie widzieli. Nie raczyłaś mnie nawet poinformować, że zamierzasz wyjść na zewnątrz?!
Dobra, to rzeczywiście były dobre powody.
- Zresztą, zobacz na siebie! Trzęsiesz się z zimna!
Rzeczywiście dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że samo bolerko na październikowy chłód nie było mądrym posunięciem. Z pomocą przyszedł mi Theo, bez słowa ściągając swoją marynarkę i nakładając ją delikatnie na moje ramiona. Podziękowałam mu uśmiechem i ruszyłam za tupiącą ze złości siostrą do samochodu rodziców.~~§~~
Nad ranem, Charlotte po długim wykładzie w końcu zasnęła. Leżałam na łóżku wsłuchując się w jej miarowy oddech i patrząc bez celu w sufit oklejony podobiznami członków moich ulubionych zespołów muzycznych. Z tego stanu wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerknęłam na wyświetlacz od razu odpisując.
Jedyne co chodziło po mojej głowie i nie dawało mi spokoju, to to, skąd on do ciężkiej cholery, miał mój numer telefonu?!
~~§~~
No to wpadłam. Charlotte, gdyby mogła zabijać wzrokiem, już dawno leżałbym jak ścięte drzewo.
- Pytałam, gdzie się wybierasz?
Przeanalizowałam sytuację z każdej strony. Widać było, że nawet po drzemce nie ochłonęła. Kłamać nie było sensu, i tak dowiedziałaby się prawdy. Postanowiłam odpowiedzieć atakiem na atak.
- A co ciebie to obchodzi?! To moje życie.
- Skoro to TWOJE życie dlaczego to ja cały czas wyciągam cię z kłopotów?
Celna uwaga. To Char w naszej paczce odpowiadała za rozwiązywanie problemów. Naszych. Zawsze wszystko miałyśmy wspólne. Chyba już na samym początku zabrała mi umiejętność radzenia sobie w pojedynkę.
- Może najwyższy czas się rozdzielić, nie sądzisz?- szepnęłam ściągając kurtkę z wieszaka.
- Skoro tak uważasz. Jestem ciekawa ile wytrzymasz bez swojej lepszej połówki.
Oj, to akurat było wredne. Poczułam pojedynczą łzę spływająca po policzku.
- Madi, nie chciałam... Ja...
Nie zdążyłam usłyszeć co chciała mi powiedzieć, pośpiesznie zatrzasnęłam drzwi mieszkania.
CZYTASZ
Purpurowy Księżyc
Novela Juvenil- Nie mogło być przecież tak łatwo- powiedział Theodor. Znów stał z tyłu. Przycisnął nóż do mojego gardła, jednak nie na tyle mocno by przeciąć skórę. - Czego chcesz?- wysyczałam. Zabrał ostrze i puścił moje ramiona. - Niczego wielkiego- oznajmił...