Był Chodzącą Zagadką

9 1 0
                                    

Witam,maleństwa🫶🏻
Treść nieodpowiednia dla osób poniżej szesnastego roku życia!!
Zapraszam🥹

Młode małżeństwo nie rozmawiało ze sobą od miesiąca i dwóch dni,Constanzia liczyła. Alessandro wciąż pracował a ona snuła się jak duch po domu,cicho i wręcz niezauważalnie znajdywała nowe zakamarki.Czasem pragnienie uwagi zaślepiało ją na tyle że potrafiła walczyć z samą sobą,czy nie powinna pójść do męża.Zazwyczaj rozsądek wygrywał i Con zostawała w swych czterech pustych ścianach,czasem zastanawiała się,jakby było gdyby nigdy nie spotkała w ogrodzie dziecka, czy Alessandro powiedziałby jej o owocu miłości jego oraz byłej narzeczonej? Może w tym momencie leżałaby w objęciach małżonka,choć na moment zapominając o wiążącej ich umowie.Lecz nie w tej rzeczywistości,teraz kobieta leżała na łóżku wpatrując się w sufit i jedynie rozmyślała,często o Vivienne,byłej miłości Alessandro.Wypytywała o nią służbę,lecz potem żałowała.Dowiedziała się że w każdym pokoju pani malowała różyczki,na meblach bądź ścianach.Od tamtej pory gdy spoglądała na śnieżnobiałą toaletkę na której takowe kwiaty był namalowane w głowie widziała scenę,Vivienne malując to wraz z swą córeczką,co wywnioskowała po niezgrabnych kwiatkach a obok nich JEJ mąż patrząc na nie z uwielbieniem.Tak wyglądały te chwilę według służki która najbardziej pamiętała panią Lorenzo.Podobno chodzili razem do ogrodu i zamykali się tam na długie godziny,nikomu nie wolno było tam wchodzić,właściwie nadal tak jest.Ponieważ ogród zamknięty jest na klucz który posiada jedynie Alessandro,jednak nie wchodzi o niego.Zbyt mocno przypomina mu o ukochanej.Kochał ją,lecz nadal Constanzia nie rozumiała jednej rzeczy.Skoro tak strasznie kochał swoją narzeczoną,dlaczego wziął ślub? Rozumiem,władza,szacunek.Ale da się to zdobyć w iny sposób.Chyba nigdy się tego nie dowie.
Bo Alessandro De Luca był chodzącą
zagadką.
Następnego dnia,gdy Con wstała,na jej biurku leżał pakunek i kartka.Kobieta ziewnęła i wstała podchodząc do owej niespodzianki.
Rozpoznała pochyłe i eleganckie pismo Alessandro,widziała je pare razy.

Constanzio.
Wybacz że nie przyszedłem osobiście,jednak mam dużo pracy.Dziś organizowany jest bankiet na którym muszę,a właściwie MUSIMY się zjawić.W pudle masz suknię,o dziewiętnastej będę czekał w kuchni.
Alessandro.

Blondynka westchnęła po czym delikatnie rozwiązała kaszmirową kokardę i otworzyła pudełko.Jej oczom ukazała się czarna sukienka,nie spodobała się jednak Constanzi, która kochała jasne,długie i falbaniaste suknie.Ta była krótka,ledwo zakrywająca pośladki,z kwadratowym dekoltem,długimi rękawami które rozpoczynały się od góry bufkami,obcisłą górą i rozkloszowanym dołem.
Pokręciła głową i odeszła od prezentu,zegar wskazywał dwunastą,więc miała siedem godzin do wyjścia.Dziewczyna pościeliła łóżko,rozczesała swe długie blond loki i spięła je w wygodną kitkę,nałożyła błękitną suknię z tiulowymi,długimi rękawami,cekinami i rozkloszowanym dołem,była do kolan.Idealna.
Usiadła i zaczęła rysować,rysowała i rysowała.
Aż wybiła godzina szesnasta.

-Zasiedziałam się.-

Mruknęła i wstała,gdy zobaczyła swe odbicie,z lekką paniką stwierdziła że absolutnie nie jest gotowa,nie przebrała się,nie umalowała,nie uczesała i nawet nie wybrała dodatków.Niemal natychmiastowo przebrała się w sukienkę która okazała się wyjątkowo niewygodna,bynajmniej dla osoby która na codzień chodzi w gorsetach i przepięknych,długich strojach.Umalowała się a włosy rozpuściła,wyglądała olśniewająco. Czarne rajstopy idealnie komponowały się z estetyką sukni a naszyjnik z pereł i złote kolczyki dopełniły całą stylizację.Natomiast zegar wskazał już osiemnastą trzydzieści.

-Cóż,lepiej być wcześniej niż później.-

Stwierdziłam i nałożyłam ciemne szpilki. Zeszłam powoli na dół gdzie kucharka krzątała się po kuchni.

-Och,pani Constanzia,pan Alessandro właśnie omawia szczegóły z nianią.

Uśmiechnęłam się ciepło i usiadłam przy stole.

-Oczywiście,i tak jestem trzydzieści minut za wcześnie.-

Odparłam a przede mną jak zawsze został podany kubek ciepłej kawy.Rozmawiałam nadal z Daisy aż do pomieszczenia nie wszedł mój mąż.Spojrzałam na niego,ba,raczej wgapiłam się.Był ubrany w perfekcyjnie skrojony garnitur,włosy rozrzucone po całym czole a twarz zmęczoną.

-Znów się awanturowała?-

Zapytała zmartwiona kobieta podchodząc do niego.

-Jak zawsze.-

Odpowiedział krótko a ja wstałam,na jego twarzy zagościł mały uśmiech a w oku coś błysnęło.

-Dzień dobry,Constanzio.-

-Witaj.-

Wykrztusiłam a ten podał mi swą dłoń za którą złapałam.Zaprowadził mnie do auta,usiadłam a Alessandro ruszył zaczynając rozmowę.

-A więc,jak się czujesz w nowym domu?-

-Dobrze.-

-Nikt i nic ci nie przeszkadza?-

-Nie.-

-Sukienka ci się podoba?-

-ta,jest całkiem...znośna.-

-Och,nie trafiłem w twój gust?-

-Wolę jaśniejsze i mniej odkrywające suknie.-

-Oczywiście,następnym razem wezmę to pod uwagę.-

-Kto się buntował?-

-Cassandra,uważa że nie potrzebuje niani.-

-Oj,ale pewnie da się ją udobruchać.-

-Wątpię,jest wybuchowa i obrażalska.-

-Może tak ją wychowałeś?-

-Nie,była chowana w miłości,trosce i bogactwie.To charakter jej matki.-

-Jaka była?-

-Kto?-

-Jej matka?-

-Constanzio,to nie jest dobry pomysł.-

-Proszę,powiedz.-

-Dobrze.Była wspaniała,sarkastyczna,złośliwa,
strasznie irytująca,agresywna i uparta.-

-Jak się poznaliście?-

-Rzuciła we mnie.-

-Co?-

-Rzuciła we mnie medalem po zawodach łyżwiarskich.-

-Jak to się stało?-

Parsknęłam.

-Krzyknąłem za nią jakiś niemiły komentarz a ona rzuciła mi medalem za pierwsze miejsce w twarz.-

Rownież się roześmiał a ja dostrzegłam z jaką pasją o niej mówił.

-Ale nie mogę żyć przeszłością,mam żonę i nie zamierzam zostawiać jej w spokoju.-

Uśmiechnęłam się i wbiłam wzrok w szybę.


Nie podoba mi się ten rozdział:(
Ale cóż.
Rosie:3

Ti odio.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz