Rozdział 2

38 4 0
                                    

-Ranboo Beloved. Cholerny Ranboo Beloved....

- Żartujesz sobie ze mnie w tym momencie? - zapytał kompletnie zdziwiony myśląc że żartuje, ale gdy zobaczył mój wyraz twarzy odrazu to odrzucił
- O kurwa, ty nie żartujesz. - powiedział z malującym się przerażeniem na jego twarzy. - Chwila... On uprzejmy? Czy ty go z kimś nie pomyliłeś?
- Nie, na pewno nie. To był on i tak, był strasznie uprzejmy. Przeprosił i pomógł mi pozbierać zeszyty które mi wypadły. - rzekłem uśmiechając się. Dlaczego się uśmiecham myśląc o nim do cholery?!
- O mój boże... ty...- powiedział ale przerwał żeby się zaśmiać - Ty wyglądasz jak rozmarzona, zakochana nastolatka! - zaczął się ze mnie śmiać, a ja na jego slowa rozszerzyłem oczy. Nie. Nie jestem zakochany. Nawet go nie znam, poza tym to okropny człowiek.
- Nie jestem zakochany. Jestem tylko zdziwiony, ze był taki miły, przysięgam!
- Tak tak, wmawiaj sobie. - zaśmiał się i złapał mnie za nadgarstek ciągnąc mnie za sobą na jakąś ławkę.

Ranboo

Obudziłem się. Co jest kurwa? Ja żyje? Powoli otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pokoju. Tak na pewno nie wygląda piekło. Chociaż może? Spróbowałem wstać opierając się na ręce po czym odrazu poczułem przeszywający ból. No tak. Finalnie się podniosłem i spoglądając na moje ręce ruszyłem do mojej łazienki żeby to wszystko opatrzyć. Otworzyłem drzwi i usiadłem na zamkniętej desce toaletowej i sięgnąłem po apteczkę. Wyjąłem z niej bandaże i je odpakowałem. Delikatnie owinąłem nimi moje ręce przedtem przemywając je, by na bandażach nie było krwi. W zasadzie jest czerwiec wiec jest w cholerę gorąco i nie widzi mi się chodzenie w bluzach, chodzę w bandażach ale nikt nie domyślił się, ze to nie dla "stylu". Opatrzyłem rany i wróciłem do swojego łóżka. Nawet nie zdążyłem się wygodnie położyć gdy zadzwonił telefon. Sięgnąłem  po niego i na wyświetlaczu zobaczyłem napis "Aimee". Kliknąłem zielony przycisk i przyłożyłem telefon do ucha.
- Hej, Ranboo! Przyjdziesz na skatepark? Jest całkiem mało ludzi więc dobrze by teraz było pojeździć na desce. - powiedziała szybko. Nie mam kompletnie siły teraz iść. Ale nie chce też kłamać, ze nie mogę teraz.
- Uh, tak przyjdę, powinienem być za pół godziny około. - rzekłem z wyczuwalnym zmęczeniem w moim głosie.
- Oki! To do zobaczenia! - nawet nie zdążyłem spojrzeć na wyświetlacz mojego telefonu gdy już się rozłączyła. Zwloklem się z łóżka i poszedłem do łazienki się jako tako ogarnąć, żeby nie wyglądać jak aż taki wrak człowieka.

Gdy dotarłem na skatepark odrazu zauważyłem moją przyjaciółkę, która stała opierając się o rampę.  Przez chwilę się zaopatrzyłem po czym ruszyłem w jej stronę, lecz w połowie drogi mnie zauważyła i pomachała do mnie, oczywiście odmachałem uśmiechając się na siłę. Oczywiście, że ją lubiłem, więcej, kochałem ją jak swoją własną siostrę, której  nigdy nie miałem. Rozmawiała z jakimiś ludźmi, kilku z nich miałem już okazję poznać, ale niektórych znałem tylko z widzenia.
- Sup, Ranboo! - krzyknęła Aimee gdy podszedłem do niej.
- Hej wszystkim. - odpowiedziałem znacznie ciszej niż ona, starając się brzmieć naturalnie i wychodziło mi to całkiem nieźle.
- Chłopie, wyglądasz jakbyś nie spał kilka nocy, wszystko w porządku? - zauważyła Aims. Więc jednak nie było to tak łatwe do przeoczenia. W zasadzie, to prawda, że nie sypiam zbyt dobrze, ale nic nie mogę z tym zrobić.
- Tak, po prostu strasznie dużo na głowie mam ostatnio i średnio sypiam. - tłumaczyłem się. Nie chciałem jej martwić swoimi problemami. No i dalej pamiętałem, że stoją tu inni ludzie, którzy nimi tego, że narazie zajęli się sobą to dalej słyszą wszystko.
- Skoro tak sądzisz. - westchnęła i pociągnęła mnie w stronę naszej rampy. To taka rampa na rogu skatepark'u, na której prawie nikt nigdy nie jeździ, ale my lubimy tam przesiadywać. Jednak tym razem dostrzegliśmy tam dwie osoby. Jeden z nich to był Simons. Nie pamiętam jak on tam mial na imię, ale ważniejsze jest to, że koło niego siedział ten brunet od którego nie mogłem oderwać wzroku.
- Haloo, Ziema do Ranboo! - wymachiwała mi ręką przed twarzą Aimee.
- Tak? - wydukałem wstrząśnięty.
- Trochę jakby... odpłynąłeś. Wszystko w porządku? Ostatnio jesteś taki jakby... nieobecny..? - powiedziala Aimee. Widziałem, że ma rację, ale sam przed sobą nie chciałem tego przyznać. Naprawdę nie chciałem jej martwić. Spojrzałem jeszcze raz na bruneta, a Aimee odwróciła się i spojrzała tam gdzie ja. - Ohh, podoba Ci się on? - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Co? Nie! Tylko się patrzyłem. - tłumaczyłem się. To prawda, jestem osobą która nie potrafi przyznać się do takich rzeczy, często jest tak że oszukuje sam siebie.
- Tak, tak sobie tłumacz. To Toby Smith, muszę przyznać, nawet jako lesbijka, że jest całkiem uroczy. - uśmiechnęła się w jego stronę po czym odwróciła wzrok na mnie. - No nie mogę! Patrzysz na niego maślanymi oczami! Ty go znasz w ogóle? - zapytała chichocząc. Ja nie mogę z nią..
- Po pierwsze, nie patrzę na niego maślanymi oczami. Po drugie, gadałem z nim tylko raz i to bardzo krótko tylko dlatego, że wpadliśmy na siebie na chodniku. - po wypowiedzeniu tych słów chłopak odwrócił wzrok na mnie, a ja złapałem z nim chwilowy kontakt wzrokowy, który szybko przerwałem. - a ty go znasz? - zapytałem wracając do rzeczywistości.
- Tak, siedzimy razem na historii. Chodźmy do nich zakochańcu.
- Przestań! - zaprotestowałem. On mi się nie podoba! W zasadzie to jest bardzo ładny i ma śliczne oczy ale... nie, nie.

Słodziak z ciebie (Beeduo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz