I forgive you

655 72 21
                                    

I FORGIVE YOU - oneshot

"Co powinienem teraz zrobić"

Aziraphale zadawał sobie to pytanie podczas, gdy Crowley całował jego usta po raz pierwszy. Nasz anioł był w zbyt wielkim szoku, by jakkolwiek zareagować. Więc tylko stał i czekał, a jego oczy były otwarte. Crowley był jego przyjacielem. Najdroższym przyjacielem, najwierniejszym. Ale teraz

"co tak właściwie się dzieje",

"dlaczego".

Myśli Aziraphale'a nie potrafiły być spokojne. Zwykle opanowany anioł, krzyczał teraz w środku. On jest aniołem, a Crowley demonem. Na dodatek obaj są mężczyznami! Czy to nie jest grzechem? Ale skoro archanioł Gabriel zakochał się w Beelzebub i na dodatek zaczęli się spotykać. Może oni też mogą w takim razie?

Crowley nie wyczuł żadnej reakcji ze strony przyjaciela. Żadnego oddanego pocałunku, ani choćby odepchnięcia. Nic. Więc przestał i spojrzał na niego. A on tylko odsunął się kilka kroków w tył. Demon czuł, jak jego serce pęka na miliony drobnych kawałeczków. Podobno to właśnie aniołom ludzkie uczucia przychodzą o wiele prościej niż demonom. Jednak Crowley nie był tak do końca demonem. Był miły. Był upadły, ale adorował każdą chwilę swojej wolności. A teraz...

"głupie ludzkie uczucia"

...przeklinał siebie w duchu. Za swoją chaotyczność. Teraz zapewne stracił najważniejszą postać w swoim i tak już marnym życiu.

- Wybaczam ci - usłyszał cichy, lekko drżący głos anioła.

Być może było słychać w nim kroplę strachu i jeszcze więcej zagubienia. Demon nie czekał ani chwili dłużej. Zacisnął zęby i gardło, by nie nie krzyknąć bądź nie powiedzieć czegoś, czego by później żałował przez całe wieki. Właśnie stracił przyjaciela, był o tym przekonany. Odwrócił się i poszedł bez słowa w kierunku wyjścia z tego uroczego, staromodnego sklepu z książkami.

Aziraphale poczuł, że musi usiąść. Czuł, że jego nogi stają się słabe. Odmawiały mu posłuszeństwa. Tak samo, jak głos. Więc początkowo był wstanie jedynie szeptać.

- Co ja zrobiłem - zrozumiał swój błąd.

Rozejrzał się lekko nerwowo, mając nadzieje, że jego Demon jeszcze nie wyszedł. Wiedział, że gdy to już zrobi, jest mała szansa, że zobaczy go kiedykolwiek ponownie. Uczucia czerwonowłosego, było bowiem łatwo zranić, chodź ten udawał, że wcale tak nie jest. Jednak... Crowley nie wyszedł. Stał, i jakby czekał w drzwiach frontowych. Tyłem do anioła, by nie widział łez zbierających się w jego żółtych, zranionych oczach. Był zły na siebie, bo emocje na chwilę przejęły nad nim kontrolę. Demon nie chciał stracić swojego anioła. Ramion i czułych przytulasów w gorsze dni. Chciał patrzeć na niego godzinami, wychodzić na spacery i siedzieć z nim w księgarni. Przeżyłby nawet nazywanie go "miłym", bo tylko z tych jednych ust mógł to zaakceptować. Z tych samych ust, które kilka chwil temu całował. Zrobił krok do przodu, prawie przekraczając próg. Chwycił za klamkę, chcąc ją otworzyć.

- Crowley, czekaj - Aziraphale powiedział to trochę głośniej niż zamierzał. A tak właściwie, wcale nie wiedział, że to wypowiada. To jego serce krzyczało, nie on. Głos pełen strachu przed stratą, wyrywał mu się z piersi, byle by zatrzymać swojego Demona przy sobie tak długo, jak będzie to tylko możliwe. Najlepiej do końca świata. Nie... o wiele dłużej. Świat skończy się o wiele wcześniej niż niebo i piekło. A on chciał go zatrzymać do końca wszystkiego co znane i nieznane. Co odkryte i nieodkryte.

A po tych dwóch słowach nastała cisza. Najcichsza, jaką dotąd słyszeli. Cichsza niż wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy i cichsza niż najcichsza z cisz. Pełna oczekiwania, napięcia i lęku. Crowley i Aziraphale zastygli w bezruchu. Teraz wszystko mogło się skończyć przez tego pierwszego, a zacząć od drugiego z mężczyzn. To demon musiał zdecydować co dalej. Czy podjąć ryzyko, czy obrócić się przodem do anioła i pokazać mu swoje oczy - pełne bólu i niezrozumiałej złości. Koniec końców odwrócił się przodem do swojej miłości, dalej trzymając dłoń na klamce. Jak teraz powinien się czuć? Być zły? Smutny? Przecież właśnie złamano mu serce. A może po prostu powinien być sobą, Crowleym.

- C- - przerwał ciszę, jednak nie zdążył wypowiedzieć do końca choćby tego jednego, krótkiego słowa.

Usta anioła skutecznie go uciszyły i objęły ciepłem, którego nigdy nie poczuł nawet w samym piekle.

THE END

"I forgive you" - GOOD OMENS one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz