- Nie no ludzie, te skoki to było najgorsze co u was dzisiaj widziałam! - krzyknęła trenerka po tym jak ja i Luke skończyliśmy naszą kombinację skoków z programu dowolnego. - Nie wyjdziemy stąd dopóki nie zrobicie tego tak jak należy. - dodała, a my ciężko oddychaliśmy i próbowaliśmy przynajmniej trochę odpocząć, bo to była jedna z niewielu przerw jakie mieliśmy podczas tego trwającego już 2,5 godziny treningu.
- Ona nas zaraz zabije. - wydyszałam do Luke'a korzystając z faktu, że trenerka nas nie usłyszy z takiej odległości.
- Ja już umieram. - odpowiedział Luke, równie wyczerpany.
- No, dawać! Jeszcze raz! Nie ma odpoczynku! - znowu krzyknęła.
Pani Sokolova była moją trenerką odkąd zaczęłam jazdę w parze, znałam ją dobrze i wiedziałam kiedy jest wkurzona i lepiej z nią nie zadzierać. I to właśnie był ten moment.
- Dawaj, zrobimy to jeszcze raz a dobrze i da nam spokój, wykrzesz jeszcze trochę energii i siły. - powiedziałam do Luke'a i poklepałam go po ramieniu. On odpowiedział skinieniem głowy i oboje zajęliśmy odpowiednie miejsca, aby zrobić tą nieszczęsną kombinację skoków.
Zaczęliśmy. Jechaliśmy obok siebie i w odpowiednim momencie zrobiliśmy najpierw potrójnego lutza. Udało się. Potem od razu potrójny toeloop. Udało się. Idealnie. Teraz tylko podwójny toeloop... ale zanim zaczęłam go wykonywać usłyszałam krzyk i zobaczyłam leżącego na lodzie Luke'a.
Leżał na lodzie. To nie zwiastowało nic dobrego.
Jedną ręką, trzymał się za prawe udo, zaraz nad kolanem, a pięścią drugiej ręki walnął pare razy o lód. Podjechałam do niego i przy nim uklękłam.
- Kurwa, ja pierdole, kurwa mać... - co chwile wychodziła z jego ust nowa wiązanka, a ja pierwsze co zobaczyłam to, że jego kolano powiększyło się co najmniej o dwa razy.
- O kurwa - powiedziałam i zakryłam dłonią usta.
- Wiem, jest źle, nie musisz mnie dobijać. - odwarknął wkurzony chłopak.
Wiedziałam, że sama mu nie pomogę a on na pewno nie da rady wstać i zejść z tafli o własnych siłach. Rozejrzałam się w poszukiwaniu pomocy i pierwsze co zobaczyłam to zmartwioną trenerkę, a potem przed oczami zobaczyłam Iana, który śmiał się lekko pod nosem, co mnie od razu wkurwiło.
- Może byś pomógł, a nie się kurwa śmiejesz? - krzyknęłam do niego, a on bezszczelnie jeszcze bardziej się zaśmiał, ale z łaski swojej podjechał do nas.
- Sory, ale nie wiem jakim beznadziejnym łyżwiarzem trzeba być, żeby aż tak źle wylądować potrójnego toeloopa. - powiedział cały czas się śmiejąc.
- A ja nie wiem jak można schrzanić tak prostą rzecz jak potrójne podnoszenie twistowe, jeszcze w dodatku podczas mistrzostw. - odpowiedziałam, chociaż wiedziałam, że to cios poniżej pasa, ale to on zaczął. Mina od razu mu zrzedła, wiedziałam, że to jego słaby punkt.
Już nic nie powiedział, nawet na mnie nie spojrzał, tylko zajął się Lukiem i podnoszeniem go z lodu. Wziął jego rękę, owinął ja sobie w okół ramion i zaczął kierować się do bandy, a ja pojechałam za nimi.
Mam kurwa nadzieję, że to nic poważnego i za nie więcej niż dwa tygodnie wróci na lód.
***
- Widzę tu zwichnięcie rzepki i zerwanie MPFL. - powiedział doktor a raczej ojciec Luke'a. Tak, tata Luke'a jest ortopedą, a my właśnie znajdowaliśmy się w jego prywatnej klinice, najlepszej w Bostonie.
CZYTASZ
Chłodne spojrzenie
RomanceMadison od lat trenuje łyżwiarstwo figurowe w parach, ale podczas jednego z treningów dochodzi do wypadku, a jej partner może już nigdy nie wrócić na lód. Czy znajdzie nowego partnera? Czy uda im się znaleźć wspólny język i zaufać sobie nawzajem? I...