𝐒𝐭𝐰𝐨𝐫𝐳𝐞𝐧𝐢 𝐛𝐲 𝐜𝐢𝐞𝐫𝐩𝐢𝐞𝐜

65 5 2
                                    


     "𝑾𝑬 𝑫𝑶𝑵'𝑻 𝑭𝑰𝑮𝑯𝑻 𝑭𝑶𝑹 𝑹𝑬𝑽𝑬𝑵𝑮𝑬. 𝑾𝑬 𝑭𝑰𝑮𝑯𝑻 𝑭𝑶𝑹 𝑶𝑼𝑹 𝑭𝑼𝑻𝑼𝑹𝑬." - ᵈᵃʳʸˡ

Nie minęło zbyt dużo czasu, a część sztywnych znalazła się pod murami Alexandrii. Natomiast żywy wróg zniknął, zostawiając jedynie duże straty w ludziach. Moje przeczucie się nie myliło, oczywiście, że musiało się coś stać.

Otworzyłam drzwi na oścież i jako pierwszego puściłam Carla z Judith na rękach. Nie możemy zostać w jednym miejscu, to zbyt ryzykowne i niebezpieczne, jeszcze z małym dzieckiem. Ja wybiegłam zaraz za nim, osłaniając tyły.

Nagle przed nas wyskoczyła dziwnie znana sylwetka. Jednak, osoba ta miała zakrytą twarz chustami, a na czole miała charakterystyczne "W", przez co od razu wycelowałam w tego człowieka z łuku, mając już wypuszczając strzałę na wolność, aby wbiła się prosto w głowę wroga.

- Nie strzelaj, Nelly! - Odezwał się dobrze nam znany, damski głos. Zdjęła chusty z twarzy, na co ja jedynie przewróciłam oczyma, czując jak kamień spada mi z serca. Opuściłam łuk w dół.

- Mogłaś tak nie wyskakiwać znikąd, Carol! - Powiedziałam z pretensją w głosie. - Myślałam, że jesteś jednym z tych dzikusów!

- Ciesz się, że nie jestem. Inaczej prawdopodobnie cała wasza trójka leżała by już martwa - Zdjęła z siebie resztę przebrania, zostawiając jedynie broń. - Dajcie mi ją, a wy biegnijcie do reszty. Ja się nią zajmę. - Wystawiła ręce w stronę Carla, aby podał jej Judith.

Chłopak bez zastanowienia oddał młodszą siostrę kobiecie. Wszyscy jej tutaj ufaliśmy, więc nie mieliśmy się o co martwić, a Carol ma zdecydowanie rękę do dzieci.

Posłał jeszcze małej pocieszający uśmiech, kiwnął Carol głową w podziękowaniu, po czym złapał mnie za dłoń i oboje ruszyliśmy biegiem do głównej bramy, gdzie zrobiło się dość duże zbiorowisko tych, którym udało się przeżyć.

- Prosimy, aby zachować spokój! Niepokój i strach tutaj w niczym nie pomogą, a jedynie mogą pogorszyć sytuację! - W tłumie dostrzegłam mówiącą do tłumu Deannę. Uspokojenie ludzi nie wychodziło jej zbyt dobrze. Wcale się nie dziwię, za murem jest zdecydowanie zbyt dużo sztywnych, nie wiadomo ile mur da radę wytrzymać w jednym kawałku.

Przecisnęłam się przez tłum, ciągnąc chłopaka za sobą. Podeszłam do zdezorientowanej kobiety, po czym pochyliłam się nad jej uchem.

- To nie zadziała. Trzeba ich zapewnić, a przynajmniej zgrywać pozory, Deanna - Wyszeptałam, po czym się wyprostowałam, następnie odwracając się w stronę tłumu.

Wszystkie pary oczu skierowały się na mnie, lub na stojącego obok Carla. Wzięłam głęboki wdech, aby następnie zabrać głos.

- Wiem, że się boicie! Wszyscy się boimy! O swoje życia, o bliskich, o Alexandrię! Ale wszyscy musimy być silni i trzymać się razem, inaczej nikt nie wyjdzie z tego żywo! Musimy się przygotować na najgorsze! Na to, że mur może w każdej chwili runąć, a sztywni wedrą się do środka! Każdy niech w miarę możliwości się schowa, najlepiej mając przy sobie jaką kolwiek broń! - Przełknęłam cicho ślinę, biorąc kolejny wdech, gdyż moje płuca domagały się powietrza. - Miejmy nadzieję, że Rick i reszta zjawią się jak najszybciej! Jak na razie, musimy poradzić sobie bez nich! - Uniosłam do góry prawą rękę, a ludzie zaczęli krzyczeć, popierając wypowiedziane przeze mnie słowa. Widziałam jednak, że nie wszyscy.

Tłum zaczął się rozchodzić w różnych kierunkach, niektórzy uciekali, aby się schować i przetrwać, a inni mieli to za przeproszeniem gdzieś, jakby w ogóle nie martwili się o swoje życie, życie bliskich.

SMELLS LIKE TEEN SPIRIT: c.grimes [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz