Dysonans światów

101 5 0
                                    

Ociężałe jak z ołowiu powieki bardzo powoli powędrowały w górę, powodując, że przyzwyczajone do ciemności oczy zderzyły się z wyjątkowo jasnym światłem. Prostokątne lampy wątpliwie zdobiły biały sufit, których otępiały jeszcze wzrok naliczył dokładnie trzy sztuki. Nieświadomy umysł nie był w stanie określić, gdzie i dlaczego się znajduje. Przytłumione dźwięki stawały się coraz wyraźniejsze, jednak nie na tyle, by móc w pełni ocenić ich pochodzenie.

– ...pana? Słyszy mnie pan? – dotarł do niego kobiecy głos.

Poruszył nieznacznie głową napotykając spojrzenie brązowych wpatrzonych w niego oczu, by w tym samym momencie doświadczyć przejmującego bólu w okolicy skroni. Nieprzyjemne wrażenie rozrywania czaszki zwielokrotniło się, gdy tylko inny głos rozległ się w pomieszczeniu.

Boleśnie znajomy i bliski.

Podniósł się gwałtownie, ale silne ramiona powstrzymały go przed tym lekkomyślnym ruchem.

– Proszę leżeć. Doznał pan silnego urazu głowy – raz jeszcze usłyszał ten wywołujący swoisty paraliż głos.

Z lekkim wahaniem podążył w kierunku źródła dźwięku – ich spojrzenia spotkały się. Dwie pary czarnych oczu wpatrywały się w siebie w ciszy, którą po chwili przerwała stojąca obok kobieta.

– Proszę powiedzieć jak się pan nazywa.

– Słucham? – spytał nieprzyjemnym tonem.

– Tak jak powiedział doktor Ryuguji, doznał pan silnego urazu głowy, więc mogą pojawić się problemy z pamięcią – wyjaśniła spokojnie.

Mikey zamrugał kilkakrotnie, a odczuwanie bólu po raz kolejny zmieniło swój charakter.

Doktor Ryuguji?! – przewinęło się przez jego ociężałą z wielu powodów głowę.

– Proszę odpowiedzieć na pytanie siostry Osaki – zwrócił się do niego delikatnie dotykając jego ramienia.

Wzrok Mikey'ego wyostrzył się. Jego niedowierzające spojrzenie bardzo wyraźnie zarejestrowało widok graniczący z szaleństwem. Ken-chin w białym kitlu, jego czarne długie włosy spięte były w schludny kucyk, całkowicie zakrywając tatuaż na jego jasnej skórze czaszki. To co nie uległo zmianie, to czarne lśniące oczy, których był pewien nigdy nie będzie w stanie wymazać ze swojej pamięci.

Do jego własnych oczu napłynęły łzy. Ken-chin nie miał prawa tu być, nie miał prawa oddychać. W końcu śmierć to ostateczność, bezwzględny mroczny koniec bez szans na powrót.

A przynajmniej w większości przypadków.

I to właśnie on, własnymi rękami pozbawił go tej możliwości, pozbawił go życia.

Pozbawił życia swoich bliskich przyjaciół i oczywiście, że zasłużył na podobny los. Całkiem odpowiednia kara, prawda?

Przypominając sobie to wszystko dokładnie w tym momencie zrozumiał, co się dzieje. Ken-chin nie żyje, ale on również nie należy już do świata żywych. To musi być iluzja z pogranicza życia i śmierci. Mózg zwyczajnie płata mu figle otumaniony przez substancje psychoaktywne i z jakiegoś niezrozumiałego powodu kreuje tak nieprawdopodobne obrazy jak ten.

Odrobinę spokojniejszy, pewny że już za chwilę wizja dobiegnie końca i przestanie odczuwać cokolwiek, przestanie istnieć, jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, a pojedyncze łzy spłynęły po jego bladych policzkach.

– Przepraszam... – odezwał się zmuszając swoje ciało do ruchu, by dotknąć spoczywającej na jego ramieniu znajomej w dotyku dłoni. – Nie mam prawa prosić cię, byś mi wybaczył, ale...

Dysonans światów | Draken x MikeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz