nieznajomy z zaułka

69 3 1
                                    

Słońce zaczynało zachodzić za horyzont. 

Białowłosy przechadzając się ulicami Liyue odczuł nagły spadek adrenaliny spowodowany długotrwałym odstawieniem zioła. Beidou dowiedziawszy się, że jeden z członków jej załogi sięga po niedozwolone używki, postawiła mu ultimatum. Albo przestanie palić, albo nie będzie mu już dłużej udzielała schronienia.

Kazuha trzymał się skrupulatnie tej obietnicy, jednakże jego organizm był już tak zależny od narkotyków, że w tym momencie skutki odstawienia były tak nasilone, iż jedyne o czym myślał to jak pozyskać porcję.

W trakcie wewnętrznej walki moralnej; czy zaspokoić natrętne myśli zaprzątające jego głowę jednocześnie łamiąc przysięgę daną swojej mentorce, czy też pozostać czystym. Nim się zorientował, znalazł się w dziwnej dzielnicy miasta, o której nigdy nie słyszał. Próbując znaleźć znajome mu ulice zauważył małą sylwetkę mężczyzny sprzedającego w tamtym momencie małą paczuszkę ze znajomo wyglądającym białym proszkiem. Kazuha nie miał wątpliwości- był on dilerem.

Pokusy zakrzątające głowę szkarłatnookiego nasiliły się. Czuł jakby to los wystawił mu przed nos okazję nie do odrzucenia. Nawet nie poczuł, kiedy jego nogi zaczęły kierować go ku nieznajomemu.

-Ptaszki mi wyćwierkały, że sprzedajesz towar którym byłbym zainteresowany.

-Hm? Spierdalaj gówniarzu.

Ciemnowłosy najwyraźniej uznał Kaedeharę za osobę mająca zweryfikować "czystość" Harbringera. Przez myśli nieznajomego przemknęło wspomnienie o sytuacji w której został on złapany, przez co zmuszony był do ucieczki. Mimo, iż Fatui są organizacją przestępczą, mają swój wewnętrzny kodeks, którego muszą przestrzegać. 

-Nie jestem tym, za kogo mnie bierzesz. Ja chcę po prostu kupić działkę.- Scaramouche wiedział jakie ryzyko niesie za sobą zaufanie potencjalnemu klientowi, aczkolwiek stwierdził, że nie ma nic więcej do stracenia. I tak miał opuścić Liyue w najbliższym czasie.

-Moje usługi nie są takie tanie. Nie wiem czy będzie cię na nie stać.

-W mojej obecnej sytuacji jestem w stanie zapłacić każdą cenę. Staram się nie palić od tygodnia lecz głód jest silniejszy ode mnie.

-No dobrze więc...- powiedział z krzywym uśmieszkiem- 200 000 mory za blanta.- cena zamurowała białowłosego, jednakże postanowił się nie poddawać. Nie miał takiej sumy pieniędzy przy sobie, lecz zaciągniecie długów to tez była opcja.

-Byłaby opcja kupna na kreskę, miły panie?

-Tch... daj ty mi już dzieciaku święty spokój.

-Nie odejdę stąd, dopóki nie zgodzisz się sprzedać mi na kredyt.- Scaramouche widocznie wkurwiony nareszcie wpadł na pomysł jak się uporczywego towarzysza.

-Słuchaj... problem sam rozwiąże się wtedy, gdy pójdziesz ze mną zapalić. Samemu nudno, a ty będziesz miał blanta za darmo. Same korzyści.- Kazuha uradowany propozycją nieznajomego odrazu zgodził się.

W mgnieniu oka znaleźli się w zajeździe Wangshu, w którym to Harbringer już wcześniej miał wykupiony pokój. Niebieskowłosy usiadł na łóżku, a drugi mężczyzna oparł się o parapet. Scaramouche nie tracąc czasu wyjął dwa skręty. Jednego z nich odpalił, a drugiego zaś podał jasnowłosemu.

-Mam rozumieć, że dla mnie ognia nie ma?- zapytał z przekąsem Kaedehara.

-Powiedziałem, że dostaniesz skręta. Nie wspominałem o ogniu.- odparł z triumfalnym uśmieszkiem.

Kazuha na te słowa wstał i podszedł do swego rozmówcy nachylając się nad nim. Ich twarze były tak blisko siebie, że czuli swoje oddechy na sobie. Przybliżył swojego skręta do tego ciemnowłosego tak by jeden mógł się zapalić od drugiego. Twarz Harbringera pokryła się subtelnym rumieńcem.

-Już nie bądź taki odważny kolego. Bo zaraz kurwa moja cierpliwość się skończy.

-Dobrze już dobrze kierowniku.

-Pokieruje to ja zaraz tobą jak się nie uspokoisz.

-Oj, spokojnie frisbee.- zakpił z niego trochę już odurzony Kazuha.

-COŚ TY KURWA WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ!!!!??!

-takie wiesz latające....po niebie tak lata....jak liście na wietrze....oj kocham jak liście się tak bujają na wietrze...

-Ty zaraz tak polecisz... jak nie ogarniesz hormonów....ty...jak ty masz na imię??

W taki o to sposób minęły około dwie godziny, a na jednym blancie nie przystało, wręcz w ruch poszły cięższe kalibry.

-Ty co to za laska tu się znalazła?....i najważniejsze... GDZIE SIĘ PODZIAŁ TAMTEN MELEPETA!!!???!!- Scaramouche wydawał się być dość zdezorientowany nagłym zniknięciem znajomego. Prawda była jednak taka, iż białowłosy nigdzie nie zniknął, po prostu rozpuścił włosy, które teraz sięgały mu do ramion. Co prawda miał delikatne rysy twarzy, ale trudno byłoby go pomylić z dziewczyną... no chyba, że ktoś jest mocno najebany. A w takim stanie znajdowali się właśnie obaj mężczyźni.

 -Laska..?? E tam... ja wolę towarzystwo takich pięknych mężczyzn... jak ty. -Kazuha nie zauważył nawet kiedy stał się tak szczery wobec tak naprawdę ledwo znanego mu dilera.


(reszta w 2 czesci)






~𝔯é𝔲𝔫𝔦𝔬𝔫 𝔦𝔪𝔪𝔬𝔯𝔞𝔩𝔢~  [ kazuscara ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz