//prolouge//

216 6 8
                                    

   Dedykacja: Dla tych, którzy czują ból z powodu miłości.

                              ——————-

Wszystko zaczęło się od... no właśnie, od czego? Drugiej strony? Will'a Byersa? Jego zniknięcie? Co spowodowało, że życie tych nastolatków stało się takie trudne? Miało być to super lato, a jednak coś zadecydowało, że to będzie najtrudniejsze lato w ich życiu...

  Siedzieli w piwnicy swojego przyjaciela - Mike'a Wheeler'a - jako jedyny miał dużą przestrzeń w domu, która należała tylko do niego. Ba, to była jego oaza! Jego miejsce, gdzie mógł robić co tylko chce. Mike, Dustin, Lucas, Max, Eleven i Will... grali w gry. Rudowłosa rzucała sztuczne pieniądze w stronę swojej przyjaciółki udając bogatą, Dustin i Lucas kłócili się o coś, czego reszta nie słuchała, a Mike i Will.. cóż jak to oni. Bawili się cudownie

— I co?! Odpłaciłem się! Zarobiłem na tobie więcej, chujku! — krzyknął szatyn.

— Ah tak? Nie chwal dnia przed zachodem słońca! — zaśmiał się brunet. Rzucił kostką, i już po chwili zielonooki musiał mu zapłacić.
— Co? — powiedział zaskoczony.
— Płacisz mi, koleszko — oznajmił.

Will westchnął. Złapał sztuczne pieniądze i dał mu 20$. Nie był z tego zadowolony, aż w końcu szatyn dostał pionkiem w głowę.

— Hej! To bolało! — krzyknął na Dustina.

— Przepraszam! Ale ten idiota nie umie przegrywać! — oznajmił. Mike zachichotał, zabawnie było widzieć, jak bezzębny obraża swojego przyjaciela.

— Uspokójcie się! — powiedział zielonooki.

Jak na zawołanie, Dustin i Lucas przystali się wyzwać, kłócić i bić się. William wstał i wyszedł z piwnicy. Wziął szklankę i nalał sobie wody. Po chwili przyszedł brunet. Był znacznie wyższy niż jego przyjaciel. Patrzył na niego.

— Hm? Potrzebujesz coś? — zapytał czując wzrok na sobie.

— Will. Nic dzisiaj nie jadłeś. Co się dzieje. — stwierdził. Szatyn się spiął. Omal wody nie wypluł. — N-nic. Wszystko w porządku. — powiedział stanowczo.

— Nie okłamuj mnie. Doskonale wiem że coś jest nie tak. — oznajmił. — Powiedz prawdę. — dodał po chwili.

Byers nie chciał mówić. To była dosyć poważna sprawa. Ale nie był gotowy tego powiedzieć. Stał w milczeniu i patrzył z przerażeniem na Mike'a. Głucha cisza wypełniała kuchnię, tylko ich oddechy było słychać. Gęsta atmosfera zaczęła się pojawiać gdy obaj chłopcy wpatrywali się w siebie. Młodszy zacisnął zęby. Co go w ogóle to obchodziło? Cały czas zajmował się El a teraz nagle zaczął się martwić?

— Co cię to obchodzi, co? — warknął ostro. — Nie przejmowałeś się mną i nagle teraz zaczynasz się martwić? Poważnie? — burknął. — Daj mi spokój. — rzucił i poszedł do piwnicy.

Coś się działo z tym chłopakiem i to nie dobrego.

Marzenie//  (korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz