Filadelfia, stan Pensylwania, Stany Zjednoczone
POV. Rory Mandeville
Granatowe niebo rozciągające się nad miastem pokryte lśniącymi gwiazdami. Księżyc tamtejszej nocy urzekał swoim blaskiem.
Zasiedliśmy przy stoliku z widokiem na malownicze miasto oświetlone nocnymi lampami. Stolik ozdabiały świeże kwiaty, na którym szykownie prezentowała się porcelanowa zastawa. Szklany, przeżytkowy żyrandol oświetlał salę eleganckiej restauracji. Melodia płynąca z instrumentów ubarwiała wieczorną kolację.
- Wszystko w porządku, najdroższa? Potrawa nie przypadła ci do gustu? - Drgnęłam, słysząc niespodziewanie niski, beznamiętny głos.
Pociemniałym spojrzeniem zerknęłam na wysokiego, posiwiałego mężczyznę, siedzącego naprzeciw mnie. Biała koszula przylegała do jego skóry, uwydatniając umięśnioną budowę ciała. Jasny materiał zakrywał obrazy wykute igłą na jego skórze. Brązowe oczy oprawione ciemnymi brwiami nie spuszczały ze mnie wzroku.
- Nie, ojcze. Caponata smakuje naprawdę dobrze. - odpowiedziałam z nie rzucającym się w oczy uśmiechem, zachwalając danie włoskiej kuchni. Sycylijski specjał przyrządzony przez najzdolniejszych kucharzy smakował wykwintnie.
Wygładziłam dłońmi tkaninę beżowej spódniczki, która perfekcyjnie prezentowała się wraz z drogą, szykowną koszulą z jasnym kołnierzykiem. Postawiłam dziś na skromną biżuterię i delikatny makijaż. Długie, ciemnobrązowe włosy spięłam w niskie upięcie.
- Wyglądasz na zmartwioną. Coś cię trapi? - Podniosłam do góry tęczówki w kolorze atramentu. Pokręciłam głową.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, tato. Po prostu się zamyśliłam. - Odpowiedziałam, przemilczając fakty. Nabiłam na widelec krztę włoskiego dania, kosztując jego smaku. W rzeczywistości jednak trudno było mi skoncentrować się na jedzeniu, wiedząc, że to jedna z ostatnich chwil, które spędzałam z ojcem przez jego służbowym wyjazdem.
Mężczyzna z tkliwym spojrzeniem przyglądał mi się, następnie dokańczając mowę o sprawach czekających na niego podczas nadchodzącej podróży służbowej.
Wkrótce po tym kąciki jego warg nieznacznie się poruszyły. Sięgnął on do kieszeni swojej marynarki, wyjmując z niej uroczo zapakowane pudełeczko. Obserwowałam uważnie jak ruchem umięśnionej dłoni przesunął nim po blacie stolika.
- Co to takiego? - Zapytałam zaintrygowana. Patrzył na mnie z uśmiechem nasyconym słowami "Sprawdź, a się przekonasz."
Chwyciłam pudełeczko, rozpakowując je delikatnie. Zastygłam, dostrzegając staroświecki, srebrny naszyjnik z zawieszką z błękitnym kamieniem. Szafir. Patrzyłam na niego z zaciekawieniem, gdy ojciec obserwował moją reakcję z ekspresją. Przesunęłam delikatnie palcem po powierzchni szlachetnego kamienia.
- To naszyjnik należący wcześniej do twojej matki. - Powiedział. Jego głos stał się chłodny, pełen niezagojonego bólu. - Dostała go w dniu swoich osiemnastych urodzin od swojej matki. Chciałbym, abyś teraz to ty go nosiła z dumą.
Patrzyłam na drogocenny przedmiot, próbując przypomnieć sobie, gdzie mogłam go już widzieć.
- Tato... - Wyszeptałam. Ojciec patrzył na mnie oczekująco, a ja, zanim zdołałam zapanować nad wzruszeniem, uśmiechnęłam się i bez zbędnych słów objęłam go. Moje serce zabiło zdecydowanie mocniej niż zazwyczaj.
- Dziękuje. - Szepczę, a słowa zdają się być zbyt małe, aby wyrazić to co czułam.
- Nie ma potrzeby składania mi podziękowań. - Rzucił słowa cicho i delikatnie. - Twój urzekający uśmiech jest wystarczający, mała Mandeville.
Oto pierwszy rozdział "In the stars", który traktuje jako wstęp do dalszej historii.
CZYTASZ
Starless Night
Teen FictionPierwsza części "In the stars" Rory Mandeville wkracza z pełnym zaangażowaniem w trzeci rok nauki w najbardziej prestiżowym liceum w Stanach Zjednoczonych. Wszystko wskazuje na to, że bieżący rok może być jedynie kontynuacją dotychczasowego szkolneg...