Akt siódmy - Femme fatale

38 2 0
                                    


11 SIERPNIA 2016 ROK

Ze snu wybudził Ezrę dzwoniący telefon. Muzyka wydobywającego się z niego była na tyle głośna, by na twarzy chłopaka pojawił się grymas niezadowolenia.

Wciąż z malującą się niechęcią i zmęczeniem zaczął po omacku szukać dzwoniącej komórki. Zajęło mu to chwilę, aż w końcu, nawet nie patrząc kto dzwoni odebrał połączenie.

— Halo? — zapytał ochrypłym głosem.

— Cześć, Ezra. — dziewczęcy, dźwięczny głos dotarł po krótkim momencie do ucha chłopaka.

Dzwoniła do niego Willow, co sprawiło, że dotarło do niego poczucie winy. Być może jednak rodzice mieli rację z tym, że powinien zadzwonić lub wysłać zwykłą wiadomość.

— Przepraszam, Willow, że ci nie powiedziałem, po prostu na to nie wpadłem.

— W porządku, było minęło. — odpowiedziała. — Jadę z bratem na cały tydzień do Hannah i Tristana, dlatego wczoraj do ciebie tak wydzwaniałam. No wiesz, chciałam spędzić z tobą chwilę czasu, bo sam wcześniej wspominałeś, że ostatnio spędzamy go za mało.

Ezra zacisnął prawą dłoń w pięść. Miał wyrzuty sumienia, że nie odebrał tej jednej komórki.

— Kocham cię. — powiedziała na co ten uśmiechnął się, rozluźniając swoje ciało.

— Ja też, kochanie. Bardzo.

Cisza ogarnęła ich dwoje. Przez dłuższy moment ani dziewczyna ani chłopak nie wiedzieli zbytnio, co powiedzieć.
Czym było to spowodowane? Być może zmianą jaką czuli oboje od pewnego czasu lub przez tą jedną sytuację? A może jednak tym, że jedno z nich zrobiło coś czego w zupełności nie powinna? Każda z tych wersji przechodziła na myśl nastolatkom, ale mimo wszystko żadne z nich nie chciało utwierdzać się w tym przekonaniu.

— W takim razie do zobaczenia za kilka dni? — zapytał Ezra. przejeżdżając palcami po zmierzwionych brąz włosach.

— Koniecznie. Kocham cię, pa.

Dźwięk przerwanego połączenia dobiegł do uszu chłopaka. Z ulgą wypuścił powietrze ze swoich warg. Był pewien, że ten dzień zaczął się źle, więc i skończy się również tragicznie. Jednak taka sytuacja nie miała miejsca.

Z lepszym humorem, który teraz mu towarzyszył odłożył telefon na prawą stronę łóżka. Dużymi i żylastymi dłońmi przejechał po twarzy próbując jeszcze bardziej się jeszcze rozbudzić. Te zaciskają się na policzkach wypychając jego wargi lekko do przodu.W tej pozycji przesłuchiwał się ciszy, która panowała w całym domu. Nie zauważył nawet, że Ocean City właśnie pochłonęła ciemna i smutna noc. Dopiero gdy ten zaczął w jakiś sposób kontaktować odwrócił wzrok na okno, które jak dobrze pamiętał nie było jakiś czas temu zasłonięte żaluzjami.

Zmarszczył brwi widząc ciemność jaka panowała po drugiej stronie.

Ponownie chwycił komórkę tym razem przypatrując się godzinie jaka wyświetlała się na ekranie Iphone'a.

02:48.

Spał przez prawie cały dzień. Dobrze pamiętał o której wrócił, dlatego aż tak bardzo był zdziwiony, że zmęczenie aż tak go przyćmiło.

Nie mogąc już więcej spać wstał z łóżka, włączając stojąca na komodzie lampkę. Jasne światło odbiło się o białe ściany pokoju Ezry. Przez chwilę nawet chłopak musiał przymknąć powieki, bo światło było rażące. W pewnym momencie jakieś dobitne hałasy obiegły pobliskie domy wzdłuż mieszkania Ezry. Te nie były na tyle głośne by kogoś obudziły, ale były na tyle, by wzbudzić zainteresowanie szatyna. Postawił kilka kroków w stronę okna, znajdując się przy nim lada moment. Palcami odchylił żaluzję, rozglądając się po dość ciemnej ulicy. Jedynie kilka ulicznych lamp oraz księżyc dawały lekką poświatę temu miejscu.

Kalejdoskop Skrzywdzonych SercWhere stories live. Discover now