rozdział 8.

294 17 0
                                    

— Zaraz mnie coś trafi — warknęła Melanie pewnego wczesno grudniowego poranka, ściągając tym samym na siebie spojrzenie Isabelli i Brenny.

Ansel z kolei wskoczył na jeden z parapetów w pokoju i wyglądał, jakby ta sytuacja mało go obchodziła. Izzy podeszła do niego, zgarniając go prędko stamtąd, by wrócić wraz z nim na swoje łóżko.

— Co się dzieje? — spytała druga z nich, nawiązując do wypowiedzi rudowłosej.

— Nie mogę znaleźć tuszu do rzęs — odrzekła zirytowana, grzebiąc we wszystkich możliwych szafkach w łazience. — Pamiętam, że go tu odkładałam, ale go nigdzie nie ma.

Panna Anderson zaśmiała się cicho, drapiąc kota za uchem. Ansel wydawał się być tym faktem zachwycony.

— Jeśli raz się nie pomalujesz, Mel, to świat się nie zawali — odezwała się rozbawiona.

Ta niedziela miała im minąć na totalnym relaksie. Nadszedł już pierwszy tydzień ostatniego miesiąca w roku, więc chłód za oknem był dobrze wyczuwalny. Śnieg coraz częściej pojawiał się na błoniach, więc uczniowie szukali nowych form spędzenia wolnego czasu. Z tego też powodu wielu młodych czarodziei postanowiło pozaszywać się w swoich pokojach bądź blisko kominka w pokoju wspólnym.

One zdecydowały się na tą pierwszą opcję.

— Dobrze, że jest niedziela. Gdyby były zajęcia, to bym tego nie przeżyła — mruknęła Melanie i wyszła z łazienki, co chyba miało oznaczać, że zrezygnowała ze swoich poszukiwań.

Isabella posłała jej wiele mówiące spojrzenie, ale tego nie skomentowała.

Sięgnęła za to po podręcznik do Transmutacji, chcąc powtórzyć kilka zagadnień z uwagi na to, że ostatnim razem nie mogła się skupić na lekcji przez zachowanie chłopaków, których wzięło na wspominanie starych czasów.

Ansel, widząc, że jego pani nie ma zamiaru ruszać się z posłania w najbliższym czasie, umościł się jak najbliżej niej, wtulając się w jej lewe ramię. Isabella z dnia na dzień kochała tego zwierzaka coraz bardziej.

— Nudzi mi się — odparła po pewnym czasie panna Robinson, nie mogąc znaleźć sobie żadnego sensownego zajęcia, podczas gdy dziewczyny były zatopione w lekturze. — Izzy, co mogę robić?

— Wiele rzeczy — prychnęła ze śmiechem, przewracając kartkę.

— Nie wpadłabym na to — zironizowała w odpowiedzi. — Czemu akurat dzisiaj nic się nie dzieje? Żadnych psikusów, żadnych dram, po prostu nic — westchnęła, patrząc w sufit.

Jak na zawołanie do pokoju wpadł Potter.

Melanie aż podskoczyła, nie mogąc w to uwierzyć, a Brenna tylko się uśmiechnęła i chwyciła książkę, kierując się do pokoju wspólnego, nie chcąc im przeszkadzać. Chociaż chyba żadne z nich nie miało nic przeciwko jej obecności w dormitorium.

James gorączkowo rozglądał się po pomieszczeniu, aż nawiązał kontakt wzrokowy z blondynką. Wtedy natychmiast do niej doskoczył i złapał ją za ramiona, przez co upuściła podręcznik z zaskoczenia.

— Potrzebuję pomocy!

— W porządku. — Pokiwała wolno głową, krzywiąc się lekko na głośność wypowiedzenia tych słów. — Tylko ciszej, proszę.

Na niewiele zdały się jej słowa, sądząc po reakcji gryfona. Izzy ostrożnie zdjęła ze swoim ramion ręce chłopaka, po czym przeniosła podręcznik na szafkę koło łóżka.

— Ale to ważne, Izzy! — zaprotestował okularnik, energicznie gestykulując.

I wtedy Melanie przypomniała o swojej obecności...

Fallen Dignity | Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz