Rozdział 5

14 4 0
                                    

Z szkoły wróciłam do domu późno, zaszłam jeszcze do pobliskiej galerii handlowej. Wiedziałam, co działa na mnie najlepiej w takich sytuacjach. Oczywiście mam na myśli podobnych, w zasadzie zupełnie innych niż ta. W sytuacjach kiedy nie umiem się opanować, oczyścić umysłu a różne myśli wciąż przybywają i znikają w mojej głowie w przeciągu milisekundy. Weszłam do paru sklepów z pustymi rękami, a wyszłam z torbą pełną ubrań i kosmetyków. Zaszłam jeszcze do księgarni, ponieważ od dłuższego czasu planowałam zakup jakiejś książki. Słowo ,,planowałam" było dla mnie w sam raz. Inni kupują książki, bo są częścią ich codziennego życia, za to moje półki były puste jeśli chodzi o książki. Zazwyczaj walają się po nich ładowarki, kable, słuchawki a czasem może drobniaki. 

Gdy wróciłam do domu, była około dwudziesta, a planowo skończyłam lekcje pięć godzin temu. Spędziłam dużo czasu w galerii, przebierając w samotności ciuchy i kosmetyki. I książki. Ale nadal twierdzę, że na zakupy potrzebuję kogoś jeszcze. Kogoś takiego jak Taylor, ale to już w zasadzie nie możliwe. To było tak oczywiste, a za razem dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zostałam zupełnie sama. Weszłam do kuchni, by przyrządzić sobie coś do jedzenia. Nie byłam głodna, ale czułam, że wtedy poczuję się lepiej. Postanowiłam podgrzać miskę popcornu, oraz zrobić sobie pizzę. Mama lubi od czasu do czasu pozwolić sobie na taki rodzaj jedzenia, choć nie przepada za gotowymi rzeczami z sklepów lub fast food. Podgrzałam piekarnik, i umieściłam w nim pizzę. Następnie zajęłam się popcornem, który włożyłam do mikrofalówki. W czasie kiedy jedzenie się robiło, poszłam do salonu, przy okazji zaglądając do pokoju mamy. Nie było jej, jak zwykle pewnie znów jest z panem Camello. W zasadzie nie pamiętam, czy zdradzała mi jak ma na imię. Może mówiła, ale w każdym bądź razie nie było to dla mnie szczególnie ważne, bo go nie pamiętałam. Usiadłam na kanapie, sięgając po pilot. Włączyłam Netflix'a i zaczęłam czegoś szukać. Na dworze znów zaczęło padać, widziałam prognozę pogody, że nadchodzące dni mają być deszczowe i może trochę burzowe. Z tego wszystkiego wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Z pewnością była to mama, podeszłam do drzwi nawet nie patrząc przez wizjer. Otwierając drzwi i ciągnąc w dół za klamkę naszła mnie myśl, że mama miałaby klucze do domu. W jednej chwili pożałowałam swojej decyzji. 

— Cześć, wiem, że to dziwne, że przychodzę do ciebie do domu bez żadnego zapytania, niczego, ale chciałem porozmawiać. O nas. — O nas, to jedno zdanie którym zakończył swoją przemowę szczególnie zapadło mi w pamięć. 

— A czy w ogóle mamy jeszcze o czym rozmawiać? — Po tamtej sytuacji, szczerze wątpiłam w to, że znajdziemy jeszcze wspólny temat, na który będziemy w stanie jeszcze   r o z m a w i a ć. 

— Właśnie o tym chciałem pogadać. — Drążył mi dziurę w brzuchu, nalegał ale jednak nie był tak bezczelny by wejść do domu. Tak, jak zrobił by to ktoś inny.

— Szczerze, jesteś ostatnią osobą której bym się tu spodziewała. — Starałam się dać mu lekko do zrozumienia, że nie chcę tu jego towarzystwa. 

— Masz Déjà vu? — Spytał, a ja kompletnie nie rozumiałam, o co tak na prawdę mu chodzi. Jakie Déjà vu?

— Déjà vu, czego? — Spytałam, wciąż nie rozumiejąc.

— Tego co stało się w autobusie, bo wypowiadając te słowa, że jestem ostatnią osobą, wypowiadałaś je w ten sam sposób, te same słowa. — Rzeczywiście, miał rację. Zaczęło mi się coś przypominać, kilka chwil które się wtedy wydarzyły, ale nie byłam pewna, czy mają teraz jakieś znaczenie.

— Nie.. znaczy, trochę.. — Próbowałam zataić prawdę w nawet najgłupszy sposób ale widziałam, że mi to nie wychodzi. Zupełnie.

— Możemy porozmawiać? — Spytał jeszcze raz.

Even when we were togetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz