***
Sen. To wszystko było jak sen. Co się stało. To musiał być sen. Bolesny sen. Sen z którego nie możesz się wybudzić. Ta noc. To musiała być fikcja. Czułam pierwszy raz ciepło. Ciepło drugiego człowieka. Czułam się jakby trzymał mnie anioł. Czy to znaczy, że umarłam? Tego właśnie dokonałam? Wewnętrzny głos mnie przekonał? To właśnie była moja decyzja?
Nagle poczułam jakbym spadała. Jakbym uderzyła w coś twardego. Czyli nie umarłam? Znowu obudzę się w tym cholernym łóżku obok niego? w ogóle nie pamiętam co stało. Jakby ten dzień był wydarty z moich wspomnień. Obudziłam się.
Nie znałam tego miejsca. Było zupełnie obce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wysokiego blondyna.
- GDZIE JA JESTEM - to było jedyne co mi przyszło do głowy - I KIM JEST TEN FACET, CZEGO ON ODEMNIE CHCE
- O cześć, wreszcie się obudziłaś. - był tak blisko mnie, za blisko. Patrzyłam na niego wystraszona - Eh no tak, nie pamiętasz co się stało zeszłej nocy...
- KIM JESTEŚ I CZEGO ODEMNIE CHCESZ - wykrzyczałam, próbują oddalić się jak najdalej - NIE RÓB MI KRZYWDY, ZROBIĘ WSZYSTKO...
- Hej spokojnie... Zasłabłaś wczoraj w barze, nie miałem innego wyjścia niż zabrać cię do siebie - delikatnie się do mnie zbliżył - nic ci nie zrobiłem, spokojnie, tylko zasnęłaś na moich kolanach.
- Nic z tego nie pamiętam... Pamiętam tą bliznę... - Starałam się jeszcze bardziej oddalić. Bałam się. Nie chciałam, że to wszystko się tak potoczyło.
- Wyglądasz jakbyś jednak nic nie pamiętała. - podał mi szklankę pełną wody z melisą. - Wiesz, jeśli jesteś w stanie mi na tyle ufać to możesz skorzystać z łazienki.
Skuliłam się. Całe moje ciało się trzęsło. Nie chciałam się budzić. Czemu. Czemu to się stało.
- Nie musisz się bać, widziałem twoje siniaki... Potrzebujesz pomocy...? - zbliżył się, wyglądał jakby chciał mnie dotknąć. Odsunęłam się. - Rozumiem... Pójdę nalać ci więcej wody. Łazienka jest tam. - Wskazał na drzwi. - Czuj się jak u siebie. - Rzucił mi szczery uśmiech.
Widział moje siniaki...? Bym chciała pamiętać coś z tej nocy. Co się wydarzyło. Jak ja się teraz z tego wszystkiego wykręcę... Po chwili namysłu postanowiłam pójść do łazienki.
Zamknęłam drzwi za mną. Stresowałam się nawet samym prysznicem. Rozebrałam się, ale na moim ciele nie było widać żadnych nowych śladów. Czuje się obleśnie. Śmierdziałam alkoholem. Starałam się wszystko szybko zrobić. Chciałam uciec. Uciec od życia. Nagle usłyszałam pukanie...
- Hej, wszystko okej? Nie wytrzeźwiałaś jeszcze do końca... - powiedział to ze spokojem.
Wyłączyłam wodę.
-Tak, wszystko okej. - owinęłam się w ręcznik. - Wiem że to głupie, ale masz jakieś ubrania które by na mnie pasowały...? - Czułam się okropnie prosząc o coś kogoś kogo nie znałam...
- Coś dla ciebie znajdę. - nie było go chwilę. - Otworzysz mi drzwi...? No chyba że mam je zostawił przed.
Podeszłam do drzwi i je uchyliłam.
- Bardzo dziękuje... Jak się ubiorę mógłbyś mi wytłumaczyć co się wczoraj stało...? - powiedziałam to jąkając się.
Zaczerwienił się, widząc ciebie w samym ręczniku. Czułam stres w powietrzu. Atmosfera była taka gęsta że można by było ją kroić nożem.
- O-oczywiście, bez problemu. - starał się odwrócić wzrok. - nie musisz się śpieszyć.
Jak najszybciej ubrałam ubrania które mi dał. Była to duża koszulka z kotem i czarne spodenki, zaraz po tym wyszłam z łazienki. Poszłam do salonu gdzie czekał na mnie Marc.
- O jesteś już g-gotowa... - pokazał gestem, że mam usiąść obok niego - chciałaś żebym ci trochę rozjaśnił sprawę.. - w tym czasie usiadłam
- Niczego nie pamiętam... - złapałam się za głowę.
- Proszę napij się - podał mi szklankę wody. Gdy piłam zaczął mi opowiadać - przyszłaś do baru i zaczęłaś pić. Wypiłaś z 20 shotów. - Patrzyłam na niego z ciekawością - Potem... Potem pokazałaś mi swoje siniaki... - Prawie szklanka wypadła mi z ręki. Odłożyłam ją na stolik i znowu się oddaliłam.
- Wybacz za to... To nie miało się wydarzyć... - łza zaczęła mi spływać po poliku.
- Mówiłaś, uciekłaś przed chłopakiem... To on ci to zrobił? - popatrzył się z martwieniem w oczach.
Czułam jak wszystko się pode mną zawalało. Cały świat runął. Nikt się nie miał dowiedzieć. Nikt. Co ja mam teraz zrobić. Nie mogę mu powiedzieć. Nie mogę.
- N-nie! Tylko upadłam... ze schodów. To nic poważnego haha. - Mój stres był większy niż kiedykolwiek... Co mnie pokusiło by uciec... Po co...
Objął mnie. Czuje się jak ptaszek w klatce, ale jednocześnie czuję ciepło. To jest to samo uczucie co czułam wcześniej. Nie chcę odpowiadać na żadne pytania. Chęć zniknięcia jest większa niż kiedykolwiek... Nie było odwrotu. Kolejny raz muszę uciec...
- Widzę jak kłamiesz. - Wyszeptał mi prosto do ucha. - Powiedz prawdę.
Jego ręce zacisnęły się na mnie, nie mogłam się ruszyć. On nie był w stanie mi pomóc. On i tak wróci...
- Ja nawet cię nie znam... Zostaw mnie... - próbowałam uwolnić się z jego silnych rąk.
- Potrafię rozpoznać siniaki.
Puścił mnie. Rzucił mnie na kanapę. Leżałam nie ruchomo. Nie mogłam się obronić.
- Pokaż to. - podwinął mi koszulkę pod same piersi. Cały mój brzuch był siny.
- Co ty robisz... - Złapał moje ręce. Zaczął dotykać moich siniaków i blizn.
- I to wszystko od schodów... Nie jestem w stanie w to uwierzyć.
To było najbardziej bolesne uczucie. Ktoś dotykał tego wszystkiego co on zrobił. Życie mnie tylko karze.
Po chwili odszedł. Zostawił mnie samą w pokoju. To była moja jedyna szansa. Skończyć to. Z salonu było wyjście na balkon, było to dla mnie jedyne wyjście.
Wyszłam z salonu, weszłam na barierkę. Całe życie przeszło mi przed oczami. Wszystkie złego chwilę zaczęły do mnie wracać. Nie chciałam tego pamiętać tego wszystkiego co on mi zrobił. Nie miałam żadnych zastrzeżeń, żeby tego nie zrobić. Ostatni raz popatrzyłam na miasto. To miał być mój ostatni widok. Ostatni widok na tym świecie. Ostatni widok jako ta osoba. Pochyliłam się. To miał być mój koniec.
Ale nagle usłyszałam głos.
CZYTASZ
better boyfriend - ??? to lovers
Любовные романыKana, 19 letnia dziewczyna miała mieć wymarzone życie z księciem u boki, wszystko runęło przez jedną osobę, jej toksycznego chłopaka... Może w końcu jej los się odmieni? TW: przemoc. toxic.