Siedziałem na moim ulubionym fotelu kiedy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się bo mieszkam sam i nic nie zamawiałem. Otwieram drzwi a na wycieraczce leży koperta. Była zaadresowana do mnie. W kopercie był list i pieniądze. Ponownie się zdziwiłem. Na liście było napisane: "Został pan przyjęty do Akademii Magii Spring Hill w Ottawie. Na zakup artykułów szkolnych przeznaczono 5 tyś. dolarów Kanadyjskich."
- Co do chuja - Po raz trzeci się zdziwiłem. Czemu dostałem taki list? Najpierw myślałem że ktoś robi mi jakiś żart ale dostałem przecież pieniądze. Kto do głupiego żartu daje tak dużo pieniędzy? Magia nie istnieje. Jak byłem mały wierzyłem w magię bo dziadek mi opowiadał historie o szkole Magii w Kanadzie. Mało pamiętam te historie ale pamiętam, że ta akademia była w Ottawie. Więcej nie pamiętam. Zamówię taksówkę i pojadę do domu swoich rodziców. Moja mama nazywa się Susan a tata Mark.
Do rodziców miałem 20 minut. Przez całą drogę myślałem nad tym listem i jego prawdziwością. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi mama.
- Cześć mamo - powiedziałem z dziwnym wyrazem twarzy
- Cześć Skarbie co się stało? - odpowiedziała z dużym zaskoczeniem
- Potrzebuję coś znaleźć na strychu -
- Nie ma problemu, możesz wejść -
- Dzięki mamo - odparłem. Powiesiłem kurtkę na wieszaku i pobiegłem na górę. W tym czasie moja mama zrobiła mi herbatę. Kocham moją mamę i nie wiem co bym bez niej zrobił. Na strychu przeszukałem rzeczy dziadka i znalazłem taki sam list jak mój. Porównałem oba listy i miały parę różnic. List dziadka bo do niego był on zaadresowany miał inny charakter pisma czyli ktoś inny go pisał ale miał taką samą formułkę jak teraz. Inny papier był kiedyś więc koperta jest zrobiona z jakiegoś innego papieru. Kiedyś też uczniowie dostawali po 10 tyś. dolarów a teraz po 5 tyś. Czy akademia Magii naprawdę istnieje? Może to była prawda co dziadek mi opowiadał? Jeśli to była prawda to kiedyś uczniowie mieli lepiej bo dostawali po 10 tyś. dolarów.
Na strychu coś jeszcze znalazłem i nie mogłem tego pominąć. To była karteczka z informacją jak się dostać do tej Akademii. Żeby dostać się do akademii to trzeba polecieć do Ottawy samolotem i artykuły szkolne kupuje się w barze na Lewis St. tylko trzeba wejść do łazienki i za obrazem kota są 4 stare cegły które od razu widać. Trzeba stuknąć te 4 cegły to otworzy się przejście na ulicę pokątną. Zdziwiłem się po raz czwarty w tym dniu bo ulica pokątna jest z Harrego Pottera ale podobno ta ulica jest nie tylko dla uczniów Hogwartu tylko dla wszystkich szkół Magii. Jeżeli ta Akademia Magii w Ottawie istnieje to Hogwart też istnieje. Zmieniłem zdanie na temat Magii i teraz wierzę w Magię. Dziadek chodził do tej szkoły i chciał żebym też do niej chodził. Pojadę do tej szkoły bo za 3 dni jest rozpoczęcie roku szkolnego.
Zszedłem na dół i na stole czekała na mnie pyszna herbatka z cytryną i imbirem. Tata był teraz w pracy a mama pracuje zdalnie. Pogadałem trochę z nią i wróciłem do swojego domu. Mieszkam sam bo rodzice się zgodzili i rząd pozwolił na mieszkanie samemu. Nie wiem z jakich przyczyn bo mama nie chce mi powiedzieć dlaczego ale radzę sobie lepiej sam niż z rodzicami. Mam specjalne dokumenty i mogę podróżować sam bez dorosłego i odpowiadam sam za siebie jak dorosły. Kupiłem najszybsze bilety do Ottawy. Nie zapłaciłem dużo bo jestem mistrzem szukania tanich lotów. Lot miałem o godz. 23:25. tego samego dnia a jest 17:00 więc mam ok. 6 godzin do lotu. Spakowałem się w walizkę i plecak. Przyjechałem taksówką na lotnisko 3 godz. przed lotem. Na lotnisku zrobiłem to co każdy robi na lotnisku. Odprawiłem się i przeszedłem przez kontrolę bezpieczeństwa. Zjadłem maka przed lotem i poszedłem do gate nr. 42 do Ottawy.
Wsiadłem na pokład samolotu i szukałem swojego miejsca. Najlepsze było to, że siedziałem przy oknie. Była noc więc prawie od razu zasnąłem. Jedyne co pamiętam to jak stewardesa mówi "Witamy na pokładzie samolotu Air Canada. Jest godzina 23:34 i za 3 min odlatujemy. Przepraszamy za 12 minutowe opóźnienie". Dalej nie pamiętam bo już film mi się urwał. Lot trwał 1h 55min.
Wylądowaliśmy. - Witamy w Ottawie. Aktualnie jest 16 stopni Celsjusza. Jest godzina 2:32 . Dziękujemy za wybranie linii lotniczych Air Canada - mówi stewardesa. Wysiadłem z samolotu i poszedłem odebrać bagaż. Zamówiłem taksówkę i pojechałem do hotelu w którym mam przespać 1 noc. W Ottawie jest 1 godzina do przodu więc w Ameryce jest 1 w nocy a w Kanadzie 2 w nocy. Byłem bardzo zmęczony więc od razu poszedłem do pokoju, wykąpałem się i poszedłem spać.
Następnego dnia wstałem o 7:30, przyszykowałem się i poszedłem na śniadanie o 8. Posiłek miałem wliczony w cenę. Śniadanie było przepyszne, tak dobrego śniadania od dawna nie jadłem. Spakowałem się i wymeldowanie miałem o 12. Zamówiłem taksówkę i pojechałem na Lewis St. do baru. Wszedłem do baru i zamówiłem cole, żeby nie wyglądało to podejrzanie ale barman wiedział o co mi chodzi więc spytałem czy mogę tą cole zabrać ze sobą i z racji tego, że znał magię to mi pozwolił. Zaprowadził mnie do łazienki i stuknął 4 razy na stare cegły za obrazem. Podziękowałem i poszedłem w głąb ulicy pokątnej. Wiedziałem co kupić bo oglądałem Harrego Pottera. Poszedłem do sklepu z różdżkami i kupiłem swoją pierwszą różdżkę. Potem kupiłem miotłę i rzeczy potrzebne do czarowania. Kiedy już wszystko kupiłem to ktoś mnie złapał za ramię. To był wysoki i chudy chłopak.
- Widzę, że kupiłeś wszystkie rzeczy do szkoły - powiedział ze spokojnym głosem
- Tak wszystko już kupiłem, Kim jesteś? - spytałem
- Jestem Ben Miller, Pomagam nowym uczniom. Przysłała mnie tu profesor Margaret, żebym ci pomógł. -
- Profesor Margaret? -
- Nie znałeś jej imienia? -
- Nie -
- Teraz już znasz, Chodźmy teraz do hotelu. Prześpisz się w hotelu a z samego rana o godz. 9:15 jest pociąg. Dowiesz się reszty rano. -
Pojechaliśmy specjalnym wozem do hotelu dla czarodziejów. Jechaliśmy tam 15 min. Po rozpakowaniu zszedłem na dół zjeść kolację, nie tylko ja jadłem kolację z tej szkoły. Każdy się znał z każdym, a ja jestem nowy i nikogo nie znam. Ogarnąłem się i poszedłem spać.
Rano musiałem wcześniej wstać na śniadanie bo o 9:15 jest pociąg. Dowiedziałem się jeszcze, że będziemy jechać ok. 2 godz. Zjedliśmy wszyscy śniadanie i każdy miał 1 godzinę na spakowanie się. Autokarem jechaliśmy 20 min na dworzec. To był magiczny dworzec. Poczekaliśmy na pociąg. Każdy wsiadł do pociągu. Siedziałem w takich 4 osobowych przedziałkach. Na razie siedziałem sam ale potem dosiadły się 2 osoby. Oni też byli nowi. Liam i Emily bo tak się nazywali pochodzili też z Chicago. Po 2 godzinach trasy wysiedliśmy. Całą drogę gadaliśmy.
Ogród zamku był piękny i kolorowy. Walizki odłożyliśmy i poszliśmy na ceremonię. Okazało się, że jesteśmy współlokatorami. Niezły zbieg okoliczności.
Emily i Liam mogą być naprawdę fajni. Przynajmniej mam już przyjaciół i nie jestem sam.

CZYTASZ
Tajemniczy Zamek
Science Fiction15-letni Charlie Taylor przylatuje do Akademii Magii w Kanadzie. Charlie pochodzi z Chicago. W Akademii poznaje dwójkę przyjaciół Emily i Liama. Charlie z przyjaciółmi odkrywa sekrety Akademii i przy okazji poznaję swoją sympatię.