Siedzieliśmy w biurze ojca zastanawiając się kto mógł podpalić mój dom.
- Masz jakiś wrogów? - zapytał Isac.
- Kochanie ja jestem Victoria Russo, mam ich na pęczki. - odpowiedziałam i podrapałam za uchem Vinci, który siedział przy moim fotelu.
- Haha, super śmieszne. - powiedział ironicznie William.
- Victoria, możemy pogadać? - do biura wszedł wujek Rott, przewróciłam oczami zgadzają się.
Wyszliśmy na taras. Wyjęłam papierosy i zapalniczkę zapaliłam jednego.
- Dlaczego odpowiedziałaś dla Toma? Przecież to dziecko. - zapytał.
- Jak ktoś pyta to chyba oczekuje odpowiedzi czyż nie? - wypowiedziałam się. - Ta dziecko ja w jego wieku już byłam na egzekucji wiele razy, a on nawet nie wie co to. Musisz go nauczyć jak zabijać inaczej nie przyda się. - dodałam.
- Victoria! - syknął. - To dziecko! Nie będę go uczyć jak zabić człowieka. - odpowiedział.
- Wuju jak on nie nauczy się zabijać to prędzej czy później sam zginie. - powiedziałam. - Jak chcesz to mogę go pouczyć, to była by świetna zabawa. - zaśmiałam się ironicznie.
- Nie ma mowy! - warknął. - To nie moja wina że wasz ojciec był jakiś pierdolnięty! - jebany skurwysyn obraża moją rodzinę, wyciągnęłam szybko pistolet z torebki i wymierzyłam w niego.
- Wuju spokojnie, nie obrażaj mojej rodziny. Pamiętaj że wystarczy jedno moje słowo a zginiesz ty i twoja rodzinka. - syknęłam chłodno, spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Jasne Victoria, do widzenia. - powiedział przestraszony i uciekł do domu. Ja pierodole że tacy żałośni ludzie są moją rodziną.
Zgasiłam papierosa i udałam się do biura ojca.
- Jest i o to wasza gwiazda. - powiedziałam wchodząc do gabinetu. Zastałam tam Anthony'ego, mojego współpracownika jest to 50 letni mężczyzna, którego traktuje jak dziadka.
- Ant witaj. Co cię sprowadza do naszych progów? - zapytałam, zamykają go w uścisku.
- Russo gwiazda jak zwykle. - zaśmiał się. - Słyszałem że twoja rezydencja we Mediolanie się pali.- odpowiedział.
- Isac, Lucas i Will wyjazd. - powiedziałam do braci, a oni grzeczne poszli.
- Szefowa Victoria typowo. Jak tam macie kogoś kto ma zacząć pisać testament? - zapytał śmiejąc się.
- Na razie niestety nie, aktualnie Gregory i reszta szukają. - odpowiedziałam. - Z resztą Anthony coś się dzieje, bo jak wiemy ty nigdy nie przyjeżdżasz bez czegoś. - zapytałam.
- Chciałbym zaprosić cię na bankiet do Saragossy. - powiedział.
- Ale? - zapytałam, zawsze było jakieś ale.
- Ale chce zapoznać cię tam z moją wnuczką i wnukiem. - dokończył.
- Jasne, oczywiście będę. - odparłam.
- Mam prośba mogła byś zabrać któregoś ze swoich braci? - po co mam brać tych bachorów na jakieś przyjęcie?
- Mogę wiedzieć dlaczego? - chciałam się dowiedzieć.
- Dla twojego towarzystwa. - stwierdził. Dobra to było dziwne, ale nie wnikam.
- Jasne zapytam ich. Jamson, Isac i Will! - krzyknęłam, a oni grzecznie przyszli. - Który z was chciał by pojechać ze mną na bankiet do kraju Anta, za dwa tygodnie? - dodałam.
- Sorry siostra, ale mam całe dwa tygodnie zawalone studiami. - powiedział Is.
- Ja będę mieć rocznice związku z Laurą. - odpowiedział Jamie.
- Oczywiście rozumiem, Willi jak ty? - zapytałam mężczyznę, specjalnie używając jego znienawidzonego przezwiska.
- Szczerze, to sam nie wiem. - odparł. - Za dwa tygodnie... - mówił do siebie. - Dobra, w sumie mogę. - wypowiedział.
- Świetnie, w takim razie do zobaczenia za 14 dni. - pożegnał się Anthony.
- Ciekawe co ten staruszek kombinuje. - zapytałam się na głos.
- Nigdy nic nie wiadomo Vic. - dodał Jamie.
- Jezu jak ja to uwielbiam, jesteście tacy słodcy z tą nie wiedzą co się dziej w tym świecie. - powiedziałam, a oni zmieszani popatrzyli na mnie. - Isac, na którą jutro masz wykłady? - spytałam szybko zmieniając temat.
- Jeżeli dobrze pamiętam to o 10. -odparł.
- Świetnie, zawiozę cię jak będę wracać do Mediolanu. - z chęcią zobaczę budynek w którym mój brat się uczył.
- Już jutro jedziesz idiotko? - zapytał William.
- Debilku spokojnie, już jutro będziesz mieć od mnie spokój. - stwierdziłam, pożegnałam się z braćmi i poszłam do swojego starego pokoju.
Weszłam i ujrzałam duże łóżko na środku pomieszczenia, komodę z drewna przy oknie oraz toaletkę po prawej stronie łóżka, a co do niego to jest one duże wypełnia prawie całą część pokoju.
Położyłam się na pościeli i zaczęłam myśleć.
Kto chciał spalić moją posiadłość? Jaka mafia to zrobiła? Kto? Dlaczego? Po co? Zemsta?
*****
Niedługo dowiecie się, dlaczego Anthony przyleciał osobiście oraz dlaczego chciał żeby wzięła na bankiet swojego brata.
Puki co wam niczego nie powiem, hihi.
Możecie dać ⭐ albo 💬, to postaram się pisać częściej rozdział <3.
Jak wam się podoba ten rozdział?
Narka Nutka<3
CZYTASZ
The dark mafia
RomanceMafia to coś więcej niż bandyci z bronią... Mafia to federacja jak raz w nią wjedziesz To nie wyjedziesz z niej nigdy... Nie wiesz czy któregoś dnia nie czeka cię śmierć. To coś niewiadomego...